Wyprzedaże ruszyły już w listopadzie. W latach poprzednich zaczynały się po świętach. Zniżki na niektóre towary w sklepach sięgają nawet 40 proc. Aż 28 proc. Polaków przyznaje, że zamierza kupować głównie towary przecenione.
W tym roku sezonowe obniżki oraz ostre promocje towarów ruszyły co najmniej miesiąc wcześniej niż w roku ubiegłym. To tylko potwierdza, że sieci handlowe obawiają się o tegoroczną przedświąteczną sprzedaż. O to, że nie będzie równie dobra jak w latach ubiegłych, kiedy obroty sklepów rosły w okresie przedświątecznym przynajmniej 30–40 proc. Szczególnie, że w Stanach Zjednoczonych tzw. czarny piątek, czyli dzień rozpoczęcia sezonu świątecznego w handlu, przypadający na ostatni weekend listopada, okazał się faktycznie czarny. Sprzedaż, mimo wcześniejszych oznak ożywienia gospodarki, zwiększyła się zaledwie o 0,5 proc.
W Polsce jest przewidywany spadek dynamiki w handlu spożywczym. Według Deloitte zamiast dwucyfrowej dynamiki będzie jednocyfrowa wynosząca najwyżej 5–8 proc.
– Tylko dobrze przygotowane akcje, nastawione na niską cenę, pozwolą osiągnąć wzrost sprzedaży. Do okresu zakupów przedświątecznych przygotowaliśmy się od roku – mówi Michał Kubajek z Tesco Polska.
Z badań przeprowadzonych przez Deloitte wynika, że aż 61 proc. Polaków deklaruje wydanie w sklepach tyle samo lub nawet więcej pieniędzy niż w ubiegłym roku. Średnio wydatki na rodzinę mają sięgnąć 1,5 tys. zł. Jednak aż 28 proc. konsumentów przyznaje, że nastawia się wyłącznie na zakup towarów przecenionych.
To potwierdza słuszność przygotowanych przez sklepy akcji. Np. Carrefour już w listopadzie oferował za każde wydane 100 zł na zabawki kupon na zakupy w sieci o wartości 40 zł.
– W grudniu ruszyła promocja dla posiadaczy karty Carrefour Visa. W każdy piątek do końca grudnia będzie można kupić wszystko 10 proc. taniej. Dodatkowo na zabawki i ubrania obowiązuje 20 proc. rabatu – informuje Maria Cieślikowska z Carrefour Polska.
O klienta walczy też Auchan.
– Codziennie proponujemy około 1 tys. produktów w obniżonej cenie – mówi Dorota Patejko z Auchan.
Sieci przyznają, że tegoroczne akcje są prowadzone na większą skalę niż przed rokiem. Obawy, i to uzasadnione, mają sklepy z elektroniką użytkową. W tym roku wydatki w Polsce na taki sprzęt spadły bowiem o 7–8 proc.
– Co roku jest obawa, że klienci będą chcieli zaoszczędzić na elektronice. W tym roku dodatkowo potęguje ją kryzys – wyjaśnia Wioletta Batóg z Media Saturn Holding Polska.



Pierwsza akcja rusza już na mikołajki. Wówczas ceny drobnego sprzętu elektronicznego i AGD zostaną obniżone od kilku do kilkunastu procent.
Mniej w tym roku wydamy też na odzież i obuwie. Według szacunków handel w tej branży zmniejszy się o około 6 proc. do kwoty 25,5 mld zł. Firmy handlowe z pierwszymi wyprzedażami ruszyły już w listopadzie. W sieci Ado cały asortyment został objęty 30-proc. zniżką. Podobnie było w Esprit, gdzie można było zrobić zakupy z 25-proc. rabatem, czy Benettonie, gdzie praktycznie z dnia na dzień przybywa towarów w strefie 30 proc. Obniżkami kuszą też Tatuum czy Gino Rossi.
– Obniżyliśmy ceny wybranych modeli o 30 do nawet 50 proc. – tłumaczy Monika Kleszczewska z KAN, właściciela marki Tatuum.
Zdaniem Andrzeja Falińskiego, dyrektora Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, promocje zorganizowane pod koniec listopada wystartowały zbyt wcześnie. W tym roku klienci nie podejmują decyzji zakupowych z aż tak dużym wyprzedzeniem.
– Za dwa tygodnie trzeba się spodziewać kolejnych, jeszcze większych promocji – podkreśla.
I dodaje, że sieci z branży spożywczej nie powinny obawiać się o swoje obroty. Zaoszczędzone w czasie kryzysu pieniądze konsumenci wydadzą, bo pojawiają się symptomy, że nadchodzą lepsze czasy.
– Trzeba pamiętać, że duża część osób w tym roku zrezygnowała z zagranicznych wyjazdów, a to oznacza, że pieniądze przeznaczone na ten cel są do wydania – uważa Andrzej Faliński.
Eksperci przestrzegają jednak, by uważać na promocje, które mogą być mylące. Czasem sieci, zanim obniżą cenę, podnoszą wartość produktu.
– To stosowana praktyka, znana nam z ubiegłorocznych kontroli. Jej ściganie i karanie jest jednak w praktyce niemożliwe. Dlatego zjawisko można wyeliminować tylko omijając nieuczciwie działających przedsiębiorców – mówi Małgorzata Cieloch z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.