Wiadomo, że stopy procentowe na razie nie pójdą w górę, ale rynek czeka na to, jak bank centralny będzie komentował ostatnie wyższe od oczekiwań wskaźniki makroekonomiczne.
ikona lupy />
Niektórzy już podnoszą stopy / Dziennik Gazeta Prawna
Dziś kończy się ostatnie w tym roku posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. Ekonomiści nie spodziewają się jednak, by RPP wykorzystała je do podwyższenia stóp procentowych. Główna od marca 2015 r. pozostaje na poziomie 1,5 proc. Od samej decyzji ważniejsze będzie zatem to, co rada napisze w komunikacie po posiedzeniu i co na tradycyjnej konferencji prasowej będą mówić jej członkowie.
Ekonomiści od dawna powtarzają, że stóp w nieskończoność nie da się trzymać na rekordowo niskim poziomie. Z kolei Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego, konsekwentnie powtarza, że ani w tym roku, ani zapewne w przyszłym nie będzie powodów do podwyżki. Spodziewano się zatem powszechnie, że stanie się to dopiero pod koniec 2018 r. Ale najnowsze dane makroekonomiczne nieco zmieniają obraz sytuacji.
W listopadowej projekcji inflacji i produktu krajowego brutto (to z punktu widzenia RPP najważniejszy dokument prognostyczny, na podstawie którego podejmowane są decyzje o stopach) analitycy NBP przewidywali, że tempo wzrostu PKB dojdzie w okolice 4,5 proc., by od końca tego roku zacząć spadać. W rzeczywistości w III kwartale gospodarka rosła w tempie 4,9 proc. Im wzrost PKB jest wyższy, tym większe zagrożenie inflacją.
Ta również jest już powyżej oczekiwań banku centralnego. Spodziewał się on, że w IV kwartale wzrost cen wyniesie ok. 2 proc. W listopadzie, jak wynika ze wstępnych szacunków Głównego Urzędu Statystycznego, inflacja urosła do 2,5 proc. (wskaźnik kwartalny będzie niższy, bo zarówno w październiku, jak i w grudniu spodziewany jest niższy wzrost cen).
„Rada ocenia, że w najbliższych latach inflacja będzie kształtowała się w pobliżu celu inflacyjnego. W efekcie obecny poziom stóp procentowych sprzyja utrzymaniu polskiej gospodarki na ścieżce zrównoważonego wzrostu oraz pozwala zachować równowagę makroekonomiczną” – to kluczowe zdanie z komunikatu RPP po listopadowym posiedzeniu. Wtedy bank centralny nie znał jeszcze nowych danych o inflacji i PKB.
„Nie spodziewamy się, by na grudniowym posiedzeniu Rada zmieniła parametry polityki pieniężnej i gołębią retorykę. Prezes Glapiński prawdopodobnie będzie podkreślał swoją pozytywną ocenę perspektyw gospodarki, sceptycyzm co do presji na wzrost inflacji i oczekiwania niezmiennych stóp przez cały 2018 r.” – pisali pod koniec minionego tygodnia analitycy mBanku. O „gołębiej retoryce” wspominali dlatego, że zdecydowana większość członków RPP opowiada się za łagodną polityką pieniężną; zwolennicy podwyżek stóp, czyli restrykcyjnej polityki, nazywani są jastrzębiami.
W swoim podejściu nasz bank centralny podobny jest do węgierskiego. Kilka lat temu stopy procentowe nad Balatonem były wyraźnie wyższe niż u nas. Później jednak szybko szły w dół. Od półtora roku są poniżej 1 proc. Od Węgrów różni nas to, że NBP nie prowadzi żadnego programu wspierania aktywności kredytowej banków, a na takie działania zdecydował się Magyar Nemzeti Bank.
Część banków centralnych na świecie odchodzi jednak od pokryzysowej ultragołębiej polityki. Amerykańska Rezerwa Federalna ma za sobą już kilka podwyżek stóp (kolejna – zdaniem większości analityków – nastąpi w przyszłym tygodniu), a kilka tygodni temu rozpoczęła odwracanie programów dodruku pieniądza (polegał on na powiększaniu aktywów banku centralnego, teraz są one systematycznie zmniejszane).
Nie trzeba jednak szukać daleko. Stopy procentowe podnoszą również Czesi. W ostatnich czterech miesiącach Ceska Narodni Banka zdecydował się na dwie podwyżki. Obecnie główna stopa u naszych południowych sąsiadów wynosi 0,5 proc. Czechy osiągnęły w III kwartale minimalnie lepszy wynik od Polski, jeśli chodzi o wzrost PKB. Mają też nieco wyższą inflację.
Adam Glapiński, będąc w latach 2010–2016 członkiem RPP, należał do skrzydła jastrzębi. Teraz stroni od zdecydowanych deklaracji. – Tak samo zachowują się inni bankierzy centralni. Widzą problem z podnoszeniem inflacji bazowej i w tej sytuacji wolą „zagrać bezpiecznie” i nie szarżować z podwyżkami stóp – tłumaczy Grzegorz Ogonek, ekonomista Banku Zachodniego WBK. Według niego nie powinna dziwić nawet zmiana podejścia. – Prezydent USA Donald Trump kilka dni temu mianował do zarządu Fedu Marvina Goodfrienda, który był bardzo krytyczny wobec poczynań amerykańskiego banku centralnego. Mimo to nikt teraz nie spodziewa się, że będzie nawoływał do odwrócenia polityki Fedu – mówi Ogonek.