Banki wykorzystują ostatnią poprawę koniunktury na rynkach kapitałowych i kuszą klientów lokatami uzależnionymi od wzrostu indeksów giełdowych. Takie produkty pojawiły się w ostatnim czasie w ofercie kilku banków.
Jeszcze do niedawna trudno było znaleźć na rynku lokaty strukturyzowane, w wypadku których zysk rósłby wraz z wzrostem krajowych lub zagranicznych indeksów giełdowych. Było to związane po prostu z niewiarą większości inwestorów w takie wzrosty – zauważa Paweł Majtkowski, analityk finansowy firmy Finamo.
Takim lokatom nie tylko nie sprzyjała giełdowa bessa, ale także polityka depozytowa samych banków. Rozpoczęta jesienią 2008 r., wojna na depozyty wywindowała bowiem oprocentowanie tradycyjnych lokat w okolicę 10 proc., podczas gdy na rynkach akcji o takich stopach zwrotu do niedawna można było tylko pomarzyć.
Jednak powoli okres wysoko oprocentowanych depozytów się kończy. Kolejne obniżki stóp procentowych NBP sprawiły, że tylko nieliczne banki komercyjne skłonne są płacić jeszcze za roczne depozyty po 6–7 proc.
– Zarówno banki, jak i niektórzy ich klienci zauważyli, że na rynkach kapitałowych nastąpiło już wyraźne odbicie – poziomy indeksów są już na poziomie o 30 proc. wyższym niż podczas dołka koniunkturalnego sprzed dwóch miesięcy – uważa Alfred Adamiec, główny ekonomista Noble Banku.
Rzeczywiście, od 17 lutego, gdy indeks największych rodzimych spółek spadł do poziomu 1327 punktów, WIG20 zyskał już ok. 30 proc. O ponad 20 proc. w tym czasie urosły też główne wskaźniki na giełdach amerykańskich.
– Inwestorów, którzy szukają możliwości wyższego zysku, a boją się inwestować sami lub za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych, kuszą więc właśnie takie strukturyzowane lokaty – dodaje Alfred Adamiec.
– Lokaty inwestycyjne banków w większości chronią kapitał przed skutkami kolejnych spadków, jeśliby one nastąpiły – zauważa Paweł Majtkowski.
Jego zdaniem trzeba jednak pamiętać, że gdy produkt chroni przed spadkami, na przykład poprzez gwarancję kapitału, to musi to generować dodatkowe koszty, które powodują, że udział w ewentualnym wzroście indeksu będzie niższy, niż gdyby klienci banków robili to na własna rękę.
Optymistyczną wizję potencjalnych zysków kreślą też klientom same banki.
– Według analiz Domu Inwestycyjnego BRE Banku jeszcze w I półroczu 2009 r. WIG20 ma szanse wzrosnąć powyżej 2000 pkt – mówi Magdalena Wójcik, odpowiedzialna za produkty strukturyzowane w MultiBanku, który zaoferował ostatnio swoim klientom lokatę inwestycyjną Profit. Jej oprocentowanie jest oparte na zmianie kontraktów terminowych na indeks WIG20.
Banki kuszą nie tylko perspektywami wzrostu rodzimych indeksów. W kwietniu Bank BPH wypuścił na rynek lokatę ProIndex, gdzie oprocentowanie uzależnione jest od wzrostu amerykańskiego wskaźnika giełdowego Standard & Poor’s 500.
– Zdecydowaliśmy się na zaoferowanie takiego produktu, gdyż naszym zdaniem ekspozycja na giełdy, aczkolwiek w formie produktu z gwarancja kapitału, ponownie nabiera sensu. Nasz wybór padł na rynek amerykański jako ten, który jest ciągle postrzegany jako wiodący rynek giełdowy, nadający kierunek giełdom z innych regionów i krajów – tłumaczy Jacek Ostas, dyrektor biura strukturyzowanych produktów inwestycyjnych Banku BPH.