„Pracodawca, pracownik, menedżer. Państwo, firmy i samorządy pod presją demografii i sztucznej inteligencji” – to temat INFORum Gospodarczego 3.0, które odbyło się 27 listopada w Centrum Konferencyjnym Fabryczna 13 w Krakowie. Przedstawiciele świata biznesu, naukowcy i urzędnicy debatowali o wyzwaniach, jakie już teraz stoją i w najbliższej przyszłości pojawią się przed polską gospodarką.
- Jaki sposób na rozwój ma Kraków
- Lepszy model gospodarki
- Innowacje? Jesteśmy daleko. Oficjalnie…
- Co z cyfryzacją i robotyzacją
- Strategia migracyjna fatalna dla rynku pracy
Otwierając INFORum, jego pomysłodawca, Zbigniew Bartuś, publicysta Forsal.pl i DGP, przypomniał, że po roku 1989, przez 21 lat, w Polsce przybyło 2 mln ludzi na rynku pracy. W 2013 r. nastąpił przełom i w dekadę straciliśmy 2 mln osób w wieku produkcyjnym. Za 10 lat z rynku znikną kolejne 2 mln. Dane demograficzne są brutalne: pula pracowników w Polsce i Europie będzie się nadal kurczyć, a bogatsze kraje będą nam wciąż podbierać talenty.
Brak pracowników i radykalny wzrost kosztów pracy to główne problemy polskich firm. Kiedy wchodziliśmy do Unii Europejskiej, minimalna płaca w Polsce wynosiła 161 dol., w tym roku jest to już 1050 dol. Siła robocza w Polsce nie jest więc już taka tania.
Większość przedsiębiorców twierdzi także, że młode pokolenie nie chce już pracować tak ciężko i permanentnie jak to, któremu Polska zawdzięcza największy skok cywilizacyjny od stuleci.
Co robić w tej sytuacji? Zatrudnić miliony imigrantów z biedniejszej części Europy, Azji i Afryki czy masowo instalować w firmach roboty i automaty, wykorzystując na szeroką skalę sztuczną inteligencję? Jaki model gospodarczy wybierzemy - czy oparty na względnie taniej sile rąk i mózgów, czy też odważnie zainwestujemy wszystkie siły i środki w budowanie gospodarki opartej na wiedzy, innowacjach i przełomowych technologiach ? Jak sprawnie zarządzać coraz bardziej zróżnicowanymi zespołami? Jak łączyć entuzjazm młodych kadr z mądrością i doświadczeniem starszych oraz potencjałem talentów pochodzących z odmiennych kultur? A może zrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn...
– To pozwoliłoby zwiększyć liczbę pracujących nawet o 1,5 mln, ale każdy rząd, który by się na to zdecydował, przegrałby wybory – powiedział na wstępie prowadzący INFORum Zbigniew Bartuś.
Jaki sposób na rozwój ma Kraków
Nieprzypadkowo debata o tych wyzwaniach odbyła się w stolicy Małopolski, gdzie dokonał się swego rodzaju cud gospodarczy. Kraków – pozostając duchową, kulturalną i historyczną stolicą Polski – stał się także kluczowym centrum gospodarczym Europy. Wojciech Piech, pełnomocnik marszałka województwa małopolskiego ds. przedsiębiorczości i rozwoju rynku pracy, podkreślił, że samorząd regionalny bardzo angażuje się w rozwój gospodarczy, stara się sprostać wyzwaniom demograficznym, technologicznym, społecznym i klimatycznym. Z dobrymi efektami.
– Międzynarodowe gremium złożone z przedstawicieli Komitetu Regionów Unii Europejskiej i Komisji Europejskiej przyznało Małopolsce tytuł Europejskiego Regionu Przedsiębiorczości, drugi w ciągu ostatnich siedmiu lat. To ewenement wśród 300 regionów UE – podkreślił Wojciech Piech.
Profesor Stanisław Mazur, I zastępca prezydenta miasta Krakowa, przypomniał, że decydujący wpływ na sukces gospodarczy ostatnich lat miała sytuacja geopolityczna, wstąpienie Polski do Unii Europejskiej i NATO.
– Odrobiliśmy lekcje, nauczyliśmy się robić biznesy, doszliśmy do trzech czwartych wynagrodzenia bogatych krajów Unii Europejskiej i... zatrzymaliśmy się – ocenił prof. Mazur. – Inne kraje rozwijają się szybciej, bo lepiej im idzie robotyzacja i korzystają z renty technologicznej, której my nie mamy. Stoimy przed kilkoma fundamentalnymi zadaniami, z którymi musimy sobie poradzić, jeżeli chcemy dołączyć do tych, którzy nadają ton gospodarce globalnej – podkreślił wiceprezydent, były rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
Stolica Małopolski i jej gospodarka także stoją przed przełomem.
– To ciągle gospodarka oparta na niskich kosztach pracy. Mamy w Krakowie świetne firmy, ale to nie są ich centrale. Słyszałem od przedstawicieli globalnego biznesu, że procedura zamykania – jak oni to nazwali – sklepiku trwa sześć tygodni. I firma znika z Krakowa – ostrzegał Stanisław Mazur.
Dlatego władze miasta chcą zdywersyfikować gospodarkę, zbudować środowisko rodzimych start-upów.
Równocześnie Kraków będzie zachęcać uczelnie do znacząco większego zaangażowania w rozwój gospodarczy.
– Kraków musi tworzyć przestrzeń do tego rozwoju, musimy wytyczyć obszary dla firm i dobrze te tereny skomunikować. Już nie boimy się powiedzieć, że oczekujemy takiego, a nie innego biznesu, nowoczesnego przemysłu, który zakorzeni się w mieście i będzie bazował na zasobach tego miasta – deklarował prof. Stanisław Mazur.
Lepszy model gospodarki
Obecnie Kraków często jest traktowany przez zagraniczne firmy niczym bazar mózgów. Zaledwie 17 proc. specjalistów IT pracuje w polskich firmach, reszta w zagranicznych. Czy jest szansa na inny model rozwoju, nie tak zależny od zagranicznych inwestorów?
– Wysiłek ostatnich 35 lat to nasz wspólny ogromny sukces i zasługuje na szacunek, ale nie oznacza to, że przyszłość rysuje się nam bez barier czy wyzwań – podkreśliła Renata Deptała, dyrektor Regionu Małopolska Banku Gospodarstwa Krajowego. Zwróciła uwagę na spadek nowych inwestycji, malejący udział kredytów bankowych w projektach inwestycyjnych.
– To świadczy o wstrzymywaniu się z realizacją nowych przedsięwzięć i to jest moment, w którym powinniśmy się zastanowić, jak dalej działać – stwierdziła.
Jej zdaniem przed utratą konkurencyjności obroni nas zwiększenie inwestycji w cyfryzację, innowacje i robotyzację, zwłaszcza w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw. Z badań przeprowadzonych przez BGK wśród takich firm wynika, że barierą dla tego typu inwestycji jest brak specjalistów i pieniędzy.
– Trzeba te firmy wspierać. Tak samo musimy znaleźć sposób na wsparcie start-upów – dodała przedstawicielka BGK.
– Potrzebujemy zmiany podejścia do ryzyka inwestycyjnego, by niepowodzenie jakiegoś projektu potraktować jako błąd w dochodzeniu do wiedzy i innowacji, a nie porażkę – przekonywał natomiast Krzysztof Podgórski, wiceprezes Małopolskiego Związku Pracodawców Lewiatan. Jego zdaniem uczelnie chętnie współpracują z dużymi firmami i korporacjami, ale do MŚP podchodzą sceptycznie.
– Co to jest start-up? To przecież nie jest jakaś tam mała firma, tylko ktoś, kto na innowacji chce oprzeć swoją działalność – mówił Wojciech Łaptaś, zastępca dyrektora wydziału ds. przedsiębiorczości i innowacji Urzędu Miasta Krakowa.
– W Krakowie mamy Klaster Zabłocie, w którym mieszamy start-upy z innymi firmami, organizacje pozarządowe, mieszkańców, organizujemy wydarzenia. Jest tam Klaster Innowacji i nie trzeba być przedsiębiorcą, aby zgłosić swój pomysł na biznes i uzyskać wsparcie, by spróbować go rozwinąć. Będziemy też pasem transmisyjnym, który zgłoszone innowacje podsunie innym wydziałom w urzędzie albo firmom, by je rozwinęły i z nich skorzystały – opowiadał Wojciech Łaptaś.
Zaznaczył jednak, że miasto nie może bezpośrednio wspierać przedsiębiorczości, a jedynie stwarzać warunki do innowacji i je inspirować.
Bezpośrednim wsparciem firm zajmuje się Krakowski Park Technologiczny. Jak wskazywała Justyna Czyszek, wicedyrektor działu obsługi inwestora w KPT, robi to od lat.
– Firmy mogą korzystać z usług ponad 50 partnerów, przejść proces od oceny do wdrożenia zmian – opowiadała Justyna Czyszek. – Można wszystko sprawdzić, przetestować, można popełniać błędy, ale też ograniczyć koszty – dodała. I przypomniała, że KPT oferuje atrakcyjne instrumenty finansowe dla lokujących inwestycje w specjalnej strefie ekonomicznej. – Co istotne: najwięcej korzystających z ulg to polskie firmy, także te małe – podkreślała przedstawicielka KPT.
W innowacje inwestują także spółki miejskie. Przykładem są Wodociągi Miasta Krakowa. Jak definiował Mariusz Szubra, członek zarządu miejskiej spółki, celem jej działania jest dostawa wody najlepszej jakości przy akceptowalnej cenie. Zmniejszeniu kosztów, a tym samym ograniczeniu cen, służy choćby pobieranie z własnych źródeł energii elektrycznej potrzebnej do dostarczenia wody. Wodociągi korzystają tu m.in. z biogazu czy fotowoltaiki.
– Dzięki inwestycjom i innowacjom oczyszczalnia ścieków Kujawy jest praktycznie pasywna energetycznie – podkreślał Mariusz Szubra. Jako jeden z przykładów innowacji stosowanych przez Wodociągi podał odzyskiwanie piasku ze ścieków. – Dzięki temu na nasze potrzeby praktycznie nie kupujemy piasku – dodał.
Innowacje? Jesteśmy daleko. Oficjalnie…
Jak wynika z raportu opracowanego na zlecenie Sieci Łukasiewicz, w ciągu dekady wydatki na naukę zwiększono w Polsce dwukrotnie, a w tym czasie nasz kraj w rankingu innowacyjności awansował tylko o jedną pozycję, z 24. na 23. miejsce w Europie, wyprzedzając Słowację. – To marginalne przesunięcie – ocenił prof. Paweł Pichniarczyk, dyrektor Instytutu Ceramiki i Materiałów Budowlanych Sieci Łukasiewicz w Krakowie. Dlaczego więc wypadamy tak słabo w tym rankingu, skoro na przykład absolwenci krakowskich uczelni pracują dla globalnych korporacji, budując ich potencjał?
– Kształcimy dobrze i dzięki naszym absolwentom doszło do zmian gospodarczych w Polsce. Nasi absolwenci są rozchwytywani na całym świecie – podkreślał prof. dr hab. inż. Jerzy Lis, rektor Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie. Przypomniał, że konkurencja w innowacyjności jest duża, a wiele innych państw ma lepsze systemy finansowania badań i rozwoju.
– W Polsce nie docenia się innowacji, która jest wszędzie, dookoła nas. A skąd wzięło się w Polsce 5 tys. km dróg szybkiego ruchu? Dlaczego Polska stała się potentatem w produkcji cementu i to jeszcze bardzo mocno inwestując w ochronę środowiska? – pytał prof. dr hab. inż. Andrzej Szarata, rektor Politechniki Krakowskiej, który uważa, że globalne rankingi innowacyjności nie uwzględniają realnych innowacji. Dodał, że fabryki samochodów w Polsce były uważane za najlepsze przez międzynarodowe koncerny, właśnie dzięki pracującym tam polskim inżynierom.
– Takie aspekty wymykają się ocenom – zwrócił uwagę prof. Szarata.
Również prof. dr hab. Bernard Ziębicki, rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, mówił o tym, że 150 centrów biznesowych międzynarodowych firm pojawiło się w Krakowie właśnie dlatego, że uczelnie wykształciły tu świetnych specjalistów. Jego zdaniem wprowadzane w globalnych centrach innowacje często są przypisywane innym krajom, a nie Polsce, choć stoi za nimi polska myśl naukowa i technologiczna.
– Te innowacje nie są przypisywane do miejsca powstawania, tylko do właściciela biznesu – podkreślił rektor UEK.
Co z cyfryzacją i robotyzacją
Indeks cyfryzacji polskich firm giełdowych, opracowany przez naukowców Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, pokazał wzrost digitalizacji, zwłaszcza w pandemii, ale też wciąż wielkie zapóźnienie większości przedsiębiorstw. Współautorka indeksu, dr Dominika Bosek-Rak z Katedry Teorii Zarządzania, Kolegium Zarządzania i Finansów SGH, kierownik studiów podyplomowych Transformacja Cyfrowa, zwróciła uwagę, że barierą w cyfryzacji są nie tyle pieniądze, co mentalność. Większość czeka na to, co zrobi konkurencja.
– Brakuje mentalnych liderów cyfryzacji, nie ma woli i decyzji prezesów – oceniła dr Bosek-Rak.
– Tempo robotyzacji w Polsce spadło o 30 proc. przez ostatnie dwa lata i chyba żadna branża nie odnotowała takiego spadku – zauważył Stefan Życzkowski, szef rady strategicznej firmy ASTOR oraz Rady Nadzorczej Związku Pracodawców Forum Automatyki i Robotyki Polskiej. Jego zdaniem paradoksalnie największym wrogiem i szkodnikiem polskiego przemysłu okazał się… Krajowy Plan Odbudowy.
– Gdyby go w ogóle nie było, byłoby lepiej, niż jest teraz. Te trzy literki pojawiły się 30 miesięcy temu, nadal KPO nie ma i wszyscy czekają na pieniądze z KPO, wstrzymując inwestycje. A gdyby ktoś zainwestował w robotyzację, zwróciłoby mu się to w dwa lata i już byłby do przodu – tłumaczył Stefan Życzkowski. Jego zdaniem należy szybko zrobotyzować to, co jest najprostsze, i to, co jest opłacalne, nie czekając na programy obiecywane przez polityków i dotacje.
Unijne dotacje są jednak oczekiwane przez biznes i naukę.
– Projekty finansowane w ten sposób są coraz lepsze i coraz bardziej ambitne. Takich prostych dotacji zakupowych już nie ma – zaznaczył dr Rafał Solecki, dyrektor Małopolskiego Centrum Przedsiębiorczości. Na projekty badawczo-rozwojowe MCP ma kilkaset milionów złotych i tych pieniędzy nie powinno zabraknąć.
Strategia migracyjna fatalna dla rynku pracy
A może migranci byliby świetnym uzupełnieniem rosnącej luki na rynku pracy? Wedle szacunków brakuje w Polsce nawet 400 tys. pracowników. Tymczasem rząd w projekcie strategii migracyjnej zapowiada ograniczenia w przyjmowaniu obcokrajowców. Dlaczego?
– Odpowiedź jest bardzo prosta – to nie tylko dokument, to także manifest polityczny, bardziej odwołuje się do obecnej walki politycznej niż do rzeczywistej strategii migracyjnej – ocenił dr hab. Jan Brzozowski, prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, wiceprzewodniczący Komitetu Badań nad Migracjami PAN. Jego zdaniem polityka migracyjna jest prowadzona na zasadzie „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”.
– Z jednej strony obywatele mówią, że migrantów jest za dużo, z drugiej – chcą ich pracodawcy, więc rząd proponuje coś pomiędzy tymi skrajnościami – tłumaczył prof. Brzozowski. Przedsiębiorcy nie powinni się obawiać, że zostaną zamknięte granice i nie będzie możliwości zatrudniania cudzoziemców.
Według prof. Brzozowskiego założenia strategii, że będziemy sobie wybierać, kogo w Polsce chcemy, są nierealne. Polska jest dla wielu atrakcyjna, ale nie jesteśmy jeszcze USA czy Kanadą. Musimy patrzeć nie tylko na Ukrainę i Białoruś. Indie, Pakistan, Bangladesz, Uzbekistan, Nepal wysyłały do Polski migrantów i mają potencjał, by wysłać więcej. W strategii jest jednak jednoznaczne ograniczenie dla tego kierunku.
– Po wprowadzeniu tych zapisów nasza branża spożywcza leży – ostrzegał Jan Brzozowski.
Dodał, że strategia migracyjna nie pomaga także w zatrzymaniu obcokrajowców kończących studia w Polsce, choć powinniśmy robić wszystko, by u nas zostali.
ESG: problem czy szansa?
Wielu przedsiębiorców nie zdaje sobie sprawy, że unijne przepisy nakładają na firmy obowiązek raportowania ESG i że to będzie wkrótce dotyczyć pośrednio także ich. Muszą się liczyć z pytaniem, jak sobie radzą np. w zakresie równouprawnienia kobiet i mężczyzn. W kolejnych latach obowiązek obejmie kolejne grupy przedsiębiorców.
– Te przepisy są po to, by uporządkować to, co już jest robione w firmach, i zobaczyć luki, gdzie coś trzeba nadrobić – podkreśliła Aleksandra Majda, wiceprezeska ESG Impact Network. Jej zdaniem w większości przypadków dla firm nie jest to problem, bo to jedynie spisanie tego, co funkcjonuje od dawna.
Teresa Aldea, kierowniczka ds. zrównoważonego rozwoju w firmie Carlsberg, opowiadała natomiast o nowoczesnym podejściu do zarządzania w firmie ze 180-letnią historią. Chodzi o należący do koncernu Browar Okocim.
– Do tej lokalnej firmy z wielkimi tradycjami wnosimy uporządkowanie tego, co tam już było, i możliwość wykorzystania potencjału, który tam drzemie – zaznaczyła Teresa Aldea. Jednym z programów, który funkcjonuje w Carlsbergu, są wyważone duety, łączące doświadczone i młode pokolenia pracowników.
– To wspaniały żywy projekt, przynosi duże korzyści i wzmacnia współpracę – mówiła przedstawicielka Carlsberga.
W firmie ASTOR pracownicy „lubią poniedziałki”.
– Naprawdę lubimy przychodzić do pracy – zapewniła Małgorzata Stoch, dyrektor Akademii ASTOR oraz dyrektor ds. HR w firmie ASTOR.
Pracownicy mogą korzystać z różnego rodzaju szkoleń, ale też rozwijać swoje pasje. Jednym z efektów jest stworzenie robota Astorino, obecnego już w wielu szkołach i na uczelniach, który teraz będzie wizytówką Polski na przyszłorocznej światowej wystawie w Osace. Firma rozwija też akcjonariat pracowniczy.
Paweł Wójciak, wiceprzewodniczący zarządu Małopolskiego Oddziału Krajowej Izby Doradców Podatkowych, zwracał uwagę na rolę ekspertów, specjalistów, przedstawicieli zawodów zaufania publicznego w nowoczesnym zarządzaniu firmą, w kreowaniu kierunków jej rozwoju, zapewnieniu bezpieczeństwa. Przekonywał, że przedsiębiorcy powinni korzystać z usług doradców podatkowych, by uniknąć kłopotów. Przyznał przy tym, że im mniejsze przedsiębiorstwo, tym rzadziej dmucha na zimne. Wynika to z mniejszych zasobów, ale też mentalności.