Jawny sabotaż - tak minister skarbu Aleksander Grad nazywa list przeciwników sprzedaży stoczni szczecińskiej skierowany do katarskiego inwestora.

"Wywołał duże zamieszanie, pomimo tego, że audyt prawny i analizy były wcześniej zrealizowane. Nasz inwestor na życzenie banków, które są gwarantami (transakcji-PAP) poprosił o dodatkową analizę prawną i czas na to, by on i instytucje finansowe mogły się z tym zapoznać" - powiedział minister skarbu Aleksander podczas środowej konferencji prasowej.

Minister podkreślił, że w ocenie MSP zastrzeżenia wyrażone w liście nie mają podstaw prawnych. "Zostały tak napisane, że mogły być źle zrozumiane przez inwestorów" - dodał.

"To jest świadome działanie, próba sabotażu i wywrócenia całego procesu" - powiedział Grad. Według niego ma to uniemożliwić wejście inwestora i rozpoczęcie budowy statków.

Prezes szczecińskiego Stowarzyszenia Obrony Stoczni Lech Wydrzyński powiedział w TVN24, że 15 lipca Stowarzyszenie wysłało list do katarskiego inwestora, który zakupił majątek byłej Stoczni Szczecińskiej Nowa.

W liście Stowarzyszenie ostrzega inwestora, że pewne składniki Stoczni Szczecińskiej Nowa mają poważne wady prawne. Wydrzyński pisze też, że stocznia "powstała z majątku Stocznia Szczecińska Porta Holding SA, przejętego w sposób bezprawny/przestępczy".

"Istnieją powody, by przypuszczać, że Stocznia Szczecińska Nowa SA stała się w latach 2003-2009 działającą na wielką skalę pralnia brudnych pieniędzy, jako że budowane wówczas statki były sprzedawane po cenie zaniżonej o 30-50 proc. (...), podczas gdy kwotę rządowej pomocy udzielonej stoczni w tamtym okresie szacuje się na ponad milion euro. Znakomita część tej pomocy mogła trafić do osób prywatnych" - czytamy dalej w liście, do którego dotarła TVN24.