Sytuacja kobiet na rynku pracy jest coraz lepsza. Nadal są jednak obszary do poprawy, a rolę w tym mogą odegrać korporacje międzynarodowe – mówi Małgorzata Rynkiewicz, dyrektor sprzedaży w BAT Poland.

Dzień Kobiet to okazja, by odnieść się do tego, jak wygląda równouprawnienie ekonomiczne w Polsce? Czy pani zdaniem szklany sufit to przeszłość? Czy kompetencje na rynku pracy są już ważniejsze niż płeć?
ikona lupy />
Małgorzata Rynkiewicz, dyrektor sprzedaży w BAT Poland / Materiały prasowe

Sytuacja nie jest jeszcze idealna, ale sprawy zmierzają w dobrą stronę. W niektórych sektorach zmiany dokonują się szybciej, w innych nieco wolniej, ale są – i to jest dobra informacja. Myślę, że dużą rolę do odegrania mają międzynarodowe korporacje, takie jak BAT, które mogą przyspieszyć proces uświadamiania potrzeby wyrównywania szans tam, gdzie wciąż jest taka potrzeba. I nie mówię o równouprawnieniu wyłącznie pod kątem płci, ale szerzej – ze względu na różnorodność. Ja mam to szczęście, że pracuję w firmie, w której to równouprawnienie jest naturalne, co więcej, jest także wrażliwość na przełamywanie nawet tych nieuświadomionych uprzedzeń. Ogólnie rzecz biorąc, w BAT kobiety w grupie menedżerów stanowią połowę. Natomiast, gdy weźmiemy pod uwagę zarząd spółki, w której pracuję (BAT Poland), to tu już mamy w nim przewagę kobiet, bo jest ich sześć w 11-osobowym zarządzie. I to kompetencje i talent są kluczem do powierzania im tych ról.

Czy zatem współczesne liderki, które pani reprezentuje – konkurując – odwołują się jeszcze do płci? Czy przestała mieć ona już zupełnie znaczenie?

Mogę odpowiadać za siebie, bo wszyscy czerpiemy siłę z różnych źródeł. Ja nie odwołuję się do płci, bo zawsze zwracałam uwagę na kompetencje, doświadczenie, wiedzę, umiejętności. To są standardy, którymi się kieruję i które doprowadziły mnie na ścieżce zawodowej do miejsca, w którym jestem. Proszę zwrócić uwagę, że obszar sprzedaży zazwyczaj przypisywany jest mężczyznom, podczas, gdy – znowu uogólniając – marketingiem częściej zajmują się kobiety. Ja mam doświadczenie w obu tych obszarach. Tak więc identyfikacja ze względu na płeć nie gra dla mnie roli. Jest na równi z etnicznością, religią, kulturą. Nie pod tym kątem oceniam osoby w zespole, a ze względu na determinację w realizacji zadań, poczucie współuczestniczenia w osiąganiu celu, zaangażowanie.

Myśli pani, że dotyczy to już wszystkich firm, bez względu na to, czy mamy do czynienia z sektorem prywatnym, czy państwowym?

Tak, jak wspomniałam na początku, sytuacja nie jest idealna. Oczywiście każdy z nas ma inne doświadczenia. Moje wynikają z pracy w międzynarodowej firmie, z którą jestem już związana od ośmiu lat. Wcześniej pracowałam w agencjach badawczych i tam też nie doświadczyłam braku równouprawnienia. Uważam, że takie firmy jak moja, z racji globalnego zasięgu działania i kultury organizacyjnej – w której szacunek do pracownika, różnorodność i inkluzywność są wpisane w DNA – mogą łamać wszelkie stereotypy i wyznaczać trendy dla innych. Przed naszą rozmową zastanawiałam się jednak, czy ja osobiście nie doświadczyłam sytuacji, w której zostałam potraktowana tak, a nie inaczej, tylko dlatego, że jestem kobietą? A może tak mocno skupiłam się na kompetencjach i wiedzy, że zwyczajnie nie zwracałam na takie sytuacji uwagi? Szczerze mówiąc, nie wiem. Niemniej jednak debaty na temat zrównywania szans, panele dyskusyjne na kongresach, ale i nasza rozmowa dowodzą tego, że wciąż takiej refleksji potrzeba.

Co to znaczy? Czy nie musiała się pani mierzyć z żadnymi wyzwaniami? Kobieta na stanowisku szefa sprzedaży, czyli takim, jakie pani piastuje, to przecież nadal raczej wyjątek niż reguła. Z jakiegoś powodu tak jest?

Pyta pani o wyzwania. Zaczęłam swoją karierę jako badacz rynku w agencjach badawczych. To była praca, którą lubiłam, bo mogłam współpracować z wieloma firmami, do tego z różnych branż, a co za tym idzie – spotykać na swojej drodze ciekawe osoby. Nie ukrywam, że to też praca, w której się nie tylko realizowałam, lecz także sprawdzałam. Gdy pojawiła się okazja przejścia do BAT Poland – zaryzykowałam. Ryzyko polegało na tym, że wyszłam z funkcji konsultanta i zostałam w dziale marketingu osobą, która podejmuje decyzje wpływające na wyniki firmy. Dziś z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że to była dobra decyzja. Rok temu zostałam szefem sprzedaży. Często słyszę pytanie, jak to jest wejść do męskiego świata. A ja od razu odpowiadam – czy to aby na pewno taki męski świat? To przez cały czas praca polegająca na wiedzy, kompetencjach, zarządzaniu ludźmi, która przy okazji pozwala na zdobywanie nowych doświadczeń, podnoszenie swoich kompetencji. Nie mam poczucia, że fundamentalnie różni się od moich wcześniejszych ról, które do tej pory pełniłam. Nie mam wrażenia, że z Wenus, znalazłam się na Marsie. Przez cały czas jestem na Ziemi, która rządzi się tymi samymi zasadami. Choć przyznaje, na spotkaniach dominują mężczyźni.

A czy czuję się pani spełniona na swoim stanowisku?

Zdecydowanie tak i to jest powód, dla którego je przyjęłam. Chcę dalej się rozwijać. Dotąd nie zarządzam tak licznym zespołem jak teraz, nie odpowiadałam też za tak dużą część biznesu. Traktuję to jako wyzwanie i zobowiązanie, i to mnie motywuje.

Gdybym zapytała o cechy kobiece, które przydają się w pracy, to jaką by pani wymieniła?

Spokój. I chyba tyle, bo wydaje mi się, że te inne, które mi pomagają w pracy, krążą wokół doświadczeń i kompetencji.

A wielozadaniowość, umiejętność słuchania innych?

Myślę, że mówienie o cechach kobiecych i męskich to trochę taka pułapka. W ten sposób kobiety same wprowadzają się w świat stereotypów, a na pewno to metoda na ich utrwalanie. Kobiety, podobnie jak mężczyźni, potrafią być twarde i stanowcze. Mężczyźni, podobnie jak kobiety, mogą być zorientowani na relacje i umieć słuchać. Moim zdaniem nie ma tu reguły.

Chciałabym jeszcze wrócić do pani kariery zawodowej. Jak ważne jest wsparcie ze strony firmy, w zakresie łączenia sfery zawodowej i prywatnej, w realizowaniu ścieżki kariery? Jak ono wygląda w pani organizacji?

To istotna pomoc. Pracownik, zarówno kobieta, jak i mężczyzna, to też rodzina. Chcemy realizować się w życiu prywatnym, a jednocześnie chcemy też rozwijać się zawodowo. W naszej organizacji kobiety, które wracają z urlopu macierzyńskiego, mają bezpieczny powrót do pracy. Obowiązki, które im przypadają, mają pozwalać dalej się rozwijać. Do tego obowiązuje duża elastyczność w ich wykonywaniu. Chodzi przede wszystkim o czas pracy, który można dostosować do indywidualnych potrzeb. Myślę, że to zwiększa komfort i poczucie bezpieczeństwa zatrudnienia. Dziś elastyczność pracodawcy w tym zakresie jest dużym atutem.

Co doradziłaby pani kobietom, które obawiają się piąć się po szczeblach kariery z uwagi na to, że zaniedbają życie rodzinne?

Aby niczego się nie bały. I żeby wymagały od pracodawców możliwości łatwego łączenie życia zawodowego z prywatnym, jeśli tylko mają takie aspiracje. Niezależnie od stanowiska powinno to być czymś zupełnie naturalnym. Jak konkurowanie na kompetencje.

Materiał powstał przy współpracy z BAT Poland

Czytaj więcej w DGP Kobiety w Biznesie