To już nie konflikt, ale otwarta wojna. Zarząd banku centralnego nie zamierza wykonać uchwały Rady Polityki Pieniężnej.
Kamienna twarz Zyty Gilowskiej, niespokojny szef NBP Sławomir Skrzypek, Anna Zielińska-Głębocka, członek RPP, której Skrzypek zarzucił mówienie nieprawdy. I towarzyszące spektaklowi szepty dziennikarzy zdumionych widowiskiem, które rozgrywa się na ich oczach.
To obraz wczorajszej konferencji po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej, która zmodyfikowała uchwałę z 2006 r. regulującą zasady tworzenia rezerw na ryzyko kursowe. Zmieniła ją tak, że NBP może wypłacić do budżetu około 8 mld zł swojego zysku za zeszły rok. Zarząd NBP mówi: weto, i zarzuca RPP złamanie prawa. Zdaniem zarządu podjęta wczoraj uchwała nie może działać wstecz, nie została skonsultowana z Europejskim Bankiem Centralnym i łamie zasady rachunkowości NBP. Dlatego, jak twierdzi zarząd NBP, działają nadal przepisy sprzed czterech lat, według których do budżetu nie powinno trafić więcej niż 4 mld zł.
Prezesowi banku centralnego Sławomirowi Skrzypkowi puściły nerwy, w momencie gdy Anna Zielińska-Głębocka, wybrana do Rady przez Sejm głosami rządzącej koalicji, uzasadniała podczas konferencji decyzję RPP. Mówiła, że nowej Radzie chodziło o doprecyzowanie zapisów starej uchwały, a samym zyskiem się nie zajmowano. W trakcie wystąpienia prezes podsunął jej kartkę.
– Pani mówi nieprawdę, nie może pani relacjonować posiedzenia – przeczytała na głos Zielińska-Głębocka.
Prawnicy zachodzą w głowę, kto miałby rozwiązać ten konflikt
Prawnicy zachodzą w głowę, kto miałby rozwiązać ten konflikt.
– Spór teoretycznie może rozstrzygnąć Trybunał Konstytucyjny, ale nie sądzę, żeby na gruncie obowiązujących ustaw udało mu się jednoznacznie określić, kto ma rację – uważa mecenas Marek Król z CMS Cameron McKenna.
Według niego niezbędna byłaby zmiana przepisów regulujących działanie banku centralnego.
– Ustawodawca po prostu nie wpadł na to, że Rada Polityki Pieniężnej wejdzie w spór kompetencyjny z jednym ze swoich członków, czyli prezesem Narodowego Banku Polskiego – mówi Marek Król.
Według radcy prawnego Jerzego Bańki doradzającego Związkowi Banków Polskich najprostszym wyjściem w tej sytuacji jest mediacja.
– To jest poważny problem prawny, bo mamy do czynienia ze sporem między organami jednej instytucji – mówi. Według niego spór między RPP a zarządem banku nie powinien wypłynąć na zewnątrz.
– Ci ludzie postawili na szali swój autorytet – dodaje Jerzy Bańka.
W sporze o zysk NBP chodzi o wielkość rezerwy na ryzyko kursowe. Bank centralny tworzy ją na wypadek, gdyby złoty znacznie się umocnił wobec innych walut. Wzrost wartości złotego powoduje, że obniża się wartość rezerw NBP w obcych walutach. Dla banku to koszt, który w ekstremalnych warunkach może spowodować dużą stratę. Tak było chociażby w 2007 r., kiedy umocnienie złotego spowodowało 12,4 mld zł straty NBP.



NBP będzie grał na czas
Jednak zarząd NBP do tej pory przy tworzeniu rezerwy nie uwzględniał odwrotnej sytuacji: możliwych dochodów w wypadku, gdy złoty się osłabia. Do tego zmusza go przyjęta wczoraj uchwała Rady Polityki Pieniężnej (RPP). Gdyby zysk NBP wyliczać według tych nowych reguł, mógłby być nawet dwukrotnie wyższy, niż uważają władze banku centralnego. Według nich zysk NBP za 2009 r. to 4,2 mld zł. Z tego 95 proc. ma trafić do budżetu.
I pewnie nie więcej, bo zarząd NBP nie zamierza stosować się do nowej uchwały RPP. Będzie grał na czas, bo zamierza rozważyć dalsze kroki prawne. Zarzuca Radzie, że przyjęła przepisy, które łamią zasadę, że prawo nie działa wstecz. Uchwała RPP ma bowiem dotyczyć bilansu za ubiegły rok. Według banku uchwała łamie też zasady rachunkowości przyjęte w NBP. Prezes Sławomir Skrzypek ma też pretensje do członków Rady, że nie poczekali na opinię Europejskiego Banku Centralnego w tej sprawie.
Rząd chce załagodzić
Na razie nie widać rozwiązania całej sytuacji. Ekonomiści uważają, że tworzenie wysokiej rezerwy na ryzyko nie jest potrzebne. Ich zdaniem dużo większym problemem jest narastający dług publiczny i ryzyko przekroczenia przez niego progu 55 proc. PKB w tym roku. A wyższa wypłata z NBP mogłaby zmniejszyć to ryzyko.
– Można się powstrzymać od tworzenia wysokich rezerw, bo osłabienie złotego z poprzednich lat stworzyło dużą poduszkę bezpieczeństwa. Jeśli zaś dług przekroczył drugi próg ostrożnościowy, co spowoduje konieczność cięć w budżecie, kraj mógłby wpaść w recesję – mówi Piotr Kalisz z Citi Handlowego.
Premier Donald Tusk zaprosił wczoraj członków RPP i władze NBP na spotkanie, by załagodzić konflikt. Trafił jednak w środek sporu i spotkanie nic nie przyniosło. A rząd ma tu swój interes, bo sam jest w sporze z prezesem NBP. Z jednej strony chce, by jak najwięcej pieniędzy z banku centralnego trafiło do budżetu. Z drugiej liczy, że Skrzypek zgodzi się na przedłużenie elastycznej linii kredytowej w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Dlatego minister Michał Boni jeszcze przed spotkaniem zbijał argumenty banku. Pytał, jak to możliwe, że NBP z jednej strony nie chce oddać zysku do budżetu, bo potrzebuje rezerwy na zagrożenia kursowe, a z drugiej twierdzi, że nie jest potrzebna linia kredytowa, która de facto ma zabezpieczać te ewentualne zagrożenia kursowe.
Sytuacja jest tym trudniejsza, że w myśl konstytucji NBP i RPP są organami niezależnymi od rządu. A linia sporu w Radzie przebiega między członkami wybranymi głosami obecnej koalicji a osobami z nominacji prezydenta. Dlatego rząd stara się przekonać, że ze sporem nie ma nic wspólnego. – To suwerenna decyzja RPP i NBP, a my z pokorą będziemy czekali na te rozwiązania – zapewniał wczoraj Boni.