Polscy producenci pojadą przekonywać chińskich odbiorców, by jeszcze w tym roku móc wznowić eksport.
Minął miesiąc odkąd polscy producenci drobiu na dobre uporali się z ptasią grypą. Eksport ruszył już pełną parą do krajów UE. Wiele rynków wciąż jednak jest zamkniętych dla produktów z naszego kraju. Mowa głównie o Chinach, z którymi branża wiązała ogromne nadzieje.
Krajowa Rada Drobiarstwa postanowiła wspomóc rząd w staraniach o odblokowanie eksportu do Chin. We wrześniu złoży w tym kraju dwie wizyty, podczas których planowane są spotkania z przedstawicielami władz weterynaryjnych. Cel – wznowienie dostaw już w tym roku. – Będziemy też rozmawiać o rozszerzeniu listy zakładów uprawnionych do eksportu na tamtejszy rynek. Dziś akredytację ma sześć firm. Przed wystąpieniem grypy ubiegało się o nią kolejnych 20. Działania zostały jednak wstrzymane. Teraz jest okazja, by do nich wrócić – mówi Łukasz Dominiak, dyrektor generalny Krajowej Rady Drobiarstwa. Jego zdaniem jeśli to się uda, do Chin może być sprzedawanych rocznie 200 tys. ton drobiu za 0,5 mld euro. Oznacza to znaczące zwielokrotnienie dostaw. W 2016 r. do Chin został wysłany towar za 33,5 mln euro.
Państwo Środka dołączyłoby do czołówki największych odbiorców. – Największym są teraz Niemcy. Ich udział w ubiegłorocznym eksporcie wartym 2,1 mld euro wyniósł 23 proc. Drugie miejsce należy do Wielkiej Brytanii – 15,9 proc., a trzecie do Francji – 8,2 proc. – wymienia Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole Bank Polska. I tłumaczy, że Chiny to jeden z bardziej perspektywicznych rynków, nie tylko ze względu na rosnący popyt. Tam udawało się bowiem sprzedawać elementy, takie jak kurze łapki, na które nie ma popytu w Europie, gdzie nabywców znajduje głównie filetowane mięso.
Producenci chcą walczyć o Chiny również z innego powodu. Wiedzą, że kto pierwszy ruszy z dostawami, ten ma największe szanse na duże zyski. Przed epidemią Polska była jednym z czterech krajów – obok Argentyny, Chile i Brazylii – które sprzedawały drób do Chin.
Azja i inne rynki pozaeuropejskie są też potrzebne Polsce, by rozwijać produkcję i utrzymać pozycję lidera pod tym względem w Europie. Szczególnie że UE zbliżyła się do poziomu nasycenia produktami drobiowymi.