Rynek kolportażu prasy czekają zmiany. Kryzys wymusi likwidację nierentownych punktów sprzedaży i lepszą dystrybucję gazet. Znaczenie będzie miało też to, kto zostanie udziałowcem Ruchu.
Ruch należący w 56,9 proc. do Skarbu Państwa pójdzie pod młotek, podobnie jak inne spółki wpisane właśnie przez rząd na listę prywatyzacyjną. Do Ruchu należy obecnie prawie połowa rynku dystrybucji prasy w Polsce. To, w jakim kierunku rozwijać się będzie spółka, będzie miało wpływ na przyszłość wydawców prasy. Dlatego – jak dowiedziała się GP – znowu rozważać zaczęli koncepcję udziału w prywatyzacji jednego z największych polskich kolporterów. Pięć lat temu powołali nawet konsorcjum, ale ostatecznie w pierwszej prywatyzacji spółki nie wzięli udziału.
– Trzeba to poważnie rozważyć. Nie wszystkich będzie pewnie na to stać, ale wpływ na to, w jakim kierunku pójdzie Ruch, może być dla nas kluczowy – mówi GP jeden z wydawców.

Rynek się zmienia

Na zakup akcji spółki wydawcy musieliby wyłożyć, według różnych szacunków 220–250 mln zł. Ale wejście w tym momencie na rynek kolportażu prasy może im się opłacić. Czekają go bowiem zmiany wymuszone przez kryzys. Kolporterzy szukają dziś oszczędności i przymierzają się do rezygnacji z nierentownych lokalizacji. Z drugiej strony naciskają też wydawców, żądając od nich wyższych marż. Na dodatek, ogłoszenie w ostatnich dniach przez Kolporter, największego konkurenta Ruchu, poszukiwań inwestora dla swojej sieci 900 salonów prasowych, wywołało dyskusję na temat opłacalności biznesu, jakim jest sprzedaż prasy.
– Akurat o to jestem spokojny. Dystrybucja prasy opłaca się i wciąż będzie się opłacać. Wprawdzie nakłady spadają, ale liczba tytułów przybywa. Wszystko zależy więc od jakości kolportażu i dobrego zarządzania – uważa Maciej Hoffman, dyrektor generalny Izby Wydawców Prasy.
Podobnego zdania jest Bogdan Ścibut, członek zarządu Ruchu ds. kolportażu, który przypomina, że polski rynek wart jest około 3 mld zł i przychodowo jest dość stabilny. Rynek – jak dodaje – czekają jednak odkładane wcześniej zmiany.
– Kryzys uwypuklił wiele niedociągnięć i błędów popełnionych w latach ubiegłych, które trzeba będzie naprawić. Nie utrzyma się dziś tak rozbudowana, licząca ponad 65 tysięcy punktów sprzedaży sieć punktów sprzedaży prasy w całym kraju. Mogłaby być ona istotnie mniejsza, ale pod względem oferty powinna być lepiej sprofilowana i dopasowana do potrzeb czytelnika. Wtedy będzie bardziej rentowna. W tym kierunku powinniśmy iść. Teraz w dystrybucji jest sporo przypadkowości – mówi Bogdan Ścibut.
Wydawcy też przyznają, że liczba punktów sprzedaży nie jest dla nich najważniejsza.



– Liczy się lokalizacja. Samych punktów mogłoby być około 30 tys., ale ważne, by były to odpowiednio rozlokowane kioski czy salony – mówi Maciej Hoffman.
Sam Kolporter też podkreśla, że z dystrybucji prasy nie zamierza rezygnować. Choć rozważa nawet sprzedaż sieci, to Maciej Topolski, rzecznik Kolportera, podkreśla, że spółka chciałaby zachować możliwość dostarczania do niej prasy.
– Nie zamierzamy z tego rezygnować i uważamy, że ten rynek ma przed sobą przyszłość. Ale wiele musi się zmienić. Prasa musi być znowu zyskownym towarem i to nie tylko dla wydawców, lecz także dla detalistów – mówi Maciej Topolski.

Chcemy większych marż

Kolporter narzeka, że opłacalność biznesu spada z roku na rok. A winni są głównie wydawcy prasy i ich wojny cenowe.
– Gdy gazeta kosztuje złotówkę, rentowność jej sprzedaży jest niewielka. Dla właścicieli sklepów i kiosków jest coraz mniej atrakcyjnym towarem, bo z tej samej powierzchni sprzedażowej osiągają coraz mniejszy zysk – dodaje Maciej Topolski.
Podczas czerwcowego spotkania z Izbą Wydawców Prasy spółka przedstawiła żądania podwyższenia przez wydawców marży dystrybutorów o 5–6 punktów procentowych, a także wydłużenie terminów płatności. Obecnie średnia marża Kolportera, jak mówi spółka, to około 30 proc., w punktach sprzedaży detalicznej to z kolei 14–20 proc. Kielecka firma jednocześnie przekonuje, że wydawcy powinni podnieść ceny egzemplarzowe, argumentując, że w innych krajach nie obniżyło to sprzedaży gazet. Wydawcy na podwyżkę marż – czyli rezygnację ze swojego zarobku – nie chcą się zgodzić. Na rozmowy są otwarci, pod warunkiem jednak że Kolporter nie będzie zalegał z płatnościami. Eksperci dodają, że wojna cenowa się skończyła, a Kolporter próbuje wykorzystać silną pozycję rynkową, by wymusić ustępstwa na wydawcach.
Maciej Hoffman przestrzega przed podwyższaniem marż.
– Zmieni się struktura sprzedaży. Niestety, więcej gazet trafi do hipermarketów, a to oznacza gorszą sprzedaż wysokonakładowych dzienników i czasopism. Z punktu widzenia wydawców najbardziej efektywna jest sprzedaż w kioskach i salonach prasowych – mówi Maciej Hoffman.