Urzędnicy Narodowego Centrum Badań i Rozwoju twierdzą, że muszą okroić finansowanie ze względu na unijne regulacje. Prawnicy uważają, że polska agencja błędnie interpretuje przepisy.
Urzędnicy Narodowego Centrum Badań i Rozwoju twierdzą, że muszą okroić finansowanie ze względu na unijne regulacje. Prawnicy uważają, że polska agencja błędnie interpretuje przepisy.
/>
BRIdge Alfa ‒ dla większości osób to zupełnie nieznane pojęcie. Dla start-upowców i funduszy inwestycyjnych to jednak program przypominający złote runo. Dzięki unijnemu finansowaniu i konkursom organizowanym w Polsce przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBR) wiele świetnych pomysłów ze świata nauki może doczekać się sukcesu w biznesie. Przykłady? Stworzenie metody bezinwazyjnego badania drożności żył i tętnic czy system przewidywania awarii dużych maszyn przemysłowych. Łącznie ok. 1 mld zł rocznie wpompowanych jest w obiecujące polskie przedsięwzięcia. Sęk w tym, że program BRIdge Alfa właśnie upada.
10 sierpnia 2018 r. na stronie internetowej NCBR pojawił się komunikat, który zmroził całą branżę start-upową. Dotyczy on nowelizacji unijnego rozporządzenia nr 2018/1046, które zmienia definicję beneficjenta wspólnotowych programów.
„Z chwilą wejścia w życie rozporządzenia 2018/1046/UE, tj. z 2 sierpnia 2018 r. przesądzono, że jedynie projekty grantowe, w których kwota pomocy jest niższa niż 200 tys. euro mogą zachować dotychczasową strukturę, w której beneficjentem jest podmiot udzielający pomocy dalszym podmiotom. W konsekwencji pomoc o wartości równej lub wyższej od 200 tys. euro nie może być przekazywana w dotychczasowej strukturze projektów grantowych” ‒ czytamy na stronie NCBR. W uproszczeniu: zdobywcy grantów będą mogli uzyskać z centrum co najwyżej niespełna 1 mln zł. Czyli zdecydowanie zbyt mało na realizację choćby średniej wielkości projektu.
‒ Problem bardzo poważny i uważam, że to jeden z przykładów, że niestety w Unii Europejskiej kompletnie się nie liczymy. Żaden urząd, instytucja nie podjął próby zablokowania lub zmiany treści tego rozporządzenia ‒ przekonuje Dariusz Sikora, senior manager GMK Management zarządzającego GMK FIZAN, ekspert specjalizujący się w tematyce finansowania start-upów.
Jego zdaniem nowa definicja beneficjenta wywraca rynek inwestowania w start-upy w Polsce do góry nogami.
‒ Dla przykładu sam stałem przed inwestycją, w której fundusz inwestycyjny wspólnie z NCBR miał dofinansować spółkę, w zamian za udziały w niej, kwotą rzędu 3 mln zł. Teraz okazuje się, że to będzie mijało się z celem, bo inwestycja na poziomie 200 tys. euro, czyli 1 mln zł, traci całkowicie sens i powoduje, że projekt start-upu prawdopodobnie nie ujrzy światła dziennego. Jak wiele innych w kraju ‒ wskazuje Dariusz Sikora.
W polskim środowisku start-upowym zawrzało. Informacja o zmianach w programie BRIdge Alfa rozchodzi się od firmy do firmy. Niemal wszędzie reakcja jest podobna: ‒ To koniec innowacyjności budowanej przez małe firmy w UE. I wielki prezent dla największych, rozwiniętych już korporacji.
Niektórzy prawnicy przekonują jednak, że kłopot jest ‒ ale nie tyle z samym rozporządzeniem, co raczej z jego interpretacją. O przygotowanie analizy poprosiliśmy prawników Crido Legal J. Ziółek i Wspólnicy ‒ radcę prawnego Magdaleną Purol, prawniczkę specjalizującą się w prawie pomocy publicznej Agnieszkę Rzemieniewską oraz kierującego tym zespołem adwokata dr Szymona Sypa. Konkluzja? Nie jest wcale tak źle.
‒ Wydaje się, że przedstawiona wykładnia NCBR zmienionej definicji „beneficjenta” nie jest zgodna z celem rozporządzenia, którym jest rozszerzenie, a nie ograniczenie zakresu potencjalnych beneficjentów oraz „określenie bardziej elastycznej definicji beneficjentów w kontekście pomocy państwa” ‒ wskazuje dr Szymon Syp. O wadliwości przyjętej w Polsce wykładni świadczyć może również to, że zgodnie z treścią rozporządzenia definicja beneficjenta nie zmienia się wcale wraz z 2 sierpnia 2018 r., lecz z mocą wsteczną ‒ od 1 stycznia 2014 r.
‒ Przyjęcie, że od początku obowiązywania zmienionej definicji „beneficjenta” nie jest dopuszczalne przyznanie grantobiorcy wsparcia w kwocie przekraczającej 200 tys. euro prowadziłoby więc do uznania, iż część projektów grantowych w obecnej perspektywie finansowej (od początku 2014 r.) była realizowana niezgodne z prawem. Grantobiorcy mieliby więc obowiązek zwrotu wielomilionowych kwot do budżetu UE, jeżeli po 1 stycznia 2014 r. uzyskali wsparcie z funduszy unijnych w ramach projektów grantowych w zakresie, w jakim wsparcie to przekroczyło równowartość 200 tys. euro ‒ podkreśla mec. Magdalena Purol. A trudno podejrzewać unijnych decydentów o taki zamysł.
„Zmianę definicji »beneficjenta« należy więc rozumieć zgodnie z celem rozporządzenia 2018/1046 jako jej rozszerzenie i uelastycznienie. Zgodnie ze zmienioną definicją państwa członkowskie zyskały prawo do przyznania, z zastrzeżeniem określonych warunków, statusu beneficjenta podmiotowi, który przyznaje dofinansowanie. W przypadku projektów o wartości kwoty pomocy dla poszczególnych przedsiębiorstw poniżej 200 tys. euro, status beneficjenta może przysługiwać, w zależności od decyzji państwa członkowskiego, podmiotowi przyznającemu dofinansowanie albo podmiotowi, który otrzymuje pomoc (»tradycyjnemu« beneficjentowi). Celem omawianej zmiany nie jest jednak ograniczenie wydatków państw członkowskich na innowacje” ‒ czytamy w konkluzji opracowania prawników Crido Legal.
Kto ma więc rację ‒ NCBR, twierdzące, że po prostu realizuje wolę unijnego prawodawcy, czy prawnicy, którzy uważają, że stanowisko centrum jest wylaniem dziecka z kąpielą?
Radca prawny Michał Żukowski, zarządzający firmą doradczą Innteo, były dyrektor działu prawnego NCBR, uważa, że prawda leży pośrodku. Jego zdaniem NCBR było zmuszone do reakcji w związku ze zmianą definicji „beneficjenta” w rozporządzeniu.
‒ Można więc uznać reakcję za uzasadnioną. Ale zarazem niepełną, bo moim zdaniem istnieją możliwości prawne, by podmioty realizujące projekty powyżej 200 tys. euro mogły być, w świetle unijnych przepisów, beneficjentami ‒ zauważa mec. Michał Żukowski. I dodaje, że będzie to wymagało wysiłku organizacyjno-prawnego zarówno po stronie samego NCBR, jak i zarządzających funduszami BRIdge Alfa, choćby w zakresie procedury wspólnego wyboru spółek portfelowych. Byłoby to jednak opłacalne dla wszystkich.
‒ NCBR chce przecież certyfikować jak największą liczbę środków i osiągnąć sukces we wdrażaniu tego bardzo dobrego instrumentu pomocy, zaś fundusze są zainteresowane zrobieniem ciekawych i zyskownych inwestycji ‒ spostrzega Żukowski. Jeśli by tej woli zabrakło, rzeczywiście mogłoby zdaniem prawnika dojść do „dorzynania start-upów”. Uważa on bowiem, że realizacja programu BRIdge Alfa z ograniczeniem inwestycyjnym nie miałaby sensu.
Wiele wskazuje na to ‒ jako że mamy do czynienia z rozporządzeniem, którego celem jest jednolite stosowanie przepisów we wszystkich państwach członkowskich UE ‒ że niezbędna będzie wykładnia z Brukseli. Do tego czasu zaś zapewne inwestycje w start-upy będą ograniczone.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama