Z dnia na dzień szanse posiadaczy obligacji windykatora na odzyskanie zainwestowanych środków wyglądają coraz gorzej.
Od giełdowego debiutu kurs akcji GetBack spadł 80 proc., a notowania są zawieszone / Dziennik Gazeta Prawna
Chodzi o kilkaset milionów złotych. Z wtorkowego komunikatu Komisji Nadzoru Finansowego inwestorzy dowiedzieli się, że zobowiązania windykacyjnej spółki z tytułu obligacji sięgnęły na koniec marca 2,6 mld zł. Ostatni oficjalny raport finansowy firma opublikowała w zeszłym roku. Poinformowała w nim, że na koniec września wartość wyemitowanych obligacji wynosił 1,65 mld zł. W pół roku GetBack zadłużył się na niemal miliard złotych.
Obligacje były podstawowym źródłem finansowania działalności spółki: za pozyskane w ten sposób pieniądze kupowała certyfikaty funduszy inwestycyjnych, a za ich pośrednictwem inwestowała w portfele wierzytelności. Z przekazanych przez windykatora informacji wynika, że w IV kw. wydał na ten cel 337 mln zł. O tym, ile przeznaczył na zakupy w pierwszych trzech miesiącach 2018 r., już nie poinformował. Wiadomo jednak, że w tym czasie kupił jedynie dwa portfele wierzytelności w Hiszpanii. Zapłacił prawdopodobnie tylko za jeden, wydając na cel ok. 100 mln zł. Jednocześnie do spółki wpływały pieniądze z wcześniej zakupionych portfeli wierzytelności. W IV kw. było to 346 mln zł. Co stało się z pieniędzmi, które GetBackowi powinny zostać na koniec marca, biorąc pod uwagę skalę wpływów i wydatków – nie wiadomo.
Spółka nie wykupiła obligacji o wartości 5,5 mln zł znajdujących się w posiadaniu spółki Quercus TFI. Nie wypłaciła także odsetek w wysokości 230 tys. zł, należnych posiadaczom obligacji wygasających w październiku przyszłego roku.
Dotychczas szacowano, że zobowiązania GetBacku z tytułu emisji obligacji wynoszą ok. 2 mld zł.
Z drugiej strony wątpliwości może budzić wartość aktywów spółki. KNF zasugerowała, że będzie badała rzetelność informacji przekazanych przez spółkę, w tym także w raportach finansowych publikowanych w zeszłym roku.
Z kilku źródeł usłyszeliśmy, że zarządzane przez GetBack fundusze handlowały między sobą posiadanymi portfelami wierzytelności. Takie operacje mogły służyć podniesieniu wyceny wartości certyfikatów funduszy. Ułatwiało to pozyskiwanie kapitału od inwestorów, bo prościej sprzedawać fundusze, których wartość rośnie. W przypadku certyfikatów posiadanych bezpośrednio przez GetBack – rosła dzięki temu wartość aktywów spółki.
Jak nieoficjalnie potwierdziło nam jedno z TFI, które dystrybuowało fundusze obsługiwane przez GetBack, takie transakcje miały miejsce. Jednocześnie jego przedstawiciele zaprzeczali jednak, że celem było sztuczne podniesienie wyceny.
Jedną z transakcji, w której za aktywa warte 10 mln zł GetBack zgodził się zapłacić 19 mln zł, spółka opisuje w swoim prospekcie emisyjnym.
Działalności GetBacku w funduszach dokładniej zamierza przyjrzeć się KNF. Nadzór sprawdzi, czy działalność spółki była zgodna z umowami zawartymi z towarzystwami funduszy inwestycyjnych (zgodnie z modelem działania branży formalnie funduszami zarządzają TFI, a firma windykacyjna pełni rolę serwisera, czyli odzyskuje pieniądze od dłużników), z przepisami prawa oraz statutami funduszy.
Dla ponad 9 tys. posiadaczy obligacji spółki – w większości inwestorów indywidualnych – to złe wiadomości: zobowiązania GetBacku są wyższe, a majątek może być mniejszy, niż się dotychczas wydawało. To sugeruje, że firma może nie być w stanie wykupić dużej części swojego długu. Wielu obligatariuszy zdało sobie z tego sprawę – stąd protesty przed siedzibą spółki i pojawiające się w mediach skargi na instytucje dystrybuujące papiery GetBacku.
– Dostajemy już pierwsze sygnały w trakcie dyżurów telefonicznych czy w zapytaniach e-mailowych. Klienci sygnalizują w nich, że sprzedawcy w bankach czy maklerzy mieli, wbrew warunkom emisji, informować, że obligacje są zabezpieczone wyodrębnioną pulą majątku – informuje Marcin Jaworski, rzecznik w biurze Rzecznika Finansowego. – Niestety, takie spory są bardzo trudne pod względem dowodowym. Rozmowy sprzedażowe w biurach maklerskich czy placówkach bankowych nie są rejestrowane, stąd mamy słowo przeciwko słowu. Dodatkowo zwykle klient na piśmie otrzymywał warunki umowy, z których wynikało, że obligacje nie są zabezpieczone. Nabywcy obligacji mogą liczyć na pomoc rzecznika w dochodzeniu swoich roszczeń, ale dopiero po wyczerpaniu drogi reklamacyjnej u sprzedawcy papierów dłużnych – dodaje przedstawiciel RF.