Z budową bramek do pobierania e-myta na drogach nie można było zdążyć. Firma, która podjęła się tego zadania od początku musiała to wiedzieć. Dlaczego więc zobowiązała się zrealizować komntrakt?
Resort infrastruktury to realny przykład na istnienie prawa serii. Po problemach z drogami i koleją mamy nowy. Jest nim mający obowiązywać od 1 lipca Elektroniczny System Poboru Opłat na wybranych drogach. Decyzję o implementacji w Polsce dyrektywy unijnej zobowiązującej do wprowadzenia takiego sytemu uchwalił parlament w listopadzie 2008 roku. Dla realizacji zadania w grudniu 2009 r. GDDKiA ogłosiła przetarg. Zamawiający zlecał uruchomienie 1 lipca 2011 r. systemu opłat dla samochodów ciężarowych i autobusów obowiązującego wstępnie na długości 1600 km, docelowo zaś na 7500 km dróg. Czas trwania kontraktu to 8 lat. Ponadto zamawiający oczekiwał zorganizowania ręcznych punktów poboru opłat dla obsługi ruchu samochodów osobowych. Nietrudno wyliczyć, że był to kontrakt o miliardy.
Do przetargu zgłosiło się 10 podmiotów. Ze względu na rozmiar zadania, jego technologiczne zaawansowanie oraz czas trwania kontraktu w każdej grupie uczestniczyło kilka firm, głównie globalnych, o uznanej pozycji światowej. Po wstępnej selekcji 6 lipca 2010 r. do dalszego procedowania dopuszczono sześć podmiotów. Po kilku zmianach terminu postanowiono w końcu sierpnia zamknąć przyjmowanie ofert.
Wymieniana skrupulatnie kolejność zdarzeń ma kluczowe znaczenie dla dzisiejszego finału. Na początku września 2010 r. okazało się bowiem, że ostateczne oferty złożyły tylko dwa podmioty. Dobrowolnie, i jak się wydaje odpowiedzialnie, z dalszego procedowania wycofały się cztery grupy, wśród nich takie firmy jak Simens czy Alcatel. Przedłużająca się nadmiernie procedura wstępna (9 miesięcy) spowodowała, że na wykonanie zadania w wyznaczonym terminie według większości chętnych pozostało zbyt mało czasu. Firma Kapsch, z którą pod koniec listopada podpisano kontrakt, miała na to 8 miesięcy.
Z doświadczeń krajów sąsiednich wynikało, że tworzenie sytemu wymaga przygotowań nie krótszych niż 12 miesięcy. Z pewnością zwycięzca o tym wiedział, bo na długo przed rozstrzygnięciem przetargu dyrektor firmy Kapsch w wywiadach prasowych podawał, że firma od dawna inwestowała w realizację projektu. Wypowiedzi te były dość dwuznaczne, zważywszy na trwające postępowanie przetargowe. Wybór technologii opartej na systemie naziemnym wymaga budowy bramownic w punktach pomiaru. 1 lipca powinno być ich 460. Jest niewiele ponad 100. Przy tej liczbie bramownic, według specjalistów, można obsługiwać ok. 30 proc. planowanego obszaru, a nie 80 proc., jak twierdzi wykonawca. System elektronicznej rejestracji, czyli sedno systemu, też nie zadziałał na czas. Generalnie warunki przetargu nie zostały spełnione.
Żadna kara obciążająca wykonawcę nie zmieni obecnego stanu rzeczy, postępowanie przetargowe bowiem nie dotyczyło wysokości przewidywanych kar. Natomiast straty Skarbu Państwa są nie tylko materialne – to kolejna rysa na wiarygodności.
Autor był doradcą jednej z firm uczestniczących w przetargu na budowę systemu poboru opłat drogowych