Osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą powinny być traktowane niemal tak, jak konsumenci. A nie dokładnie tak, jak największe korporacje – uznało Ministerstwo Sprawiedliwości.
Polskie długi / Dziennik Gazeta Prawna
– Prawo upadłościowe musi być bardziej liberalne. Choć w Polsce żyje się coraz lepiej, to jednocześnie coraz więcej obywateli ma problem z długami. Przepisy muszą na to właściwie odpowiadać – mówi DGP wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł.
– Nie możemy traktować najmniejszych przedsiębiorców tak, jak traktuje się największe spółki – podkreśla.
Wczoraj na branżowej konferencji zaprezentowano założenia reformy prawa upadłościowego. Najważniejsza jest liberalizacja przesłanek do ogłoszenia oddłużenia przez konsumentów, o czym pisaliśmy wczoraj. Ale skorzystają też osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą.
Kontrasty w upadaniu
Obecne regulacje tworzą ogromne różnice pomiędzy upadłością konsumencką a tą ogłaszaną przez przedsiębiorców. Rzecz w tym, że na potrzeby ustawy (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 2171 ze zm.) tak samo traktuje się wielką spółkę, jak i sprzedawcę handlującego warzywami na bazarze. Ten ostatni nie może skorzystać z kilku dobrodziejstw przysługujących konsumentom. Podstawowe z nich to mechanizm ochrony przed bezdomnością oraz możliwość oddłużenia bez ustalania planu spłat. Teraz jest tak, że po ogłoszonej upadłości konsument nie może zostać bez dachu nad głową. Na mieszkanie przedsiębiorcy nikt natomiast nie patrzy. U konsumentów, u których nie widać szans na rozliczenie się z długów (np. ze względu na kalectwo), można też odstąpić od ustalenia planu spłat. Na problemy zdrowotne prowadzących biznes – choćby najmniejszy – nikt nie patrzy.
To się zmieni. Indywidualni przedsiębiorcy skorzystają z tych preferencji. Bo znacznie bliżej im do konsumentów niż dużych firm.
– To doskonały pomysł. Wielokrotnie spotykałem się z sytuacją, gdy ktoś, kto założył działalność gospodarczą, popadał w długi. I wskutek restrykcyjnych przepisów ponosił konsekwencje swej decyzji do końca życia – twierdzi adwokat Radosław Płonka, wspólnik w kancelarii Płonka Ozga i ekspert prawny BCC.
Czy jednak nowe przepisy, które pomogą większej liczbie osób, nie uderzą nadmiernie w wierzycieli?
– Nie powinny. Pamiętajmy, że ludzie, którzy mają kłopot z ogłoszeniem upadłości, często uciekają w szarą strefę. Muszą za coś żyć, ale nie chcą przytłaczającej większości swoich dochodów przeznaczać na spłatę zobowiązań. Wprowadzenie pewnych uproszczeń dla drobnych przedsiębiorców powinno więc paradoksalnie wzmocnić pozycję wierzycieli – przekonuje mec. Radosław Płonka.
O potrzebie zrównania pozycji osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą z konsumentami wielokrotnie mówił Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Jego była wiceprezes Dorota Wolicka przekonuje, że z samego faktu zarejestrowania biznesu ktoś nie staje się wcale profesjonalistą w obrocie. – Jednakowe traktowanie kowala czy szewca i wielkiej fabryki czy korporacji finansowej to absurd – uważa.
Doktor Marcin Warchoł uderza w te same tony. – Sprzedawca warzyw nie staje się wcale profesjonalistą w obrocie z samego faktu zarejestrowania działalności. A przedsiębiorcy, nawet najdrobniejsi, ponoszą z reguły o wiele większe ryzyko gospodarcze niż pracujący na etacie. Ryzykują zaś najczęściej majątkiem nie tylko swoim, lecz także całej rodziny – konkluduje wiceminister.
Poprawa dla emerytów
Resort sprawiedliwości postanowił przy okazji rozwiązać też problem, na który zwrócił uwagę kilka miesięcy temu DGP („Emeryci i renciści oddłużą się korzystniej”, DGP nr 134/2017). Wówczas po naszych pytaniach przesłanych resortowi obiecano korektę. Słowa ministerstwo dotrzymuje. Chodzi o sytuację ogłaszania upadłości przez emerytów i rencistów, którym na życie zostaje po 500 zł miesięcznie. Powód? Wielu syndyków i sędziów przyjęło niekorzystną interpretację przepisów (przede wszystkim art. 63 prawa upadłościowego), zgodnie z którą maksymalny limit 25 proc. potrącenia ze świadczenia dotyczy tylko postępowań egzekucyjnych, a nie upadłościowych. W przypadku tych ostatnich odebrać można aż połowę świadczenia.
– Paradoksalnie ogłaszający upadłość emeryt bywa teraz gorzej traktowany, niż gdyby jej nie ogłosił. W mojej praktyce zdarza się, że gdy informuję klientów o możliwych konsekwencjach w zakresie potrącania świadczeń emerytalno-rentowych, to rezygnują ze składania wniosku. Problem w tym, że wiele osób, które nie korzystają z pomocy prawnika bądź radzą się takiego, który o wątpliwościach interpretacyjnych nie słyszał, o wysokich potrąceniach dowiaduje się dopiero po ogłoszeniu upadłości – podkreślał na łamach DGP radca prawny Paweł Borek, który specjalizuje się w tematyce upadłości konsumenckiej.
Ministerstwo uznało, że taka sytuacja jest pogwałceniem zasady humanitaryzmu. I trzeba art. 63 ustawy znowelizować tak, by schorowanym ludziom zostawiać kwotę pozwalającą na godne życie.
Etap legislacyjny
projekt przed publikacją