Po fali protestów dobrowolny model zmian w branży jeszcze się umocnił. Mimo to rolnicy chcą obalić Zielony Ład.
Na poniedziałek pod kancelarię premiera zwołały się na protest organizacje pozarządowe i naukowcy. Cel: protest przeciwko zablokowaniu przez polski rząd przyjęcia unijnego rozporządzenia o odbudowie zasobów przyrody. Uzasadnienie: Donald Tusk poświęcił regulację, która miała być fundamentalna dla unijnego Zielonego Ładu, żeby nie drażnić dodatkowo protestujących rolników.
Paradoks polega na tym, że Zielony Ład na sztandary wzięli rolnicy, a znacznie mniej widoczne są środowiska związane z ochroną przyrody. Obie strony szybko się jednak od siebie uczą.
Zielony Ład stał się swego rodzaju fetyszem na protestach polskich rolników. Walczą z nim nadal, chociaż udało im się uzyskać ustępstwa, które jeszcze kilka miesięcy temu trudno byłoby sobie wyobrazić. Przy tym wiele innych branż dźwiga ciężar zielonej transformacji w większym stopniu niż rolnicy. Kolejna sprawa: trudna sytuacja producentów żywności nie jest wynikiem jedynie polityki klimatycznej, za to zmiana klimatu będzie ją pogłębiać. W rolnictwie niemal wszystkie czynniki produkcji są po prostu zależne od warunków środowiska.
Dla Ursuli von der Leyen, szefowej Komisji Europejskiej, Zielony Ład jest najważniejszym przedsięwzięciem w karierze. Rolnikom udało się zmusić ją do kroku wstecz. Von der Leyen zainicjowała dialog strategiczny na temat przyszłości rolnictwa, a KE zaproponowała ustępstwa. Termin obowiązku utrzymywania okrywy glebowej (czyli np. trawy na gruntach ornych czy pozostawienie ścierniska) mają określać państwa członkowskie, zamiast zmianowania można będzie zdecydować się na dywersyfikację upraw, gospodarstwa do 10 ha mogą być w ogóle zwolnione z kontroli i sankcji za niespełnienie minimalnych wymagań, aby dostać dopłaty bezpośrednie, większa ma być swoboda w przyznawaniu rolnikom tymczasowych odstępstw od różnych regulacji.
Bruksela wykonała też w tym roku kilka gestów dobrej woli wobec rolników utyskujących na zalew unijnego rynku tanimi produktami ze Wschodu. Najpierw KE ogłosiła wprowadzenie kontyngentów na niektóre produkty, potem obniżyła ich górne limity, określając na nowo tzw. okres referencyjny. Ukrainie udało się zresztą odblokować tranzyt zboża przez Morze Czarne, więc ukraińskie ziarno znów jest eksportowane głównie drogą morską, a nie lądową – przez kraje UE.
KE po fali rolniczych protestów ugięła się jednak przede wszystkim w sprawie tzw. ugorowania.
Wczesną wiosną to ono było głównym frontem walki polskich rolników z Zielonym Ładem. Rolnicy oskarżyli unijnych urzędników o skok na ich dochody. Wtedy obowiązek ugorowania miał dotyczyć 4 proc. gruntów ornych. Chodziło nie tylko o wyłączenie z produkcji, ale przede wszystkim o przeznaczenie tej ziemi na tradycyjne i co najważniejsze: korzystne zarówno dla rolników, jak i dla przyrody elementy krajobrazu, jak oczka wodne, miedze czy tzw. zadrzewienia śródpolne.
W ocenie przedstawicieli głównych sił zrzeszających polskich rolników dotychczasowe ustępstwa w kwestii regulacji Zielonego Ładu są jednak niewystarczające. – To, co zadeklarowała UE w ostatnich tygodniach, to nadal za mało. Proponowane rozwiązania nas nie satysfakcjonują, bo my chcemy odrzucenia Zielonego Ładu w całości, a nie półśrodków – mówi Edward Kosmal, zastępca przewodniczącego NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”.
W piątek Ministerstwo Rolnictwa opublikowało obszerną informację na temat zmian w polityce rolnej i Zielonym Ładzie. Ugorowanie ma być teraz nie tylko dobrowolne, lecz także dodatkowo płatne. Rząd chce wprowadzić nowy ekoschemat, czyli element systemu dodatkowych dotacji. To 563 zł do każdego hektara gruntów ornych wyłączonych z produkcji. Rząd chce też wprowadzić dodatkowe płatności dla gospodarstw do 5 ha (to wymaga akceptacji KE).
Ekoschematy są specyficznym wyróżnikiem polityki rolnej i wiązania z nią polityki klimatycznej. Podstawowe działania, które mają prowadzić do transformacji, są w rolnictwie fakultatywne. Niektóre dodatkowe dotacje można ze sobą łączyć w zależności od warunków danego gospodarstwa. Jeśli rolnik dojdzie do wniosku, że „zielona agenda” mu się nie opłaca, nie musi jej realizować. W zeszłym roku o dopłaty bezpośrednie ubiegało się 1,24 mln rolników, a pula pieniędzy to 17 mld zł. Z ekoschematów w zeszłym roku chciał skorzystać co trzeci rolnik, w sumie takimi działaniami objętych jest ponad 11 mln ha w Polsce. Największym powodzeniem cieszyły się dopłaty w ramach „rolnictwa węglowego”, czyli praktyk rolniczych, które mają służyć gromadzeniu węgla w glebie. A to podstawa Zielonego Ładu w unijnej polityce rolnej. ©℗