Musiałem wstrzymać realizacje poprzedniego planu nie tylko dlatego, że budził on protesty załogi i klientów, ale dlatego że nie znalazłem dla niego uzasadnienia ekonomicznego. Z mediów dowiedziałem się, że blisko 700 placówek ma zostać przekształconych lub zamkniętych. Ale nie wiadomo, według jakich kryteriów.
Mija półtora miesiąca od objęcia przez pana stanowiska prezesa jednej z najbardziej zbiurokratyzowanych firm w Polsce i prawdopodobnie tej najmniej elastycznej. Nie żałuje pan?
Nie, to wyzwanie. Spółka ma ogromny potencjał, ale trzeba nim umiejętnie zarządzać.
Rozmowa z Jerzym Jóźkowiakiem, prezesem Poczty Polskiej
Wstrzymał pan plan restrukturyzacji i przekształcania lub likwidacji placówek pocztowych przyjęty przez poprzedniego prezesa, który miał dać Poczcie potrzebne oszczędności.
Wstrzymałem plan, który był tylko jednym z elementów restrukturyzacji. Nie oznacza to zahamowania całego procesu zmian, wręcz przeciwnie.
Musiałem wstrzymać realizacje poprzedniego planu nie tylko dlatego, że budził on protesty załogi i klientów, ale dlatego że nie znalazłem dla niego uzasadnienia ekonomicznego. Z mediów dowiedziałem się, że blisko 700 placówek ma zostać przekształconych lub zamkniętych. Ale nie wiadomo, według jakich kryteriów. Nie dokonano analizy pod kątem rentowności, sytuacji rynkowej i perspektywy klienta. Przekształceniu najpierw miało podlegać 400 placówek, potem ta liczba urosła do ponad 1200, by ostatecznie spaść do 669.
Czy ten wybór nie okazał się trafny?
W ciągu trzech ostatnich tygodni przebadaliśmy placówki według nowych zasad. Po raz pierwszy zastosowaliśmy kryteria analizy rynku. Okazało się, że część placówek, które miały być przekształcone, to placówki dochodowe. Planowane zmiany powodowałyby spadek przychodów Poczty na własne życzenie, i to szybszy niż spadek całego rynku. Wszystko po to, by za wszelką cenę poprawić rentowność.
Nie zamknie pan w tym roku żadnej placówki?
Tego nie powiedziałem. Po analizie 669 placówek wiemy, że 77 na pewno nie będzie przekształconych. 158 wymaga uszczegółowienia, bo informacje na ich temat są niepełne. Dwie trzecie placówek będzie przekształconych, ale nie oznacza to ich likwidacji. Ich dotychczasowy kształt zostanie zamieniony. Ale pytanie w co: w mniejszy urząd pocztowy czy urząd pocztowy nowego typu, czy zamiast jednej placówki trzy agencje w jednej miejscowości, które będą działały 24 godziny na dobę? Tego jeszcze nie wiem. W maju rozpoczniemy analizę całej sieci ok. 3,3 tys. placówek. W wielu lokalizacjach będziemy musieli zagęścić dostępność naszych usług, by zlikwidować kolejki.
Kiedy zakończy pan analizę wszystkich placówek i jakie będą dalsze działania?
Chciałbym, by na początku trzeciego kwartału ta praca została wykonana. Będziemy wtedy mieli mapę, na jej podstawie będziemy mogli dokładnie określić, które pozostaną, które zostaną rozbudowane, które przekształcone, a które zlikwidowane. Analiza pozwoli nam też zdecydować, gdzie powinniśmy zagęścić naszą sieć agencjami czy też usługami w supermarketach lub na stacjach benzynowych. Nowa struktura ma być wdrażana z początkiem 2012 r.
Czy Poczta się do tego czasu nie wywróci?
Poczta Polska nie utraci płynności. Dotychczas koncentrowała się na cięciu kosztów. Moim zadaniem jest znalezienie nowych przychodów.
Na czym Poczta Polska miałaby zarabiać?
Musimy dokonać segmentacji klientów, by określić, jakie są ich potrzeby i na tej podstawie rozwijać nowe usługi. Proszę sobie wyobrazić, że przychodzi pan na pocztę i ma 24-godzinny dostęp do usług: bankomatu, Banku Pocztowego, paczkomatu, w którym odbierze pan paczkę lub list, wstukując kod otrzymany SMS-em. A poza tym możemy zaoferować też dostęp do internetu, by wykonał pan standardowe usługi finansowe.
Kiedy zobaczymy pierwszą taką placówkę?
Chciałbym, by pierwsze nowe rozwiązania – strefy 24-godzinne i nowe produkty – pojawiły się na jesieni.
Jak powinna wyglądać struktura dochodów poczty?
Większość, 60 – 70 proc., powinna pochodzić z działalności podstawowej, czyli przesyłek i listów. Pozostałe przychody powinny pochodzić ze sprzedaży usług finansowych i ubezpieczeń.
O ile musi pan ściąć koszty w tym roku?
Obiecuję, że nie będę ciął w ciemno. Jest szereg inicjatyw, by zmniejszyć koszty w tak zwanych obszarach wsparcia. Mamy na przykład bardzo rozbudowaną administrację. Około 1 tys. osób zajmuje się księgowością i rachunkowością, przeszło 1 tys. osób pracuje w kadrach. Widzimy tu ogromne pole do oszczędności. Będziemy wydzielać tę działalność. Chciałbym, by Poczta Polska rozpoczęła przyszły rok po całkowitej diagnozie ekonomicznej sieci placówek, z jasnym planem, co przekształcać i w jakim zakresie, a także z wyraźnym planem co do tego, jak powinna wyglądać struktura zatrudnienia. Musimy też stworzyć struktury, które skupią się na pozyskiwaniu nowych przychodów. Obecnie Poczta Polska ich nie ma.
Czy Poczta Polska będzie w tym roku dochodowa?
Nie jestem czarodziejem, który za dotknięciem różdżki potrafi coś zmienić. Jestem ekonomistą, ale wynik finansowy nie jest dla mnie dogmatem. Docelowo będzie to dochodowa spółka.
Jeśli myślimy o wprowadzeniu jej na giełdę za dwa lata, to działania restrukturyzacyjne w roku bieżącym i następnym muszą być na tyle głębokie, by rok 2013 był rokiem generowania dochodów, ale także rokiem spokoju.