Fundamenty polskiej gospodarki na tle Europy są silne, co pokazaliśmy w latach 2020 i 2021. Korzysta ona m.in. na zmianach w gospodarce światowej, czyli na skracaniu łańcuchów dostaw – mówi Jerzy Kwieciński, wiceprezes Banku Pekao S.A., nadzorujący pion bankowości korporacyjnej, rynków i bankowości inwestycyjnej

Czy banki w Polsce przetrwają 2023 r.?

ikona lupy />
Jerzy Kwieciński, wiceprezes Banku Pekao S.A. / Fot. materiały prasowe

Odpowiadając na to pytanie, nawiążę do pewnej analogii. Otóż nie zadajemy sobie pytania: czy świat się zmienia? Zadajemy sobie pytanie: jak świat się zmienia? Dlatego tutaj nie mam wątpliwości, że banki przetrwają, natomiast zastanawiam się, jak zmieni się ich rola w tym czasie. Możemy wyraźnie nawiązać do 2020 r., kiedy wybuchła pandemia koronawirusa, a później rozpoczął się kryzys gospodarczy. Wtedy również nie wiedzieliśmy, jak poradzą sobie banki, a zrobiły to doskonale. Sektor się zmienia. Jeszcze 30 lat temu bank kojarzył się z budynkiem. Klienci wchodzili do oddziału, żeby załatwić różne sprawy. 10 lat temu kojarzył się już głównie z bankomatem, bo tam wypłacaliśmy pieniądze. A dzisiaj kojarzy się przede wszystkim ze smartfonem i z aplikacją mobilną banku. Ostatnie dwa lata spowodowały, że nie tylko banki stały się bardziej cyfrowe, ale przede wszystkim klienci zaczęli w większym stopniu korzystać w sposób cyfrowy z usług bankowych. Banki będą się więc zmieniać dlatego, że zmienia się otoczenie i rynek.

A jakie jest najważniejsze wyzwanie, z którym w najbliższym czasie przyjdzie się zmierzyć sektorowi bankowemu?

W tym roku kluczowe będzie to, jak banki będą w stanie finansować rozwój gospodarczy. Musimy przyzwyczaić się do tego, że turbulencje, zmiany w naszym otoczeniu gospodarczym staną się czymś powszednim. Tak jak przez ostatnie dekady tych turbulencji było stosunkowo niewiele – nawet ukuło się przekonanie, że tzw. czarny łabędź to pojęcie teoretyczne – tak od chwili wybuchu pandemii praktycznie co roku mamy nowego czarnego łabędzia. Ten rok jest już mniej niespodziewany, spowolnienie gospodarcze, które w tej chwili się zaczęło, jest czymś, co ekonomiści przewidzieli, ale nadal nie jesteśmy w stanie wykluczyć tego, że w gospodarce pojawi się inny szok, na który my jako banki będziemy musieli odpowiedzieć. Jako sektor bankowy musimy przygotować się do tego, żeby odpowiadać na tego typu szoki i żeby w tych trudnych sytuacjach pomagać naszym klientom oraz partnerom, przede wszystkim biznesowi, w rozwoju. Myślę, że to będzie dla nas największe wyzwanie w tym roku.

Ostatnie miesiące w gospodarce zdefiniował wybuch wojny w Ukrainie. Spróbujmy jednak spojrzeć w przyszłość i ocenić, jaką rolę będą miały do odegrania banki, jeżeli chodzi o udział polskiego biznesu w odbudowie tego kraju?

Model naszego rozwoju gospodarczego jest bardzo silnie oparty na bankach oraz finansowaniu produktami dłużnymi. I nie sądzę, żeby to się zmieniło. Oczywiście potrzebny jest kapitał. Firmy muszą mieć dostęp do kapitału, do equity, ale silny rozwój następuje wtedy, kiedy do akcji wkraczają banki ze swoim finansowaniem dłużnym. Myślę, że tak samo będzie w przypadku Ukrainy, przy czym na prawdziwy rozwój związany z odbudową tego kraju, na którym również my jako Polska skorzystamy, będziemy musieli poczekać do zakończenia wojny. Niestety nie wiemy, kiedy to nastąpi ani czy nie przekształci się ona w wojnę pełzającą, kiedy to również trzeba będzie wspierać Ukrainę. Według niektórych szacunków w ubiegłym roku PKB Ukrainy skurczyło się o jedną trzecią, ale jej gospodarka funkcjonuje i przez cały czas musi być wspierana. Natomiast duża odbudowa nastąpi wtedy, kiedy ustaną działania wojenne. Będzie ona kosztowała setki miliardów i myślę, że będzie również szansą dla polskiej gospodarki oraz polskich firm z racji naszego położenia, ale również z racji naszego potencjału. Proces odbudowy będzie się nakładał ze staraniami Ukrainy na rzecz wejścia do Unii Europejskiej. W tym przypadku rola Polski również będzie ważna, nie tylko na polu gospodarczym, lecz także politycznym.

To wszystko będzie stwarzało dobry klimat do tego, żeby polska gospodarka i polskie firmy skorzystały na procesie odbudowy. Odwołam się do raportu przygotowanego przez ekspertów Banku Pekao, gdzie szacujemy, że z tytułu wsparcia odbudowy Ukrainy polskie PKB może wzrosnąć o prawie 190 mld zł, czyli o 3,8 proc. To pokazuje, że nasza gospodarka może realnie bardzo silnie skorzystać na odbudowie Ukrainy, w szczególności taki przemysł jak rafineryjny, energetyczny czy sektor gazownictwa. Jako banki widzimy, że nasi klienci – partnerzy, firmy – też bardzo interesują się tym, żeby w tym procesie uczestniczyć.

Zagadnieniem, które nabrało jeszcze większego znaczenia w kontekście toczącej się wojny w Ukrainie, jest również transformacja energetyczna. Wojna znacząco ją przyspieszy?

Tak jak ostatnie dwa lata spowodowały bardzo silne przyspieszenie transformacji cyfrowej, tak obecna sytuacja – przede wszystkim spowodowana wojną w Ukrainie, ale również kryzysem energetycznym – według mnie znacząco przyspieszy proces transformacji energetycznej. I my to w Polsce widzimy. Z jednej strony uciekamy od surowców energetycznych pochodzących z Rosji, począwszy od węgla, skończywszy na ropie naftowej i gazie, ale z drugiej strony dywersyfikujemy źródła energii. Chcemy mieć coraz więcej energii odnawialnej z wiatru i ze słońca, która nie tylko powoduje transformację w stronę bardziej przyjazną środowisku, ale przede wszystkim daje większą dywersyfikację źródeł energii i większe bezpieczeństwo, bo to energia, którą sami możemy produkować, nie zaś sprowadzać z zagranicy. Te procesy znacząco przyspieszyły. Widzimy to chociażby po danych z ubiegłego roku, gdzie Polska – po rynku niemieckim i hiszpańskim – była trzecia w Europie pod względem wielkości wybudowanych instalacji fotowoltaicznych. Trzeba też wspomnieć, że dopiero rozpoczynamy potężny proces budowy farm wiatrowych na morzu, który jest jednym z największych tego typu przedsięwzięć nie tylko w Europie, ale w ogóle na świecie. To wszystko będzie miało olbrzymie znaczenie dla gospodarki, ale przede wszystkim w kontekście naszego bezpieczeństwa energetycznego.

Według prognozy Banku Pekao wzrost PKB w 2023 r. wyniesie 0,4 proc., co oznacza, że otrzemy się o recesję. Jakie są pana przewidywania odnośnie do wzrostu gospodarczego?

Doświadczenie ostatnich trzech lat w przypadku Polski pokazywało, że prognozy były dosyć minorowe – choć nadal lepsze niż średnia europejska czy często średnia w naszym regionie – ale wynik końcowy był bardziej pozytywny. Przyznaję, że jestem tu optymistą. Myślę, że poziom PKB będzie wyższy aniżeli przewidywany. To prawda, że obecne prognozy ekspertów naszego banku mówią, że wzrost PKB w tym roku wyniesie przynajmniej 0,4 proc. Można mówić o pewnym spowolnieniu gospodarczym, ale nadal będziemy na plusie. Przewidywania są takie, że bardzo wiele gospodarek w Unii Europejskiej będzie na minusie. Trzeba powiedzieć, że jeśli spojrzymy na to, jak kształtowały się prognozy dotyczące PKB w ostatnim roku, to nie tylko banki, lecz także instytucje międzynarodowe, takie jak Bank Światowy czy Komisja Europejska, sukcesywnie obniżały te prognozy dla Polski. Myślę jednak, że w ciągu tego roku te prognozy będą sukcesywnie podwyższane i nasze wyjście ze spowolnienia gospodarczego będzie szybsze. Recesja okaże się stosunkowo płytka, a odbicie nastąpi wcześniej.

Nie wiemy dokładnie, kiedy nastąpi szczyt inflacji, wielu ekonomistów twierdzi, że będzie to w lutym, ale być może mamy go za sobą. Niedawny odczyt inflacji, na początku stycznia, był przecież pozytywnym zaskoczeniem. Myślę, że zdecydowanie pozytywne procesy zaczniemy obserwować w najbliższych miesiącach, natomiast poprawę odczujemy w drugiej połowie roku. Trudno przewidzieć, jak będą się kształtowały stopy procentowe, które będą miały kluczowe znaczenie dla sektora bankowego i gospodarki. Na pewno jednak spadek inflacji będzie za sobą pociągał decyzje Rady Polityki Pieniężnej związane z ich obniżaniem. Będzie to czynnikiem działającym antycyklicznie, przeciwko spowolnieniu gospodarczemu.

Do tej pory Polska wychodziła suchą stopą ze światowych kryzysów gospodarczych. Jak będzie teraz?

Sądzę, że fundamenty naszej gospodarki na tle tego, co dzieje się przede wszystkim w Europie, są jednak silne, co pokazaliśmy w latach 2020 i 2021. Nasza gospodarka korzysta na zmianach w gospodarce światowej, czyli na skracaniu łańcuchów dostaw. Produkcja przenosi się bliżej, w tym do Polski i naszego regionu, co widzieliśmy w ostatnich dwóch latach, kiedy produkcja przemysłowa w Polsce wzrosła o około jedną piątą. Widzimy to również, patrząc na rynek pracy, który wciąż wygląda bardzo dobrze. Popyt na pracę nadal będzie bardzo wysoki mimo spowolnienia gospodarczego. Myślę więc, że te fundamenty są dobre, dużo lepsze niż w przypadku wielu innych gospodarek. Wpływ na to mają również takie kwestie makroekonomiczne jak zadłużenie państwa. W przypadku Polski jest ono naprawdę niewielkie. Stanowi połowę średniego zadłużenia państw w Unii Europejskiej. W Grecji przekroczyło ono 170 proc., a we Włoszech 150 proc. w stosunku do PKB. Deficyt budżetowy w Polsce w porównaniu z innymi krajami również jest na stosunkowo niewielkim poziomie, a wykonanie budżetu rokrocznie jest lepsze, niż było przewidywane.

Rok 2023 w Niemczech – według prognoz – może upłynąć pod znakiem recesji. Jak przełoży się to na Polskę?

Bardzo silnie zależymy od Niemiec, to trzeba bardzo wyraźnie powiedzieć. Z jednej strony jesteśmy już gospodarką otwartą, co jest obrazowane przez udział naszego eksportu w PKB, który jest podobny jak w Niemczech. To świadczy też o dużej konkurencyjności naszej gospodarki na rynkach międzynarodowych. Jednak z drugiej strony prawie 30 proc. naszej wymiany handlowej przypada na Niemcy. Warto jednak podkreślić, że Niemcy to bardzo silna gospodarka, w tej chwili czwarta na świecie, największa w Unii Europejskiej i bardzo mocno oparta na przemyśle. W Polsce mamy podobny model. I myślę, że właśnie przemysł będzie stanowił o sile w poradzeniu sobie ze spowolnieniem gospodarczym. Silne oparcie na przemyśle zarówno naszej gospodarki, jak i niemieckiej oraz ich wzajemne powiązanie będzie czynnikiem pozytywnym, który pozwoli nam na lepsze poradzenie sobie z kryzysem.

Rozmawialiśmy o tym, jak polska gospodarka wypada na tle europejskich. A jak wygląda kondycja polskiego sektora bankowego na tle Europy?

Polski sektor bankowy jest bardzo bezpieczny i stabilny. W stress testach, które są prowadzone dla banków europejskich, nasze banki wypadają bardzo dobrze. W ostatnim stress teście, Bank Pekao S.A. zajął drugie miejsce wśród badanych banków z Unii Europejskiej, a PKO Bank Polski był na trzecim miejscu. Nasze banki mają bardzo dobry poziom kapitalizacji, więc możemy zapewnić klientów indywidualnych i korporacyjnych, że polski sektor bankowy jest bezpieczny.

Dominika Pietrzyk
ikona lupy />
Fot. materiały prasowe

Zapraszamy do publikacji w wersji angielskiej DGP: World Economic Forum