Czasy pokoju w Europie bezwzględnie minęły – tylko zbrojenie się i przygotowywanie państwa na ekstremalne wyzwania zagwarantują bezpieczeństwo.
Debatę „Spokojnie to już było. Europa a wojna na Wschodzie” na XXXIII Forum Ekonomicznym w Karpaczu rozpoczął Władysław Kosiniak-Kamysz. Wicepremier i minister obrony narodowej podkreślił, że wojna w Ukrainie „otworzyła oczy Europie” i unaoczniła potrzebę inwestycji w przemysł zbrojeniowy, choć te – jego zdaniem – posuwają się wciąż w niezadowalającym tempie.
– Polska jest przykładem dobrych praktyk, bo na jednym z ostatnich posiedzeń rządu podjęliśmy decyzję, że wydatki na zbrojenia będą wynosiły 4,7 proc. PKB. To jest absolutny rekord, najwięcej wśród państw NATO – stwierdził wiceszef rządu.
Dodał, że cała Europa musi odbudować swój przemysł zbrojeniowy. Zresztą Bruksela doszła do tych samych wniosków – stąd decyzja o powołaniu europejskiego komisarza ds. obronności czy zapowiedź funduszu wartego 100 mld euro na zbrojeniówkę.
Anatolie Nosatîi, szef mołdawskiego MON, swoją wypowiedź rozpoczął od przypomnienia, że rosyjska agresja rozpoczęła się już w 2014 r. od aneksji Krymu. – Dalsze wydarzenia w Ukrainie zakłóciły podstawy dotychczasowego porządku świata. Pokazały też, że pokój na naszym kontynencie nie jest rzeczą trwałą, szczególnie w obliczu polityki Federacji Rosyjskiej, która lekceważy prawo międzynarodowe – zaznaczył.
Nasza działalność wydaje się bardzo prosta, ale w momencie zagrożenia czy wojny staje się wręcz działalnością misyjną. Musimy dostarczyć towar, i to w cenach możliwie najniższych i akceptowalnych – ocenił Włodzimierz Wlaźlak
Polityk dodał, że Mołdawia musi „pozostawać czujna” ze względu na swoje położenie geograficzne i na ewentualne aspiracje terytorialne Rosji. W grudniu 2023 r. rząd Mołdawii przyjął nową strategię bezpieczeństwa narodowego, która wprost określa Federację Rosyjską jako główne zagrożenie dla państwa i nakazuje wzmocnić sektor cybernetyczny, a także zwiększyć wydatki na obronę.
Następnie głos zabrał Włodzimierz Wlaźlak, prezes Lidl Polska.
– Temat obronności, pokoju czy wojny wydaje się stricte wojskowy. I na pierwszy rzut oka tak jest. Natomiast my wszyscy, jako obywatele i jako firmy, mamy swoje obowiązki w celu ochrony kraju – zaznaczył.
Następnie podkreślił, że jest dumny z kraju, który wydaje 4,7 proc. PKB na obronność „w sytuacji, kiedy musi to robić”. Dumą napawa go też to, że w kwestii zbrojeń widać kontynuację działań między poprzednią a obecną władzą.
– My, jako firma z sektora prywatnego dostarczająca artykuły spożywcze najwyższej jakości w niskich cenach, przede wszystkim jesteśmy firmą zarejestrowaną w Polsce. Jako nasz obowiązek postrzegamy rzetelne płacenie podatków. Jest to z naszej strony współpraca z regulatorem zapewniająca pieniądze do wykorzystania na podniesienie bezpieczeństwa Polski – stwierdził prezes Lidl Polska.
W obliczu zagrożenia nasz kraj musi mieć też zabezpieczoną produkcję żywności. O tym, jak istotny to aspekt, przypomniały wydarzenia z początku 2022 r. Wtedy jako społeczeństwo potrafiliśmy szybko otrząsnąć się z szoku i dostarczać żywność na tereny wschodnie, dokąd przybywali uchodźcy z Ukrainy. Szef Lidla m.in. podziękował pracownikom firmy, którzy w tamtych chwilach pracowali z dużym poświęceniem, aby zapewnić wszystkim dostęp do artykułów pierwszej potrzeby.
– Nasza działalność wydaje się bardzo prosta, ale w momencie zagrożenia czy wojny staje się wręcz działalnością misyjną. Musimy dostarczyć towar, i to w cenach możliwie najniższych i akceptowalnych – ocenił Włodzimierz Wlaźlak.
Jens-Jakob Gustmann, który w Philipsie zarządza regionem Europy Środkowo-Wschodniej, podkreślił z kolei, że od wybuchu wojny ponad 700 szpitali w Ukrainie zostało zniszczonych lub uszkodzonych, a ponad 250 specjalistów medycznych straciło życie. Dlatego wyraził dumę, że jego firma i związana z nią fundacja błyskawicznie przekazały zaatakowanym szpitalom darowizny w postaci brakującego sprzętu.
Do kraju ogarniętego wojną nie można jednak dostarczyć zwykłych urządzeń, z których na co dzień korzystają cywile. To musi być sprzęt odporny np. na gwałtowny spadek temperatur czy na pył, ale zarazem lekki, by nie było problemu z jego przenoszeniem.
Sviatoslav Hnizdovskyi, CEO OpenMinds, opowiadał, jak istotnym zagrożeniem dla Zachodu są działania hybrydowe i informacyjne Rosji.
– Chcę podać kilka liczb, z których niektóre mogą zaskoczyć. Tylko 11 proc. Rosjan za to, co się dzieje, obwinia Ukrainę. 65 proc. tak naprawdę obwinia Europę i Stany Zjednoczone. I ta różnica rośnie. Jeśli sądzimy, że ta wojna to lokalny konflikt i nic nam nie grozi, bo Rosjanie się nami nie przejmują, to żyjemy w dużym złudzeniu – ostrzegł.
Wskazał też, że w grudniu 2021 r. tylko niewielki odsetek Rosjan w sondażach wyrażał poparcie dla wojny. Ale już po jej wybuchu wskaźniki poszybowały na bardzo wysoki, 80-proc. poziom. To – jego zdaniem – pokazuje, jak niebezpieczna jest dziś machina propagandy „pozwalająca usprawiedliwiać wszystkie okrucieństwa, które dzieją się w Ukrainie”. Na ten sam aspekt zwrócił uwagę przedstawiciel rządu Mołdawii, który przyznał, że jego kraj jest stale pod presją rosyjskich działań hybrydowych.
Debatę podsumował Władysław Kosiniak-Kamysz słowami, że od 100 lat Rosja wielokrotnie zmieniała słowa hymnu, ale nigdy melodię. Przez tę analogię chciał uzmysłowić, że choć na Wschodzie zmieniali się władcy i ideologie, to jednak kraj ten nigdy nie porzucił dążenia do podporządkowania sobie Europy.
– Rosja nie zmieniła swojej strategii i ma coraz mniej do stracenia. W tej sytuacji trzeba być gotowym na każdą ewentualność. To nie jest straszenie, to jest budowanie odporności społecznej, o której mówił pan Wlaźlak, prezes Lidla. Odporność społeczna musi być, bo jest elementem bezwzględnie koniecznym do obrony ojczyzny – zakończył wicepremier.
Organizator:
Partner: