Premier Donald Tusk odniósł się w exposé do nieudanej próby liberalizacji przepisów o wiatrakach. Prezentując ministrów, odpierał oskarżenia o wywłaszczenia, lobbing i płatną protekcję. Podkreślał wagę sprawiedliwej transformacji i dialogu społecznego.

Projekt zakładający zmniejszenie dopuszczalnej odległości turbin wiatrowych od zabudowań sprawił, że transformacja energetyczna stała się jedną z osi sporu między nowym a ustępującym rządem. Dyskusja pokazała, jak nie powinna przebiegać transformacja. Zaskoczone procedowaniem projektu były nawet organizacje ekologiczne i przedstawiciele Polskiego Stowarzyszenia Energii Wiatrowej. Zamiast debaty o sprawiedliwym podziale korzyści i kosztów mieliśmy spór o to, czy politycy działają na życzenie lobbystów albo antywiatrakowych aktywistów.

Ustawa z 2016 r. zahamowała rozwój energetyki wiatrowej. Protesty przeciw lokalizacji turbin zbyt blisko domów i kontrowersje dotyczące podziału zysków znalazły ujście w ogólnopolskim ruchu antywiatrakowym. Przeciwnicy podlewali postulaty teoriami spiskowymi. Po wygraniu wyborów PiS wprowadził rygorystyczną ustawę 10H, zgodnie z którą odległość wiatraków od zabudowy powinna być minimum 10 razy większa niż wysokość wiatraka. Ustawa zahamowała inwestycje. W 2020 r. zainstalowana moc wiatraków była dwa razy niższa (6,5 GW) od prognoz PSEW z początku lat 2010. (13 GW). Pod koniec 2022 r. wiatr dostarczył ok. 10 proc. energii. W 2023 r. PiS zliberalizował prawo, pozwalając gminom zmniejszyć odległość do 700 m na podstawie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego.

Ignorowanie preferencji społecznych może skutkować wzrostem polaryzacji. W kontekście transformacji politycy uwzględniali zazwyczaj głos jednej strony. Słuchali albo inwestorów, którzy chcieli zarobić na budowie wiatraków, albo aktywistów, którzy sprzeciwiali się lokalizacji w sąsiedztwie. Pierwsza grupa czerpała nadmiarowe zyski z transformacji, druga opóźniała lub blokowała działanie. Jak wypracować kompromis między uczestnikami tego procesu? Do pewnego stopnia odpowiedzią są rzetelne konsultacje społeczne. Niestety ten proces nie przebiegał właściwie. Jak wskazywała NIK, zasady konsultacji nie były ustalane oficjalnym aktem prawa lokalnego, co sprzyjało konfliktom interesów.

W efekcie do konsultacji byli zapraszani przede wszystkim właściciele działek, na których miały stanąć wiatraki. Otrzymywali środki za dzierżawę, gdy koszty zewnętrzne – ingerencję w krajobraz, hałas, zagrożenie dla zwierząt – ponosiła cała społeczność. W Kisielicach, gminie słynącej z inwestycji w OZE, większość mieszkańców zgodziła się, że dzięki wiatrakom gmina rozwija się lepiej niż inne. Jednak zaledwie jedna trzecia uznała, że korzyści są sprawiedliwie rozdzielane. Niesprawiedliwy podział zysków i obciążeń uruchomił protesty. Te przekonały PiS do ograniczenia możliwości inwestycji.

Problem może narastać w przyszłości także w innych obszarach. Taki scenariusz jest prawdopodobny po rozszerzeniu systemu handlu emisjami o budynki i transport, czyli ETS2. Rozwiązanie jest zaplanowane na 2027 r. ETS2 podniesie koszty ogrzewania domów węglem i gazem. To podwyżka dla 35 proc. społeczeństwa. Dla dwóch trzecich mieszkańców Polski wzrosną wydatki na benzynę i olej napędowy. Zmianie ma towarzyszyć mechanizm osłonowy, Społeczny Fundusz Klimatyczny (SFK). Będzie to ok. 13 mld euro w latach 2026–2032 na wsparcie osób z niskimi dochodami.

Jest ryzyko, że powtórzy się scenariusz z afery wiatrakowej, jeżeli zwolennicy transformacji nie będą komunikować społeczeństwu zmian i wprowadzać mechanizmów osłonowych. Skupienie się na korzyściach tylko jednej grupy może się spotkać z oporem. Mogłoby się tak stać, gdyby Ministerstwo Klimatu przeznaczyło większość środków z SFK na drogie technologie, z których korzystają lepiej sytuowani, np. posiadacze aut elektrycznych. Rozwiązanie oferują badania naukowe. Zweryfikowaliśmy preferencje dotyczące podatku węglowego i systemu redystrybucji. W tym celu skonfrontowaliśmy 10 tys. mieszkańców ze zróżnicowanymi scenariuszami strat i zysków. Badanie odwzorowuje rozwiązania w ramach ETS2 i SFK.

Dzięki temu dowiedzieliśmy się, jakiego rozwiązania chcieliby Polki i Polacy, aby zmniejszyć niechęć do podatku. Najlepiej sprawdziłby się transfer gotówkowy do osób z niskimi dochodami wzrastający wraz z obciążeniami podatkowymi. Dla każdej wysokości podatku precyzyjnie oszacowaliśmy wysokość transferu, który ograniczy niechęć do polityki klimatycznej. Podobne badania są i mogą być realizowane w kontekście innych wyzwań związanych z transformacją, w tym przepisów wiatrakowych. Dostarczą odpowiedzi, jak rekompensować koszty hałasu czy wpływu instalacji na krajobraz.

Przed rządem liczne wyzwania związane z transformacją. Elektrownia atomowa, dyrektywa o efektywności energetycznej budynków, strefy czystego transportu, ETS2 to tylko kilka przykładów. Wprowadzenie ich będzie łatwiejsze, jeżeli rząd wdroży trzy rozwiązania umożliwiające sprawiedliwą społecznie politykę. Po pierwsze, trzeba zabezpieczyć najbardziej narażone grupy i lokalne społeczności. Dotyczy to wiatraków na obszarach wiejskich, systemu ETS2 i rekompensat z SFK. Należy wypracować mechanizm podziału korzyści z tych rozwiązań na podstawie preferencji społecznych i wpływu na budżety domowe. Rozwiązania te powinny się znaleźć w Społecznym Planie Klimatycznym wymaganym od Polski już w połowie 2025 r.

Po drugie, należy skończyć z pozorowanymi konsultacjami. Odejść od praktyk technokratycznego tłumaczenia transformacji jako procesu zrozumiałego wyłącznie dla specjalistów.

Po trzecie, transformacja wymaga rozróżnienia preferencji grup społecznych. Osoby starsze i młodsze mają różne oczekiwania wobec celów polityki klimatycznej. Preferencje dotyczące krajobrazu mogą być także zróżnicowane regionalnie. Dlatego w debacie powinna wzrastać rola badaczy i podmiotów, takich jak samorządy, organizacje pozarządowe i spółdzielnie mieszkaniowe, pośredniczących między państwem a obywatelem. Po wdrożeniu tych trzech propozycji ambitna polityka klimatyczna przestanie być walką z wiatrakami. ©℗

Pełna wersja opinii na Forsal.pl