Szef Gazpromu dał wczoraj do zrozumienia, że kraje i firmy, które liczą, że złoża gazu łupkowego uniezależnią je od innych dostaw, są w błędzie.
Szef Gazpromu dał wczoraj do zrozumienia, że kraje i firmy, które liczą, że złoża gazu łupkowego uniezależnią je od innych dostaw, są w błędzie.
Występując wczoraj na Europejskim Kongresie Gospodarczym we francuskim Cannes Aleksiej B. Miller, szef rosyjskiego Gazpromu, już na samym początku odniósł się do potencjału gazu łupkowego. – To chyba najbardziej dyskutowany dziś temat w branży i prasie biznesowej. Czy to możliwe, że gaz łupkowy będzie rewolucją, która zatrzęsie w posadach całą branżą? Czy to raczej chwilowa moda, „łupkowa gorączka”, z której można się wyleczyć? – zastanawiał się.
Choć Miller nie wymienił bezpośrednio Polski, analitycy odczytali jego słowa jako odniesienie do dyskusji na temat znalezionych złóż gazu łupkowego w naszym kraju i możliwości uniezależnienie Polski od rosyjskich dostaw gazu.
Szef rosyjskiego giganta podkreślił, że gaz łupkowy to w branży nic nowego i nie ma co upatrywać w nim sposobu na zastąpienie tradycyjnego gazu. Bez względu na bogactwo złóż gazu łupkowego – podkreślał – pełni on jedynie rolę uzupełniającą z powodu m.in. niskiej wydajności i wysokich kosztów wydobycia.
– Nawet Stany Zjednoczone, lider pod względem wydobycia, traktują gaz łupkowy jako uzupełnienie – podkreślił.
Zdaniem szefa Gazpromu, najnowsze dane rynkowe potwierdzają, że zainteresowanie gazem łupkowym to chwilowa moda.
– Będzie on odgrywał ważną i użyteczną rolę w utrzymywaniu równowagi na tradycyjnym rynku gazowym na poziomie regionalnym, ale nie ma żadnego powodu, by koronować go i sadzać na tronie – powiedział szef Gazpromu.
mf
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama