• Jednym z założeń nowelizacji jest popularyzacja elektronicznych metod udzielania zamówień. Przy licytacji elektronicznej oferta nie będzie musiała zawierać bezpiecznego podpisu elektronicznego Jak pan ocenia ten pomysł?
- Dziś każde postąpienie oferenta musi być opatrzone bezpiecznym podpisem elektronicznym weryfikowanym za pomocą kwalifikowanego certyfikatu. Wymagany jest więc podpis elektroniczny w jego najbardziej wiarygodnej formie. W nowelizacji mamy zupełny zwrot, czyli rezygnację z jakiegokolwiek podpisu elektronicznego. Może ten dzisiejszy superbezpieczny podpis nie jest aż tak konieczny, ale rezygnacja z jakichkolwiek środków bezpieczeństwa to zmiana zbyt daleko idąca.
• Oferta w licytacji elektronicznej nie będzie bezpieczna?
- Ustawodawca popada w skrajności: najpierw superbezpieczny podpis, a potem nic. Zapomniał, że forma elektroniczna jest bardziej narażona na różne zagrożenia niż oferta pisemna. Tam, gdzie wprowadza się narzędzia elektroniczne, trzeba wprowadzać odpowiednie zabezpieczenia. Nie można zapominać o hakerach, którzy bez wysiłku łamią zabezpieczenia.
• Jeśli zabraknie podpisu elektronicznego, to jak będzie można identyfikować ofertę przy licytacji?
- Tak jak dziś, trzeba będzie się zalogować. Ale bez podpisu elektronicznego zamawiający nigdy nie uzyska 100 proc. pewności, że rzeczywiście licytuje dana firma. Będzie miał przesłankę, ale nie dowód.
• Z uzasadnienia projektu wynika, że rezygnacja z podpisu elektronicznego przy licytacji ma zwiększyć zainteresowanie tym trybem.
- To absurdalne. Ustawodawca zapomniał, że przy licytacji i aukcji elektronicznej i zamawiający nie potrzebuje podpisu elektronicznego. A to zamawiający decyduje, jaki tryb zastosuje. Przy licytacji i aukcji tylko wykonawcy potrzebny jest podpis. To nie podpis elektroniczny hamuje popularność licytacji elektronicznej
- Zapytanie o cenę. Dopóki ten tryb istnieje, zainteresowanie licytacją elektroniczną będzie znikome. Dla zamawiających decydująca jest szybkość udzielenia zamówienia. Wolą zapytanie o cenę, nawet jeśli jest to jeden z najmniej konkurencyjnych sposobów udzielania zamówień. Zapytanie kieruje się do bardzo wąskiego grona wykonawców.
• Podczas nowelizacji p.z.p. był pomysł rezygnacji z zapytania o cenę?
- Szkoda, że z niego zrezygnowano. Uznano, że w związku z Euro 2012 potrzebna jest szybka ścieżka udzielania zamówień. Ale ten tryb będą stosować tylko ci zamawiający, którym nie zależy na oszczędnościach i przejrzystości.
• Co zamiast podpisu elektronicznego może zabezpieczyć oferty przy licytacji elektronicznej?
- Trzeba stworzyć
przepisy wykonawcze ustalające minimalne wymagania co do systemów teleinformatycznych stosowanych przy licytacji i aukcji elektronicznej. Przy kolejnych nowelizacjach powinno się to rozważyć.
• Nowością będzie możliwość stosowania licytacji elektronicznej także do robót budowlanych.
- To dobry pomysł. Praktyka pokazała, że nie ma problemów ze stosowaniem licytacji przy dostawach i usługach. Dlaczego więc nie rozszerzyć tego trybu na roboty budowlane. Licytacja elektroniczna była wprowadzana powoli. Z czasem kolejne ograniczenia liberalizowano. Przy zamówieniach o wartości powyżej progów unijnych zamawiający ma możliwość skorzystania z aukcji, przy mniejszych zamówieniach może skorzystać z licytacji.
• W nowelizacji p.z.p. proponuje się sankcję utraty wadium dla firmy, która nie uzupełni dokumentów na wezwanie zamawiającego. Czy to dobry pomysł?
- Jestem przeciwny temu rozwiązaniu. Ma więcej wad niż zalet. Znów to
przedsiębiorca będzie musiał udowadniać, że nieuzupełnienie dokumentów nastąpiło nie z jego winy. Jeśli zamawiający będzie miał jakiekolwiek wątpliwość, to na wszelki wypadek zabierze wadium.
• To ma ograniczyć zmowy przetargowe?
- Nie będzie to realna bariera dla takich praktyk. Nieuczciwi
przedsiębiorcy i tak wliczą sobie stratę wadium w cenę. Poza tym przepis jest nieprecyzyjny. Mówi o utracie wadium w przypadku nieuzupełnienia dokumentu na wezwanie zamawiającego. A co będzie, jak wykonawca uzupełni dokumentację składając dokument błędny lub dostarczy dokument, który nie potwierdza, że wykonawca spełnia wymagania zamawiającego? Pole interpretacji będzie duże.
• Wykonawcy będą mogli przedstawić zobowiązanie innych firm do udostępniania potencjału technicznego i osobowego. Jak pan to ocenia?
- W zakresie sprzętu technicznego nie widzę problemu. Ale w kontekście zatrudnienia takie rozwiązanie zrównuje firmy, które inwestują w kadry, z tymi, które pracowników prawie nie mają. Uważam, że konsorcjum jest dużo lepsze.
• W przyszłym roku zaplanowana jest kolejna nowelizacja p.z.p. Co trzeba zrobić, aby aukcja i licytacja elektroniczna zaczęły funkcjonować?
- Nie potrzeba głębokich zmian. Trzeba dać zamawiającym bezpłatne narzędzia do przeprowadzania takich przetargów. Dziś zamawiający mają do wyboru kilka komercyjnych platform przetargowych. Ale korzystanie z nich jest odpłatne. I nawet jeśli nie są to wielkie sumy, to i tak zamawiających to zniechęca.
• Teraz jest możliwość wysyłania ogłoszeń do UZP w formie elektronicznej. Podobnie jest ze sprawozdaniami. Kolejnym krokiem powinna być publiczna platforma przetargowa?
- Oczywiście. Ale na razie należałoby rozsądnie zmienić formularze ogłoszeń. Zamawiający decyduje, jaką formę komunikacji z wykonawcami wybiera. Może wybrać pisemną, faks lub elektroniczną. Ale w formularzu ogłoszenia nie ma jak tego zaznaczyć. To źle, bo w przypadku wyboru drogi elektronicznej pytania do specyfikacji mogłyby płynąć drogą elektroniczną. W formularzach nie ma odrębnej rubryki na adres poczty elektronicznej zamawiającego.
absolwent Wydziału Elektrycznego Politechniki Warszawskiej, dyrektor Działu Integracji Systemowej, pełnomocnik Zarządu Sektora Publicznego ATM