Przez trzy lata lawirował między skłóconymi właścicielami spółki. W końcu może zająć się rządzeniem
Przez trzy lata lawirował między skłóconymi właścicielami spółki. W końcu może zająć się rządzeniem
Andrzej Klesyk będzie mógł wpisać do swojego CV kolejny sukces – ofertę publiczną PZU.
Wszystko, co osiągnął w swoim zawodowym życiu, to niewiele w porównaniu z zaplanowanym na maj debiutem. Ze sprzedaży akcji ubezpieczyciela do kasy jego właścicieli może wpłynąć co najmniej 5,5 mld zł. To jedna z największych giełdowych prywatyzacji w historii polskiego rynku.
Analitycy mówią wprost: PZU to pewniak, Klesyk nie powinien mieć problemów z przekonywaniem inwestorów do kupna akcji. Parcie na papiery największej w naszym regionie firmy ubezpieczeniowej jest tak duże, że już teraz wiadomo – akcje PZU sprzedadzą się na pniu.
Czy wiedział o tym Klesyk, przychodząc w 2007 roku do firmy? Ludzie, którzy go znają, twierdzą, że jest to prawdopodobne.
– Zawsze jest doskonale przygotowany – mówi jeden z rozmówców „DGP”. Twierdzi, że Klesyk to długodystansowiec, który potrafi zachować siły na ostatnie metry finiszu.
Przed PZU nie miał okazji wykorzystać swoich umiejętności w praktyce, bo zajmował się doradzaniem. Andrzej Klesyk przez lata był konsultantem w renomowanych firmach. Sztuki doradzania uczył się od najlepszych w Stanach Zjednoczonych. W USA, jako jeden z pierwszych Polaków, skończył renomowany Harvard Business School.
Klesyk doradzał, ale decyzje i odpowiedzialność brali na swoje barki inni. Sytuacja zmieniła się kilka lat temu, kiedy ruszył do walki o fotel prezesa wielkich, państwowych firm. Zaczął od PKO BP, nawet wygrywał konkursy, ale w ostatecznym rozrachunku nie dostał zgody państwowego właściciela.
Karta odwróciła się przy PZU. Spółka, skonfliktowana do granic absurdu, w której Eureko walczyło ze Skarbem Państwa, gorączkowo szukała drogi do kompromisu. Do tej pory wszelkie negocjacje kończyły się fiaskiem. Porozumienia chciał nowy minister skarbu Aleksander Grad, bo nad Polską pojawiła się groźba zapłacenia Eureko wielomiliardowej kary.
Wtedy pojawił się Klesyk. Nie wiadomo dokładnie, kto sprowadził go do spółki, ale jedno było pewne: miał poparcie Skarbu Państwa. Po dwóch latach od rozpoczęcia jego urzędowania obie strony zawarły kompromis.
Jaki był udział Klesyka w ugodzie? W negocjacjach pierwsze skrzypce grał minister skarbu i do niego należały najważniejsze decyzje. Klesyk mógł jednak mediować i służyć radą.
Teraz, kiedy konflikt zniknie, będzie naprawdę rządził.
– Prezesura w PZU to kamień milowy w jego karierze. Sam fakt, że w czasie kiedy szefował spółce, doszło do rozwiązania sporu rządu z Eureko, to jego ogromny, osobisty sukces – mówi Cezary Stypułkowski, były szef PZU, który Klesyka zna od dwudziestu lat.
Szef PZU ma ambitne plany. Problem polega na tym, że spółka traci udziały w rynku. Nie wypalił scenariusz przejęć w Europie Środkowo-Wschodniej, Klesyk przegrał wyścig o kupno działającej w naszym regionie części AIG.
– Jego zamierzenia są czasem zbyt ambitne, nawet jak na PZU – mówi osoba doskonale znająca branżę ubezpieczeniową.
Ale co to szkodzi? Nawet jeżeli uda mu się zrealizować tylko część planów, to i tak umocni PZU.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama