Zapotrzebowanie na polskie towary za granicą zwiększa produkcję naszego przemysłu: w marcu wzrosła ona o 12,3 proc. w skali roku.
Zapotrzebowanie na polskie towary za granicą zwiększa produkcję naszego przemysłu: w marcu wzrosła ona o 12,3 proc. w skali roku.
To kolejna pozytywna informacja o stanie polskiej gospodarki, jaką w ostatnich dniach opublikował GUS. W poniedziałek lepsze od oczekiwanych dane o wzroście płac w marcu (o 4,8 proc. rok do roku) dały nadzieję na wzrost konsumpcji prywatnej. Wczorajsze dane o produkcji pokazały zaś, że przemysł wciąż korzysta z poprawy koniunktury za granicą. Bo głównymi motorami wzrostu produkcji były branże nastawione na eksport. Jak elektroniczna, gdzie w marcu wyprodukowano o prawie 42 proc. więcej towarów niż rok wcześniej.
– To jest ogólnoświatowa tendencja. Większa aktywność firm w jednych krajach powoduje wzrost zamówień dla przedsiębiorstw w innych – mówi Piotr Bielski z BZ WBK.
Z 34 działów przemysłu badanych przez GUS w marcu na plusie było 29. Produkcja wzrosła też w tradycyjnie eksportowych branżach, np. w motoryzacji (o prawie 18 proc.). Dlatego eksperci chętnie zestawiają dane GUS z informacjami Narodowego Banku Polskiego o wynikach w handlu zagranicznym. Raporty NBP już za styczeń i luty wskazywały na dynamiczne odbicie polskiego eksportu. Tylko w lutym wartość sprzedaży polskich towarów za granicę – liczona w euro – wzrosła o 20,1 proc.
Ekonomiści zwracają uwagę na jeszcze dwa czynniki. Pierwszy to tzw. efekt niskiej bazy z poprzedniego roku. W pierwszych miesiącach 2009 roku produkcja spadała w kilkunastoprocentowym tempie. Tegoroczny wynik jest też niezły, bo marzec w 2010 roku miał o jeden dzień roboczy więcej niż marzec w 2009.
Ale właśnie te statystyczne powody to największe zagrożenie dla wyników przemysłu w kolejnych miesiącach. Efekt bazy stopniowo przestanie działać, a różnica w liczbie dni roboczych nie będzie już tak korzystna – przynajmniej do połowy roku.
– Spodziewamy się, że już w kwietniu roczna dynamika wyhamuje do 8 proc. – mówi Marta Petka-Zagajewska z Raiffeisen Banku. I dodaje, że do połowy roku produkcja powinna rosnąć w tempie 5 – 6 proc. – Taki jest realny obraz kondycji polskich przedsiębiorstw – mówi.
Na razie jednak wyniki przemysłu za pierwsze trzy miesiące dają nadzieję, że wzrost gospodarczy w I kwartale wyniesie około 3 proc. PKB. Ekonomiści zastrzegają jednak, że nie ma jeszcze kompletu informacji, by podać szczegółową prognozę dynamiki PKB. Brak chociażby danych o sprzedaży detalicznej w marcu, która w styczniu i w lutym wypadła słabo. Po dobrych danych o płacach w marcu jest jednak nadzieja na przełom w sprzedaży, co z kolei może polepszyć wynik konsumpcji prywatnej. Wzrostu PKB nie wesprą raczej inwestycje. Co prawda budownictwo stopniowo budzi się z zimowego snu: w marcu produkcja budowlano-montażowa była o ponad 36 proc. większa niż w lutym. A to dzięki przyspieszeniu w inwestycjach w infrastrukturę: produkcja w tej branży była o prawie 45 proc. większa niż miesiąc wcześniej. Jednak w skali roku cała budowlanka nadal jest na minusie: wartość produkcji w tej branży była o 10,8 proc. mniejsza niż w marcu 2009 roku. Stąd eksperci unikają huraoptymistycznych ocen stanu polskiej gospodarki.
– Jesteśmy w fazie powolnego ożywienia. Na pewno odbicie nie będzie u nas tak dynamiczne jak w krajach, które miały recesję – mówi Piotr Bielski z BZ WBK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama