Hurtowe ceny w kontraktach na przyszły rok są o połowę wyższe niż rok temu, dlatego przedsiębiorcy zaczynają szukać alternatywy.
Odbiorcy przemysłowi zdali sobie sprawę, że wzrost cen prądu nie będzie zjawiskiem przejściowym i zastanawiają się, czy pogodzić się z trwałym pogorszeniem rentowności, czy zadbać o zapewnienie sobie tańszych dostaw.

Mieć własny prąd

Dziennik Gazeta Prawna
W lepszej sytuacji są firmy, które same wytwarzają energię. Jak KGHM, który jest największym w Polsce konsumentem prądu i jednym z najważniejszych odbiorców błękitnego paliwa. Sporą część, bo ok. 20 proc. potrzebnej energii, czerpie z własnych źródeł. Udział rachunków za prąd w kosztach firmy to ok. 5,5 proc., dlatego rosnące ceny to dla firmy poważne obciążenie. – Trwają rozmowy handlowe z partnerami, dlatego nie możemy wypowiadać się na temat przyszłych kontraktów. Priorytetem jest zawsze zapewnienie ciągłości produkcji i bezpieczeństwa dostaw – mówi nam Lidia Marcinkowska, dyrektor naczelny ds. komunikacji.
Jastrzębska Spółka Węglowa (JSW) od lat stawiała na własne źródła energii, wykorzystując m.in. kopalniany metan czy odpady poprodukcyjne. Jednak w procesie restrukturyzacji sprzedała „energetyczną nogę” PGNiG Termika. – Teraz jesteśmy tylko dostawcą paliwa dla nich – mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW. Pojawił się pomysł zagospodarowania terenów po nieczynnej kopalni Krupiński – miałaby tam powstać elektrownia szczytowo-pompowa. – Ale to nie byłaby nasza inwestycja, ten teren już nie należy do nas – dodaje.
– W większości naszych zakładów mamy własne źródła wytwarzania energii wykorzystujące gazy hutnicze jako paliwo. W koksowni w Zdzieszowicach elektrociepłownia opalana jest gazem koksowniczym. Także piec w naszej krakowskiej walcowni gorącej wykorzystuje gazy hutnicze – wylicza Tomasz Ślęzak z zarządu ArcelorMittal Poland. Twierdzi jednak, że rozbudowa tych mocy jest nieuzasadniona, ponieważ obecnie wykorzystywany jest do produkcji niemal cały wolumen tych gazów. Z kolei budowa nowych mocy w oparciu o paliwa stałe czy gazowe nie wchodzi w rachubę, bo takie niewielkie projekty są niekonkurencyjne w stosunku do dużych „zawodowych” elektrowni.
– Realizujemy dużą inwestycję w dąbrowskiej elektrociepłowni dotyczącą odzysku energii. To turbiny wykorzystujące energię kinetyczną gazu wielkopiecowego na 25 MW zainstalowanej mocy. Ich koszt to blisko 150 mln zł. Pod względem inwestycyjnym zwyczajnie nie bardzo nas stać na większy wysiłek – tłumaczy Tomasz Ślęzak. Jego zdaniem większość takich projektów nie broni się pod względem finansowym. Dotyczy to także projektów ze źródeł odnawialnych. Ślęzak przyznaje, że spółka liczy się z dalszymi wzrostami cen energii, a co za tym idzie, niższą marżą na swoje produkty.

OZE uzupełnią braki?

Obok ceny energii wyzwaniem staje się rosnące zapotrzebowanie. Wszyscy pamiętają lato 2015 r. i powrót ograniczeń dostaw dla przemysłu, czyli 20. stopień zasilania. Taka sytuacja może się powtórzyć.
Jak tłumaczy Marek Kornicki, wicedyrektor departamentu zarządzania systemem PSE Operator, szczyty zapotrzebowania na moc w lecie odnotowujemy ok. godz. 13. Na wysokość zapotrzebowania mają wpływ coraz bardziej powszechniejące urządzenia klimatyzacyjne. To one odpowiadają za to, że obecnie także okres wiosenno-letni staje się dla operatora wyzwaniem, a nie tylko jesień i zima, kiedy z powodu długich wieczorów zużywa się więcej prądu.
Jednym z paradoksów obecnej sytuacji w energetyce jest to, że niechętnie widziana w Polsce przez obecny rząd energetyka odnawialna jest coraz tańsza. Na europejskim rynku dostępne są na przykład nowoczesne turbiny wiatrowe, z których można czerpać energię po ok. 150 zł/MWh, co jest stawką o ok. 40 proc. niższą od cen energii na Towarowej Giełdzie Energii.
– Mam wielu klientów zainteresowanych własnymi farmami wiatrowymi lub ogniwami fotowoltaicznymi. Tym, co blokuje rozwój, są przepisy – mówi jeden z rozmówców. Jego zdaniem jesteśmy coraz bliżej chwili, w której zagraniczni inwestorzy oprócz ogólnych warunków makroekonomicznych będą pytać o to, czy i na jakich warunkach cenowych w kraju dostępne są tanie źródła energii odnawialnej.
Pierwszym przykładem inwestora, który postawił na zieloną energię, jest fabryka Mercedesa, która będzie zasilana w 100 proc. z odnawialnych źródeł.
Jednak oprócz rozwijanych dotychczas projektów farm wiatrowych szans na nowe inwestycje raczej nie widać. Uchwalenie ustawy, wprowadzającej m.in. minimalne odległości wiatraków od zabudowań mieszkalnych, zablokowało rozwój tego sektora w Polsce na dobre. Wygląda też, że tylko prywatni inwestorzy będą zainteresowani OZE, bo trudno o jednoznaczne deklaracje w tej sprawie ze strony firm państwowych.