Fotograf, który podejmuje się obsługi imprez okolicznościowych, jest wynajmowany nie tylko na śluby i chrzty, ale nawet do sesji ciążowych. W modzie zaczyna być fotografia rodzinna, czyli upamiętnianie zwykłych chwil z życia rodziny.
Robienie zdjęć jest popularnym hobby, a wielu fotografików amatorów marzy o tym, żeby tę pasję zamienić w zawód. Jedna z najprostszych dróg do tego celu to zostać tzw. fotografem okolicznościowym. Konkurencja w tej specjalności jest wprawdzie olbrzymia - w internecie ogłaszają się dziesiątki parających się tym osób, ale wiele z nich prezentuje mierny poziom. Z drugiej zaś strony rośnie popyt na takie usługi. Do tego stopnia, że korzystający z nich klienci decydują się już na wynajęcie zawodowego fotografa nie tylko na ślub, chrzest czy komunię, ale nawet na sesje fotograficzne utrwalające codzienne chwile z życia ich dzieci. Jednocześnie, jak zauważa Anna Ciesielska z elitarnego The Wedding Photojournalist Association (Stowarzyszenie Fotoreporterów Ślubnych - międzynarodowa organizacja z siedzibą w Stanach Zjednoczonych , skupiająca najlepszych specjalistów w tej dziedzinie), świadomość klientów rośnie nieomal z miesiąca na miesiąc. W praktyce oznacza to, że coraz więcej ludzi docenia fotografię okolicznościową na wysokim, artystycznym poziomie i jest gotowych zapłacić za nią duże pieniądze. Sama Ciesielska jest tego najlepszym dowodem: za jeden ślub z weselem bierze nawet 4 tys. zł (z tego na czysto zostaje jej ok. 3 tys. zł) i nie narzeka na brak zleceń.
To stawka dla najlepszych w tej branży, którzy nie mają wolnych terminów nawet na rok do przodu. Średnia wynosi 2 tys. zł.
Zawód nielicencjonowany
By zostać fotografem okolicznościowym, nie trzeba mieć ani specjalnych uprawnień, ukończonych kierunkowych szkół czy kursów (nie mają ich nawet niektóre osoby z grona kilkunastu Polaków, należących do The Wedding Photojournalist Association), ani zakładu fotograficznego. Oczywiście, to pomaga w budowaniu własnej marki, ale nie jest konieczne. Wystarczy mieć talent, zarejestrować na siebie działalność gospodarczą, opłacać ZUS i dostać zaświadczenie z miejscowej kurii o odbyciu - krótkiego i darmowego - kursu liturgicznego (bez niego niektórzy księża nie pozwalają robić zdjęć podczas mszy ślubnej czy chrztu).
Siedziba firmy może mieścić się w prywatnym mieszkaniu. Minimalne koszty jej założenia to około 14 tys. zł (patrz wykres), które można zdobyć, występując o dotację z urzędu pracy na podjęcie działalności gospodarczej (dla bezrobotnych).
Zanim jednak zaczniemy brać pierwsze zlecenia, warto najpierw zrobić trening, najlepiej fotografować przypadkowe msze ślubne, na własną rękę i za darmo. Tak radzi Dariusz Grabowski, współwłaściciel firmy 56Studio z podwarszawskiego Piaseczna, specjalizującej się w fotografii okolicznościowej.
- Robienie zdjęć na ślubie wbrew pozorom nie jest łatwe. A wiąże się z dużą odpowiedzialnością, bo jeśli fotografie nam nie wyjdą, to nie tylko nie zarobimy, ale sprawimy przykrość naszym klientom. Bo to przecież upamiętnienie jednego z najważniejszych i najpiękniejszych dni w ich życiu - mówi Dariusz Grabowski.
Sam także miał wcześniej doświadczenie w dokumentowaniu różnych uroczystości. Najpierw robił grupowe oraz portretowe zdjęcia w szkołach i przedszkolach, potem - na szkolnych imprezach. Aż w końcu zdecydował się na fotografię ślubną, na której - oprócz zdjęć reklamowych i modowych - najlepiej się w tej branży zarabia. I w przeciwieństwie do hermetycznego świata reklamy i mody stosunkowo łatwo się w niej przebić. Bo zlecenia można pozyskiwać na własną rękę, nie inwestując dużych pieniędzy w reklamę i marketing.
Jak pozyskiwać zlecenia
Początkujący fotograf musi przede wszystkim nauczyć się zdobywać zlecenia.
Dariusz Grabowski na początku nie miał pieniędzy, żeby w jakikolwiek sposób się zareklamować. Chodził więc pod warszawski pałac w Wilanowie, gdzie wiele młodych par robi sobie fotograficzne sesje plenerowe. Tam oferował swoje usługi. W ten sposób przez trzy miesiące zdobył dwa zlecenia. Potem było coraz lepiej. Rozszerzył swoją działalność o wideofilmowanie i obsługę komunii, dzięki czemu wiedziało o nim coraz więcej osób. Kolejni klienci polecali go innym. Potem założył spółkę ze znajomym zajmującym się obsługą wesel (oferował kapelę, wodzireja, limuzynę na przejazd pary młodych do kościoła, kwiaty, dekoracje i zaproszenia).
- Mając takiego wspólnika, łatwiej mi pozyskiwać zlecenia, bo wzajemnie podsuwamy sobie klientów. Jeśli ktoś do niego się zgłasza, on napomyka, że może zapewnić też fotografa i kamerzystę. Jeśli do mnie, to ja polecam jego usługi - mówi Dariusz Grabowski.
Jeśli nawet ktoś nie ma stałego wspólnika od innych usług ślubno-weselnych, to z takimi osobami współpracuje na zasadzie wzajemnego polecania się swoim klientom. To jedna z najlepszych metod pozyskiwania zleceń. Kolejną jest reklama w internecie, gdzie dziś najczęściej przyszłe młode pary z miast szukają fotografa. Absolutne minimum to własna strona internetowa (jej wykonanie kosztuje przynajmniej 1000 zł, a wynajęcie serwera ok. 300 zł rocznie). Początkujący fotograf ślubny powinien oprócz tego wykupić ogłoszenia w internetowych serwisach ślubnych i tzw. ad words w popularnych wyszukiwarkach typu Google (chodzi o linki sponsorowane; to wydatek rzędu co najmniej 500 zł miesięcznie).
- Dobrze jest też bywać na targach ślubnych, na które przychodzi wiele przyszłych młodych par. Ja uczestniczę w nich dwa razy do roku i zdobywam w ten sposób co czwarte zlecenie - mówi Dariusz Grabowski.
To na tyle dużo, że warto zapłacić za udział w targach (od tysiąca złotych w górę). Po pewnym zaś czasie, gdy uda się nam zdobyć renomę, do pozyskiwania kolejnych zleceń wystarcza dobrze pozycjonowana strona internetowa (chodzi o umieszczenie na stronie internetowej takich słów, żeby znajdywały ją wyszukiwarki).
Jak oszacować dochody
Fotografowie okolicznościowi nie chcą ujawniać, ile zarabiają, ale można to policzyć. Sezon na śluby trwa ok. 20 tygodni w roku (od kwietnia-maja do września - poza tym okresem liczba zleceń spada). Firma Dariusza Grabowskiego dostaje 1-2 zlecenia tygodniowo. Stawka za jeden ślub waha się od 800 zł do 3,5 tys. zł (tak duży rozstrzał bierze się z różnorodności oferty: od najprostszej obsługi ślubu aż po ekstradodatki w rodzaju sesji w studiu, w plenerze, elegancki album na zdjęcia czy uszlachetnienie fotografii w taki sposób, żeby były bardziej trwałe). Fotografia ślubna daje mu od 60 do 70 proc. wszystkich przychodów z robienia zdjęć. Oprócz tego zarabia na komuniach, chrztach czy imprezach firmowych, choć w tym przypadku stawki są już dużo niższe.
Główny koszt to robienie odbitek (w przypadku ślubu z weselem kosztują one ok. 300 zł), zakup płytek CD, dojazd na ślub. Plus koszty prowadzenia działalności gospodarczej, oczywiście (ZUS). Bardzo ważny jest wybór tzw. fotolabu, który wywołuje odbitki.
Wydatki rosną, jeśli ktoś zdecyduje się na wynajęcie (100 zł za godzinę) albo urządzenie własnego studia fotograficznego (w podwarszawskim Piasecznie cena dzierżawy lokalu na taki cel to od 3,5 do 12 tys. zł miesięcznie). Jednak niewiele par młodych chce zdjęć studyjnych.
- Zazwyczaj uważają, że to nudne i sztampowe, choć wcale tak nie musi być - mówi Grabowski.
I on, i wielu innych fotografów ślubnych ostrzega, żeby nie spodziewać się po tej profesji kokosów. Za zlecenia wprawdzie dostaje się sporo, ale cały czas trzeba inwestować w drogi sprzęt (bo się zużywa albo starzeje technologicznie). Jeden aparat wysokiej klasy kosztuje minimum 3 tys. zł, a trzeba mieć do niego co najmniej dwa obiektywy po 1,3-3 tys. zł za sztukę.