Tylko dziesięciu największych lobbystów wydaje oficjalnie ponad 72,5 mln euro rocznie na promowanie swoich interesów w UE. Ale duże korporacje stosują również nieformalne metody nacisków.

W czołówce najbardziej agresywnych lobbystów, których działania wychodzą na światło dzienne, znajdują się przedstawiciele branży tytoniowej. Jedna z firm produkujących e-papierosy opisywała Lindę McEvan, główną negocjatorkę ds. europejskiej dyrektywy w sprawie wyrobów tytoniowych, mianem swojej „nemezis”. McEvan była przez koncern prześladowana zarówno e-mailowo, jak i telefonicznie. W podobny sposób producenci postępują dziś z naukowcami. Charlotta Holm Pisinger z Uniwersytetu Kopenhaskiego tłumaczy, że za każdym razem, gdy pisze o nowych produktach tytoniowych, przemysł staje się „bardzo agresywny”. – Atakują mnie osobiście. Wyśmiewają mnie, oskarżają o nieznajomość faktów i podają w wątpliwość mój profesjonalizm. Piszą, że jestem zaślepiona nienawiścią do branży – wskazywała w rozmowie z Politico.

Kiedy zaczął się boom na e-papierosy, część badaczy uważała, że nowy produkt może pomóc w rzucaniu palenia. Inni wskazywali jednak, że istnieje ryzyko uzależnienia młodych obywateli od wyrobów tytoniowych. Ale prowadzenie obiektywnych badań naukowych stało się prawie niemożliwe: nastawionym pozytywnie do e-papierosów zarzuca się kolaborację z firmami (faktycznie ujawniono wiele przypadków, kiedy badania pośrednio były finansowane przez koncerny tytoniowe). Pozostali są – podobnie jak Pisinger – zastraszani. Badania są o tyle kluczowe, że ich wyniki są wykorzystywane w rozmowach z posłami tworzącymi regulacje w tym obszarze.

Unijna rzeczniczka praw obywatelskich Emily O’Reilly już w kwietniu zwracała uwagę na liczne przypadki „niewłaściwego podejścia” Komisji Europejskiej do spotkań z lobbystami tytoniowymi. W liście do przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen stwierdziła, że Brukseli brakuje przede wszystkim spójnej polityki w tym zakresie. Bo np. DG SANTE, dyrekcja ds. zdrowia, od lat publikuje szczegóły wszystkich spotkań z przemysłem tytoniowym. Problem w tym, że większość dyrekcji informuje jedynie o rozmowach z urzędnikami najwyższego szczebla.

W UE nie ma co prawda zakazu spotkań z lobbystami. Ale możliwość np. prowadzenia rozmów z branżą tytoniową została znacznie ograniczona w ramach globalnej ramowej konwencji o ograniczeniu użycia tytoniu. Przedstawiciele firm nie mogą np. naciskać na sprawy, które mogłyby podważyć politykę antynikotynową. Jednak dyskusje na temat opakowań produktów czy podatków nie podlegają konkretnym obostrzeniom.

Wszystkie firmy muszą też publikować w unijnym rejestrze przejrzystości sprawozdania nt. zatrudnianych lobbystów, listy projektów legislacyjnych, w które się angażują, i środków, jakie na ten cel przeznaczają. Kwoty nie są małe. Przodują duże korporacje, dla których nawet drobne zmiany w regulacjach mogą przekładać się na milionowe zyski lub straty. W pierwszej dziesiątce znajdują się m.in. przedsiębiorstwa doradczo-komunikacyjne. Najwięcej, bo aż 10 mln euro, na lobbing w Brukseli wydaje Fleishman-Hillard. Tuż za nim pozycjonują się giganci technologiczni. Na czele z Metą, która w ubiegłym roku wydała 8 mln euro – jak wynika z danych dostępnych na stronie KE. Od 2011 r. rok w rok zwiększa środki przeznaczane na lobbing w UE – kwotę 2 mln euro przekroczyła w 2017 r. Niewiele mniej wydają Apple (7 mln euro) i Google (5,5 mln euro). W pierwszej dziesiątce znajdują się także firmy farmaceutyczne (Bayer przeznaczył na ten cel w 2022 r. 6–6,5 mln euro) i energetyczne (Shell, który wydał w 2022 r. 5,5 mln euro).

W sumie dziesięciu największych graczy zostawiło w KE ok. 72,5 mln euro. A zarejestrowanych firm lobbingowych jest ponad 12 tys. I tak dla przykładu British American Tobbaco uznała za konieczne pilnowanie zmian prawnych przy niemal 40 różnych inicjatywach. Nie tylko tych dotyczących bezpośrednio przepisów zmierzających do ograniczenia palenia przez Europejczyków czy handlu (np. stosunków handlowych z Wielką Brytanią). Szczególną aktywność BAT widać m.in. w zakresie zielonej transformacji. Lobbyści angażowali się w prace nad europejskim zielonym ładem, a także planem działania dotyczącego gospodarki o obiegu zamkniętym. W sumie w 2022 r. wydali na swoje działania między 2,75 a 2,9 mln euro (12,3–13 mln zł). To jeden z większych budżetów. Jednak w stosunku do przychodów firmy wynik ten nie robi takiego wrażenia – te plasują się na poziomie 35 mld dol. (144,9 mld zł) rocznie. Tyle samo wydał na swoich lobbystów Philip Morris (ok. 3 mln euro), ale swoją działalność skoncentrował na mniejszej liczbie projektów. Oprócz spraw handlowych nadzorował także prace komisji nad planem onkologicznym.

Prace posłów są również pilnie nadzorowane przez branżę farmaceutyczną. Pfizer w trakcie pandemii, czyli w 2021 r., wydał relatywnie nie tak dużo, jakby się można było spodziewać. Niecałe 1,5 mln euro. Novartis – największy gracz na rynku farmaceutycznym –niemal 2 mln euro w 2022 r., a Roche – 1,7 mln euro. Dla firm kluczowy jest obecnie opracowywany pakiet farmaceutyczny, który m.in. przełoży się na długość patentów na leki innowacyjne. ©℗