Wysokie i niestabilne ceny surowców, materiałów i energii oraz coraz wyższe koszty pracy, a co za tym idzie konieczność waloryzacji kontraktów, nieprzewidywalność zamówień ze strony największych, państwowych zleceniodawców, finansowanie w warunkach wysokich stóp procentowych czy braki kadrowe - to sprawy spędzające sen z powiek menedżerów branży budowlanej.
W czasie Europejskiego Kongresu Gospodarczego, który odbędzie się od 24 do 26 kwietnia w Katowicach zaplanowano kilka debat poświęconych budownictwu. Udział w nich potwierdzili już między innymi: Dariusz Blocher, członek rady nadzorczej Budimeksu, Oleg Drozdov, architekt, założyciel Drozdov&Partners, Paweł Dziekoński, wiceprezes zarządu FAKRO, Dariusz Szwed, członek zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego, Wojciech Caruk, prezes zarządu PFR Nieruchomości, Waldemar Wójcik i Wojciech Trojanowski z zarządu firmy Strabag; Tomasz Żuchowski, p.o. Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad.
Konieczna waloryzacja kontraktów
Jednym ze zjawisk najtrudniejszych z punktu widzenia firm budowlanych jest inflacja. Ceny wprawdzie chwilowo ustabilizowały się, ale na poziomie znacznie wyższym, niż przed rokiem.
Wojciech Trojanowski, członek zarządu Strabag zwraca uwagę, że nawet zwiększone limity waloryzacyjne zaproponowane np. przez GDDKiA nie oddają pełnego wzrostu cen od momentu składania ofert.
- Od wielu lat mówimy o konieczności uregulowania waloryzacji podpisywanych kontraktów. Cieszę się że pewne zmiany zostały wypracowane przez branżę w dialogu z publicznymi instytucjami, które są tu głównymi zamawiającymi Istnieje duże zrozumienie tego problemu na poziomie regulacji prawnych - uregulowań, znajdujących się w prawie zamówień publicznych. Interpretacje Urzędu Zamówień Publicznych dosyć jasno wskazują że istnieją zapisy na podstawie których, już teraz, można waloryzować umowy, szczególnie wtedy gdy strony obecnie panującej sytuacji nie mogły przewidzieć. Nawet umowy podpisane bez klauzul waloryzacyjnych mogą ulegać zmianie. I nie jest to niezgodne z prawem. Nikt z nas podczas podpisywania umowy, czy w trakcie trwania procedury przetargowej nie zakładał scenariusza obecnych wydarzeń – tłumaczy prezes Trojanowski.
Przedstawiciele branży budowlanej tłumaczą, że w fazę realizacji wchodzą obecnie kontrakty, które firma zdobyła w przetargach ogłaszanych w drugim półroczu 2020 r.
– Nawet jeśli ceny niektórych materiałów przestały rosnąć lub wręcz spadły – i tak są wyższe, niż ponad dwa lata temu. Poza tym wciąż duża niepewność na rynku energii powoduje, że na dostawy wielu bardzo energochłonnych i kosztotwórczych materiałów, takich jak np. cement czy beton, nie możemy zawierać umów długoterminowych. Ich producenci sami nie wiedzą, jakie będą mieli koszty choćby w drugiej połowie bieżącego roku to trudności, z którymi mierzą się dziś wszyscy gracze w branży – mówi przedstawiciel Strabagu.
Dodaje, że udaje się podpisać waloryzację jedynie w przypadku części kontraktów.
- Z zadowoleniem odnotowujemy zmiany standardów w umowach, które kilka lat temu wprowadzili zamawiają państwowi, tj. w GDDKiA, czy w PKP PLK. Obowiązujące do niedawna zapisy mówiły o tym, że cena zawartego kontraktu może zmienić się maksymalnie o 5 proc i to wyłącznie do połowy jego wartości. Obecnie mamy inflację ponad 18 proc., a mówimy o kontraktach wieloletnich. Limity 5-proc. były więc niewystarczające. Krokiem w dobrym kierunku była decyzja GDDKiA, która podniosła waloryzację i podpisaliśmy stosowne aneksy w przypadku części kontraktów, które pozwalają zwiększyć ceny naszych robót do 10 proc. Jednak taka waloryzacja nie nastąpiła w odniesieniu do zawartych przez nas umów z innymi zamawiającymi. Natomiast cała branża uważa, że ta waloryzacja o 10 proc. niestety nie odzwierciedla wzrostu kosztów przy panującej inflacji – twierdzi Wojciech Trojanowski.
Ukraińskie szanse i zagrożenia
Dariusz Blocher podkreśla, że potrzeby infrastrukturalne Polski są gigantyczne i ciągu najbliższych 10 lat na różnego rodzaju projekty infrastrukturalne w naszym planuje się wydać bilion złotych, czyli po 100 mld zł rocznie, co oznacza, że branża budowlana musi być na to przygotowana i zgromadzić odpowiednie zasoby.
Były prezes Budimeksu wielką wagę przykłada do udziału polskiego biznesu w odbudowie Ukrainy, ale zwraca też uwagę na zagrożenia jakie mogą z tego wyniknąć. - Organizacje badawcze i naukowe szacują, że odbudowa kraju, jeśli skala zniszczeń się nie pogłębi, będzie kosztowała ponad bilion dolarów. Najwięcej będzie potrzeba na otworzenie infrastruktury, zniszczonych budynków i obiektów inżynieryjnych - mówi. Podkreśla, że funduszami będą dysponować organizacje międzynarodowe: Międzynarodowy Fundusz Walutowy, G7, Bank Światowy i Europejski Bank Inwestycyjny. - Nie ma jeszcze mechanizmu rozliczania tych funduszy, ale trwają na ten temat dyskusje w różnych gremiach i powinniśmy mieć świadomość, że jeśli ruszy odbudowa Ukrainy, a warunki dla firm budowlanych będą tam korzystniejsze niż w Polsce, to może to wpłynąć na budownictwo w naszym kraju – mówi Dariusz Blocher.
- Wielokrotnie sygnalizowaliśmy, że warto byłoby stworzyć fundusz na rzecz projektowania inwestycji do odbudowy Ukrainy. To koszt ok. 2-3 proc. całej inwestycji. Mając tę przewagę w postaci gotowych projektów będziemy naturalnym uczestnikiem procesu budowlanego na Ukrainie – mówi menedżer. - Ważne jest, abyśmy byli głównymi graczami, a nie tylko drobnymi podwykonawcami. Dlatego już dzisiaj w Budimeksie zdobywamy wiedzę i kontakty dotyczące rynku ukraińskiego. Chcemy być gotowi na to, co nadejdzie w przyszłości. Nawiązujemy relacje, zaczynamy współpracę z uczelniami w sprawie kształcenia kadr, rozmawiamy z politykami polskimi i ukraińskimi o wspólnym froncie prac nad tym zakresem tego rodzaju naszej przyszłej obecności w Ukrainie.©℗