Wstrzymać inwestycje, zmieniać na bieżąco plany, usprawnić procedury współpracy z dostawcami – tego nauczył przedsiębiorców kryzys. Ale wciąż nie przekonał, że kredyty są potrzebne.
– Rozsądne zachowanie. Nie ma co się rzucać na pożyczki – uważa Jacek Kubica z Izby Przemysłowo-Handlowej Inwestorów Zagranicznych.
Z raportu Pentora, który na zlecenie Polskiej Agencji Przedsiębiorczości zbadał, czy kryzys zmienił coś w zachowaniu małych i średnich przedsiębiorców, jasno wynika, że polski biznes nie podejmuje działań decydujących o długookresowej konkurencyjności.
Zdaniem ekspertów to efekt tego, że zeszłoroczny kryzys nie uderzył weń tak mocno. – Dużo większą lekcją był rok 1999, kiedy załamanie gospodarcze dało przedsiębiorcom mocno w kość – mówi ekonomista Witold Orłowski. Jacek Kubica twierdzi, że długofalowych planów też w czasach kryzysu nie ma sensu robić. Jeśli w ogóle – to tylko te bieżące. To częsta postawa, podobnie jak wycofywanie się zamiast poszukiwania nowych możliwości działania. Nasi biznesmeni czasu kryzysu nie traktują jako możliwości podboju i rozwoju, koncentrują się na tym, by przetrwać. I tracą, podobnie jak cała gospodarka.
Teraz niewiele firm odczuło kryzys: tylko 55 proc. odczuło negatywne zmiany, które zmusiły je głównie do oszczędności i cięcia kosztów w firmie.

Brak długofalowej strategii

Jednak niewiele przedsiębiorstw zdecydowało się na zwiększenie działań promocyjnych czy zintensyfikowanie działalności. A 44 proc. przedsiębiorców zadowala się tym, co ma, i nie myśli nawet o rozwoju.
Jednak prezes Business Centre Club Marek Goliszewski zwraca uwagę, że ten kryzys miał też swoje pozytywne strony: przyspieszył modernizację firm i zweryfikował rynek. – Przedsiębiorcy zrobili zmiany organizacyjne – mówi Goliszewski.



Jeszcze w grudniu 2009 tylko 49 proc. przedsiębiorców posiadało strategię rozwoju. W kwietniu tego roku już 70 proc. ją wypracowało. Także więcej firm ma procedury awaryjnego postępowania w sytuacjach kryzysowych, w ciągu pięciu miesięcy z 18 proc. ich liczba wzrosła do 27 proc. Tyle że plany te są zazwyczaj krótkofalowe.
Brak myślenia o przyszłości to jeden z głównych problemów w funkcjonowaniu małych i średnich przedsiębiorstw. – Właściciele pracują na równi z pracownikami i nie mają czasu się zastanowić, gdzie ich firma będzie za dwa, trzy lata. A cele, które sobie stawiają, są krótkoterminowe, bo najważniejsza jest działalność bieżąca – mówi Jarosław Nieradka, dyrektor Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej.
Zdaniem Goliszewskiego kolejnym z plusów kryzysu jest to, że zmusił biznesmenów do bardziej świadomego zastanawiania się nad finansowaniem swojej działalności.

Kredyt to porażka

Właściciele firm wykazują się bardzo tradycyjnym podejściem. Korzystanie z kredytów kojarzy im się z zagrożeniem. Autorzy raportu na pytanie, jak powodzi się firmie, otrzymywali od przedsiębiorcy odpowiedź: nie bierzemy kredytów. To miało być świadectwo tego, że radzi sobie na rynku. – W pożyczce nie widzą szansy na rozwój, lecz zagrożenie. Biorą ją, kiedy mają nóż na gardle – mówi socjolog Dorota Szubert, współautorka badania.
Źródłem finansowania firmy są więc środki własne. – Wolałam pracować na starych komputerach w domu, niż się zadłużać – przyznaje Marta Berse, która prowadzi firmę szkoleniową. Gdyby miała więcej pieniędzy, toby je przeznaczyła na lepsze pozycjonowanie strony w sieci, dzięki czemu mogłaby zdobyć więcej klientów. Woli jednak nie ryzykować. I – jak większość drobnego biznesu – uważa, że dzięki temu suchą nogą przeszła przez morze kryzysu. I nie przejmuje się zdaniem ekspertów, takich jak np. Witold Orłowski, którzy są przekonani, że takie myślenie hamuje rozwój rynku. Wie swoje. Zresztą uważa, podobnie jak ponad połowa polskich przedsiębiorców, że kryzys już się skończył.