Minister finansów znalazł 800 mln zł. Ot, proszę sobie wyobrazić, że były na rachunku w państwowym banku, leżały sobie odłogiem, ale pan minister Jan Vincent-Rostowski znalazł je. Już przygotował projekt ustawy, który umożliwi czerpanie z tych pieniędzy, dzięki czemu nie trzeba będzie emitować kolejnych obligacji skarbowych. Tak mniej więcej wynika z uzasadnienia ustawy.

Sądzę, że pan minister od dawna wiedział, że takie pieniądze są. W końcu musiał wiedzieć o istnieniu rachunku rezerw poręczeniowych i gwarancyjnych Skarbu Państwa, który prowadzi Bank Gospodarstwa Krajowego. Z tych środków wypłacane mają być gwarancje i poręczenia udzielone przez państwo, jeśli stają się wymagalne. Z jakiegoś powodu jednak do tej pory ich nie ruszał. Może dlatego, że zdawał sobie sprawę, iż wpuszczenie tych pieniędzy do budżetu będzie oznaczać, że kiedy jakaś gwarancja stanie się wymagalna, nie będzie jej z czego zapłacić. Ale teraz najwyraźniej sytuacja się zmieniła i stan budżetu wymaga bardzo śmiałych, wręcz brawurowych posunięć.

Oczywiście, z uzasadnienia ustawy wynika, że wypłacenie pieniędzy przeznaczonych na gwarancje nie wiąże się z negatywnymi skutkami budżetu. To standard, ten minister wykonuje jedynie korzystne dla budżetu i Polaków posunięcia, co widać choćby przy OFE. Jednak ja mam poważne wątpliwości, czy wierzyć, że skorzystanie z owych 800 mln zł to naprawdę ruch korzystny dla budżetu. Aby to ocenić, trzeba umieć liczyć. Gdyby zaś minister nie miał z tym kłopotu, nie szukałby teraz pieniędzy, aby zatkać narastającą dziurę w budżecie.