Do Ministerstwa Gospodarki wpłynęły zgłoszenia o chęci wybudowania do roku 2020 w Polsce nowych elektrowni o mocy 25 tys. MW. Według resortu wybudowanych zostanie jedynie 12,6 tys. MW.
Przyjęty w grudniu 2008 r. pakiet energetyczno-klimatyczny zakłada m.in., że polskie działające obecnie elektrownie w latach 2013-2019 zakupią na aukcjach jedynie część uprawnień do emisji CO2. Docelowo przedsiębiorstwa energetyczne będą zobowiązane do nabycia na aukcjach 100 proc. uprawnień w 2020 roku.

Na wszelki wypadek

Darmowe uprawnienia po roku 2013 otrzymają także nowo powstałe projekty inwestycyjne w energetyce, których realizacja została fizycznie rozpoczęta przed 31 grudnia 2008 r. Wszystkie inwestycje rozpoczęte po tym terminie będą musiały kupować całość potrzebnych pozwoleń na emisję CO2. Dlatego pod koniec grudnia 2008 r. nastąpił wysyp zgłoszeń o rozpoczętych inwestycjach w nowe moce wytwórcze. Wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak poinformował, że do Ministerstwa Gospodarki wpłynęły zgłoszenia na 25 tys. MW, nieoficjalnie mówi się, że plany sięgają nawet ok. 35 tys. MW.
- To absurdalna liczba. Zgłoszenie niewiele kosztowało, wystarczyło wypisać parę formularzy i złożyć je na wszelki wypadek. Takie wnioski zgłosiły wszystkie podmioty energetyczne obecne na polskim rynku. Mam jednak bardzo poważne wątpliwości, czy Komisja Europejska podzieli ten tok rozumowania. Im szybciej poznamy zdanie Komisji w tej sprawie, tym lepiej - ocenia Grzegorz Górski, prezes Electrabel Polska.
Jego zdaniem, aby rozwiać wszystkie wątpliwości w tej sprawie, trzeba jak najszybciej przygotować dokument określający, w jaki sposób nastąpi rozdział darmowych uprawnień na emisję CO2. Musi również powstać lista instalacji, które otrzymają darmowe uprawnienia. Bez tej wiedzy ostateczne decyzje inwestycyjne nie zostaną podjęte.

Weryfikacja planów

W wybudowanie wszystkich zgłoszonych mocy nie wierzy także Ministerstwo Gospodarki.
- Jeżeli z tego powstanie 20-30 proc., to i tak będzie sukces - mówi o planowanych inwestycjach Joanna Strzelec- -Łobodzińska, wiceminister gospodarki.
Joanna Strzelec-Łobodzińska informuje, że stan przygotowania wniosków, jakie trafiły do resortu gospodarki, jest bardzo zróżnicowany: od bardzo poważnych i zaawansowanych po takie, gdzie w jednej lokalizacji są trzy projekty.



- Naturalne jest więc, że wnioski te będą podlegały weryfikacji. Naszą intencją nie jest wycinanie tych projektów, ale nie mogą to być też projekty oderwane od rzeczywistości. Ocena wniosków wymaga rozmów z każdym inwestorem z osobna - dodaje Joanna Strzelec-Łobodzińska.
Pozytywnie zweryfikowane projekty znajdą się na liście, która trafi pod obrady Rady Ministrów. Według zapewnień Joanny Strzelec-Łobodzińskiej taka lista może powstać nawet w ciągu miesiąca. Po zaakceptowaniu przez Radę Ministrów zostanie ona przekazana Komisji Europejskiej.

Spory interpretacyjne

Licytacji, kto wybuduje więcej, dałoby się uniknąć, gdyby było wiadomo, co kryje się pod terminem fizycznie rozpoczęte działania inwestycyjne. Kto tylko mógł zgłaszał chęć wybudowania elektrowni, a teraz się zastanawia, jak rozumieć termin fizycznie rozpoczęte działania inwestycyjne. Zdaniem części energetyków pod pojęciem fizycznie rozpoczęty proces inwestycyjny może się kryć nawet wystąpienie do PSE Operator o wydanie warunków przyłączenia nowej elektrowni do sieci lub wystąpienie o budowę.
- Można to jednak również interpretować tak, że te kryteria spełnią tylko budowane bloki w elektrowniach Łagisza i Bełchatów - mówi Grzegorz Górski.
Z taką interpretacją nie zgadza się jednak prof. Krzysztof Żmijewski z Politechniki Warszawskiej.
- Derogacja unijna jest bardzo wyraźna. Udawanie, że nie wiemy, o co chodzi, jest bez sensu. Kluczowe jest sformułowanie, że w przypadku elektrowni chcących otrzymać część darmowych uprawnień do emisji CO2 musiało nastąpić fizyczne rozpoczęcie prac. To oznacza, że ktoś musiał do 31 grudnia 2008 r. wejść na plac budowy i tam pogrzebać. Grzebanie w ziemi musi być udokumentowane, musi istnieć np. protokół wierceń geologicznych czy książka wierceń. Wystarczy nawet jedno wiercenie, to jest pogrzebanie w ziemi, więc można uznać, że jest to fizyczne rozpoczęcie inwestycji. Przygotowanie 10 skoroszytów papieru to nie jest fizyczne rozpoczęcie - twierdzi Krzysztof Żmijewski.
Jego zdaniem, większość zgłoszeń nie jest warta papieru, na którym została zgłoszona. Tak, według prof. Żmijewskiego, jest w przypadku ok. 16,5 tys. MW. Jego zdaniem 13,5 tys. MW może na pewno liczyć na przyznanie części darmowych uprawnień do emisji CO2, a w przypadku 5 tys. MW sprawa jest wątpliwa.