Żywność jest droga, bo niskiej podaży na rynku wewnętrznym nie niweluje drogi import. Niższych cen nie są w stanie wynegocjować nawet duże sieci handlowe. Jeśli złoty będzie słaby, a pogoda niekorzystna dla zbiorów, sytuacja nie zmieni się do końca roku.
Żywność jest coraz droższa, bo w czasie zbiegły się dwa czynniki. Pierwszy to niska podaż na rynku krajowym, zwłaszcza mięsa oraz owoców i warzyw. Drugi to drogi import.
– Za wzrost cen mięsa oraz wyrobów mięsnych odpowiada w największym stopniu spadek pogłowia trzody chlewnej. Na koniec marca spadło ono do 13,3 mln sztuk. To o 15,5 proc. mniej w porównaniu z poprzednim rokiem. Jest to największy spadek od 30 lat – zauważa Andrzej Pawelczak ze spółki Animex.
– Załamanie produkcji wieprzowiny jest większe niż się spodziewano. W ubiegłym roku doświadczaliśmy tego samego, ale ceny były stabilizowane przez import. Teraz przez deprecjację złotego import znacznie podrożał – mówi Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.

Ceny wzrosły też w Unii

Poza tym, jak dodaje, spadek podaży żywca jest też widoczny na rynku Unii Europejskiej, więc tam ceny też wzrosły.
– To samo dotyczy cukru, który drożeje na rynkach światowych. A u nas zbiory buraków w ubiegłym roku były o jedną trzecią mniejsze niż rok wcześniej, więc produkcja cukru spadła o 30 proc. – dodaje Krystyna Świetlik.
Według danych GUS na koniec I kwartału wieprzowina była droższa aż o 11,3 proc. niż rok wcześniej. Ta tendencja utrzymywała się także w kwietniu, bo tylko w ciągu poprzedniego miesiąca mięso wieprzowe i drób podrożały o 2,2 proc. Podobne zależności widać też w cenach cukru. W marcu ceny w ujęciu rocznym wzrosły prawie o 18 proc. W ciągu kwietnia zwiększyły się o 4,4 proc.
Dynamicznie drożeją także warzywa. W ciągu poprzedniego miesiąca ich ceny skoczyły o 6,8 proc. Tutaj także niska podaż to – tym razem – nie tylko efekt sezonowy.
Dodatkowym czynnikiem, który ma wpływ na ceny, jest eksport. Według Krystyny Świetlik jego znaczenie nie jest jednak duże ze względu na barierę popytową u głównych odbiorców handlowych. Ale np. na rynku wołowiny pozytywne tendencje eksportowe są jednak wyraźne.
– Eksport nie rośnie tak dynamicznie jak w poprzednich latach, ale jest zapotrzebowanie na produkty z Polski. Nie zmniejszył się też eksport wyrobów mleczarskich – mówi ekspert IERiGŻ.
– Z eksportu pochodzi już około 30 proc. naszych całkowitych wpływów. Pracujemy nad jego dalszym wzrostem. Polskie wyroby mogłyby być bardziej konkurencyjne, gdyby nie ceny żywca, który w Polsce jest droższy niż w Danii, Holandii czy Niemczech – zauważa Andrzej Pawelczak.



Dyktat producenta

Zdaniem Andrzeja Gantnera, członka zarządu Polskiej Federacji Producentów Żywności, fakt, że dzięki osłabieniu się złotego producenci zyskali nowe rynki zbytu dla swoich towarów, powoduje, że nie muszą się już skupiać na walce o rynek wewnętrzny.
– To ratuje ich przed walką cenową na krajowym rynku – uważa Andrzej Gantner.
Podwyżki cen w hurcie coraz bardziej widoczne są w detalu. Już nawet największe sieci handlowe mają trudności z wynegocjowaniem niskich cen u swoich dostawców.
– Jeżeli rośnie cena rynkowa danego produktu, np. z powodu ograniczonej dostępności, to nasze możliwości negocjacji z dostawcą tego produktu są ograniczone. Ostatni przykład dotyczy cen mięsa wieprzowego. Są jednak produkty, które wyraźnie tanieją, np. nabiał – wyjaśnia Michał Kubajek z biura prasowego Tesco Polska.
Zmiany cen na półkach sklepowych nie zawsze wynikają z decyzji samych producentów. Duży wpływ na nie mają też dystrybutorzy.
– Odnotowane w naszych segmentach podwyżki producentów w lutym i marcu dotyczą tylko niektórych produktów i wyniosły ok. 1–2 proc. Absolutnie nie rekompensuje to wzrostu kosztów produkcji, na które składają się podwyżki cen energii, opakowań oraz surowców importowanych – zauważa Joanna Bancerowska, rzecznik prasowy Agros Nova.
Według niej, dodatkowa trudność to oszacowanie tegorocznych plonów oraz kursu euro i dolara, który wpływa na ceny surowców importowanych, w tym opakowań.
– Nie można więc odpowiedzialnie wyrokować w sprawie przyszłych cen, a tym bardziej zagwarantować, że podwyżek nie będzie. Na pewno chcielibyśmy ich uniknąć, bo w trudnych kryzysowych czasach cena jest najbardziej wrażliwym elementem strategii rynkowej. Mamy świadomość, że gdy konsumenci oszczędzają i spada dynamika sprzedaży żywności, każda podwyżka hamuje popyt – zapewnia Joanna Bancerowska.

Czeka nas stabilizacja

Według Krystyny Świetlik ceny żywności będą rosły jeszcze przez dwa, trzy miesiące. W lecie ich dynamika powinna wytracać tempo – co jest efektem sezonowym.
– Tendencje z pierwszych miesięcy tego roku będą się utrzymywały do końca półrocza. Ale już w kolejnych miesiącach dynamika cen powinna spadać. Zadziałają czynniki spadającego popytu – uważa ekspert IERiGŻ.
Według niej na koniec półrocza ceny żywności średnio będą wyższe o około 5 proc. niż te z końca ubiegłego roku. Na koniec 2009 roku ten wzrost może wynosić 3,5–4 proc.
Krystyna Świetlik dodaje, że wszelkie prognozy wzrostu cen obarczone są dużym błędem, bo jest zbyt wiele zmiennych, które trudno przewidzieć. Choćby pogoda.
– Czynnikiem ryzyka jest też kurs walutowy czy ceny paliw. Jeśli złoty zacznie się umacniać, a zbiory będą porównywalne z ubiegłorocznymi, ceny się ustabilizują – dodaje.
Podobnie uważa Andrzej Gantner.
– Ze względu na niedobór żywności nie tylko w Polsce, ale i na świecie, nie liczyłbym na spadek cen, a właśnie na ich stabilizację. Można jej oczekiwać już w II półroczu – uważa.