Kilka lat temu wszyscy zgadzali się, że potrzebna jest kompleksowa reforma systemu podatkowego. Powstał zatem projekt pod tytułem Polski Ład. Jego kluczowe założenia były – co najmniej – dyskusyjne, jednak w trakcie konsultacji krytycznie odnoszono się nie tylko do nich, lecz również do rozmaitych technicznych błędów, których korekta nie zmieniałaby zasadniczego kształtu reformy. Rząd nie posłuchał, no więc już na początku 2022 roku okazało się, że np. część podatników, która miała na zmianach zyskać, otrzymuje na konto niższe wynagrodzenie, a księgowi i kadrowe nie za bardzo wiedzą, jak stosować nowe przepisy.

Reszta jest historią – obejmującą m.in. kolejne łatki, próby naprawy i generalny wstyd, że z największej reformy podatkowej ostatnich lat w pamięci zostanie gigantyczny chaos i kłopoty interpretacyjne.

Teraz wszyscy zgadzają się, że potrzebny jest w Polsce system kaucyjny. Powstała zatem ustawa wprowadzająca go do naszego porządku prawnego. O jej założeniach oczywiście można dyskutować (i od początku dyskutujemy), jednak konsekwentnie zwracamy uwagę nie tylko na nie, lecz również na rozmaite techniczne błędy, których korekta nie zmieniłaby zasadniczego kształtu reformy.

W tym momencie analogia się kończy, bo w przypadku systemu kaucyjnego przyszłość jest niepewna i możliwe są dwa scenariusze. Albo powtórzy się ścieżka Polskiego Ładu i prawodawca doprowadzi do zupełnie niepotrzebnego chaosu, bałaganu i zwiększenia kosztów dla konsumentów oraz firm, albo jednak zdecyduje się tym razem posłuchać ekspertów i uniknie powyższych przykrości. Wciąż istnieje bowiem szansa na to, byśmy stworzyli pewnie nie perfekcyjne, ale ogólnie racjonalne i możliwe do zrealizowania założenia. Warunek jest prosty – ostać się muszą poprawki senackie zawierające kluczowe korekty, a jednocześnie pozostawiające model miesiącami konsultowany i projektowany przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska w ogólnie niezmienionym kształcie.

Chodzi w istocie o trzy kluczowe elementy.

Pierwszy z nich dotyczy czasu, w którym musiałby powstać w pełni funkcjonalny system kaucyjny. Mimo że prace nad ustawą trwały latami, nie zmieniono przepisów, zgodnie z którymi de facto momentem uruchomienia tego systemu miałby być 1. stycznia 2025 roku. Udać mogłoby się to jedynie przy pomocy cudu, bo samo zarejestrowanie spółki akcyjnej trwa w Polsce wiele miesięcy. Gdzie czas na podpisanie niezbędnych umów, zdobycie koncesji, czy zakup maszyn? Z tymi ostatnimi zresztą może nie być tak łatwo, bo przepustowość produkcji również jest ograniczona. Jeśli cudu nie będzie i się nie uda, to przedsiębiorcy będą narażeni na kary, które w maksymalnym wariancie sięgać mogą miliardów złotych.

Drugi odnosi się do opodatkowania kaucji podatkiem VAT. Słusznie można byłoby zapytać, co tu opodatkowywać, skoro opłacając kaucję niczego nie kupujemy, a na końcu pieniądze odzyskujemy – i ciągle o to pytamy, zwłaszcza że objęcie kaucji VATem oznacza wyższe ceny na półkach.

Trzeci element to ustanowione w ustawie progi selektywnej zbiórki. Mimo że rząd często podkreśla potrzebę asertywności wobec pomysłów Unii Europejskiej, po raz kolejny chce być „świętszy od papieża” i ustanawiać dla rodzimych przedsiębiorców wyższe wymogi, niż wynikałoby to z brukselskich regulacji.

Propozycje rozwiązań wszystkich powyższych problemów zostały zaproponowane przez senatorów w przyjętych do ustawy poprawkach. Nie trzeba już niczego wymyślać na nowo, do Sejmu wróciła gotowa ustawa w kształcie, którego przyjęcie pozwoli nam uniknąć kolejnego bardzo przykrego, a dla firm i konsumentów dotkliwego, rozczarowania.

Jeśli Sejm odrzuci bowiem senackie poprawki, może okazać się, że na systemie kaucyjnym wyjdziemy jak na Polskim Ładzie. Miał być nowoczesny model zbiórki opakowań według wzoru znanego z wielu zachodnich państw, a będzie kolejna awantura, chaos, wyższe ceny na półkach i wisząca nad producentami groźba kar. Pozostaje mieć nadzieję, że doświadczenie jednak uczy, i że tym razem głos ekspertów zostanie wysłuchany.

Jakub Bińkowski,

Członek Zarządu, Dyrektor Departamentu Prawa i Legislacji