Sądzę, że w przypadku samochodów elektrycznych pójdziemy drogą Niderlandów. Obecnie 20 proc. aut kupowanych w tym kraju to elektryki, w przypadku firm to nawet 30 proc. W Polsce może być podobnie – ocenia Daniel Trzaskowski, dyrektor sprzedaży flotowej w Volkswagen Financial Services.
Sądzę, że w przypadku samochodów elektrycznych pójdziemy drogą Niderlandów. Obecnie 20 proc. aut kupowanych w tym kraju to elektryki, w przypadku firm to nawet 30 proc. W Polsce może być podobnie – ocenia Daniel Trzaskowski, dyrektor sprzedaży flotowej w Volkswagen Financial Services.
Jakie obserwuje pan dominujące trendy, jeżeli chodzi o floty firmowe?
/>
Mówiąc o segmencie dużych firm, które w VW FS definiujemy jako mające więcej niż trzydzieści samochodów w swoim car parku, dostrzegam kilka trendów. Pierwszy wiąże się z tym, że coraz więcej firm zaczyna liczyć emisje CO2, a przez to zwraca uwagę na emisje z nabywanych samochodów. To pierwszy krok do tego, żeby w przyszłości przejść na samochody elektryczne.
Obserwuję, że firmy zaczynają częściowo uwalniać swoje polityki flotowe, co jest powiązane z brakiem dostępności aut. Mam tutaj na myśli taką sytuację, że firmy niekoniecznie nabywają ten konkretny model, który jest rekomendowany w polityce flotowej, lecz nadrzędną kwestią stała się dostępność samochodu. Zobaczymy jednak, jak długo utrzyma się ten trend.
Z kolei COVID-19 zmienił wiele pod kątem digitalizacji. Te floty, które nie były w stanie zdalnie obsłużyć użytkowników, mierzyły się z dużym wyzwaniem. Wiele firm nabyło systemy do zarządzania flotą po to, żeby np. uzyskać zdalny dostęp do danych.
Ciekawie zachowuje się też FSL (ang. Full Service Leasing), czyli wynajem długoterminowy. Zainteresowanie tą ofertą cięgle rośnie, także w obliczu wysokiej inflacji oraz spowolnienia gospodarczego, które prawdopodobnie nadchodzi. Wynika to z dwóch powodów: po pierwsze firmy wiedzą, że kiedy zbliżają się chudsze lata, bardzo ważny jest cash flow, tak więc nie ma co mrozić własnych środków w zakupie floty, a lepiej skorzystać z zewnętrznego finansowania. Po drugie produkt FSL zapewnia klientowi stałe raty utrzymania floty, ponieważ ryzyko wzrostu kosztów serwisu jest po stronie firmy finansującej.
A co z cenami paliwa? Czy ich wysokość nie zniechęca firm do zakupu kolejnych aut do floty?
W przypadku dużych flot raczej nie. Firmy z pewnością poszukują oszczędności pod kątem paliwa, ponieważ w budżecie flotowym waży ono najczęściej między 30 a 40 proc. wszystkich kosztów utrzymania floty. Nie obserwuję natomiast, żeby z tego powodu istotnie ograniczały zakupy nowych pojazdów - raczej skupiają się na generowaniu oszczędności poprzez limity ilościowe na zużycie paliwa i coraz częściej interesują się samym zużyciem w przeliczeniu na 100 km.
Jakie auta najchętniej wybierają firmy, decydując się na powiększenie floty firmowej?
Jeśli spojrzeć na dane, którymi dysponujemy w Volkswagen Financial Services, najchętniej wybierane auto to ŠKODA Octavia. Na drugim miejscu znajduje się ŠKODA Fabia, z kolei na trzecim Volkswagen Passat. Pierwszą piątkę zamykają Volkswagen Golf i ŠKODA Scala. To głównie samochody przedstawicieli handlowych, którzy pracują w terenie. Passat jest z kolei bardzo popularny na średnim szczeblu kadry kierowniczej.
Co z elektrykami? Czy mają szansę podbić rynek klientów korporacyjnych?
Z pewnością rośnie dostępność aut elektrycznych - po pierwsze przez nowe produkty finansowe, a po drugie przez program „Mój elektryk”. Jeśli spełnimy warunki brzegowe programu „Mój elektryk”, to w przypadku zakupu samochodu elektrycznego otrzymamy dofinansowanie, co istotnie wpłynie na obniżenie kosztów. Dodam, że oferowana rządowa dotacja dotyczy również finansowania w formie leasingu lub wynajmu długoterminowego. Co więcej, jako Volkswagen Financial Services byliśmy jedną z pierwszych firm, które podpisały umowę współpracy z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w ramach tego programu. To naturalnie pomaga nam rozwijać biznes w segmencie aut elektrycznych. Sam pomysł i efekt biznesowy programu oceniam bardzo pozytywnie. Jestem zdania, że gdyby nie efekt programu „Mój elektryk”, nie byłoby 100-proc. wzrostu sprzedaży samochodów elektrycznych r/r.
Odpowiadając na pytanie, czy samochody elektryczne będą popularne we flotach - uważam, że jak najbardziej tak. Analizując rynek samochodów elektrycznych, sądzę, że jako Polska pójdziemy drogą Niderlandów.
Dlaczego akurat Niderlandów?
Mamy podobną strukturę sprzedaży. Zarówno w Polsce, jak i Niderlandach aż 70 proc. zakupów nowych aut to zakupy dokonywane przez firmy. W Niderlandach elektromobilność nakręcił fakt, że firmy zaczęły kupować samochody elektryczne. Obecnie 20 proc. aut nabywanych w tym kraju to elektryki - i nawet 30 proc. w przypadku tamtejszych firm. W Polsce może być podobnie. Coraz więcej firm zakłada sobie cele, jeżeli chodzi o emisję CO2.
Jakie przeszkody może napotkać rozwój elektromobilności w Polsce?
Niestety obecnie jest ich wiele. Z pewnością czynnikiem hamującym będą galopujące koszty energii. Firmy zastanawiają się, ile będzie kosztował prąd, i nie ma wątpliwości, że wpłynie to na business case aut elektrycznych. Kolejnym ograniczeniem jest dostępna infrastruktura do ładowania. Obecnie w Polsce dysponujemy ok. 4 tys. punktów ładujących elektryki. Wspomniane wcześniej przeze mnie Niderlandy mają takich punktów aż 100 tys. To jest niewątpliwy problem. Jednak gdy spojrzymy na najważniejszą nadchodzącą zmianę, czyli zakaz sprzedaży samochodów spalinowych w Unii Europejskiej od 2035 r., to uważam, że nie ma innej drogi niż elektromobilność. To nie jest pytanie, czy, tylko kiedy i jak to zrobić.
Wróćmy teraz do aut elektrycznych we flotach.
Zainteresowanie samochodami elektrycznymi wśród firm jest coraz większe. Przedsiębiorcy zaczynają kalkulować i powoli planują przechodzenie na elektryki. Są firmy w Polsce, które już dzisiaj zdecydowały, że ostatnie auta spalinowe będą zamawiać w 2025 r. Niestety, jak już wcześniej mówiłem, nie brakuje wyzwań, żeby się to tej zmiany przygotować. Rozmawiałem niedawno z jednym z klientów, którego firma dwa lata temu odebrała klucze do nowej siedziby w biurowcu w Warszawie. Okazało się, że nie ma tam żadnego wolnego przydziału mocy, co oznacza, że póki właściciel budynku tego nie zmieni, np. poprzez postawienie dodatkowej stacji transformatorowej, to nie będzie można zamontować w garażu ani jednej ładowarki do samochodu elektrycznego.
No właśnie. Flota elektryków wymaga nieco innego zarządzania niż flota aut spalinowych, co wiąże się ze wspomnianą dostępnością infrastruktury ładującej, czy też innego podejścia do wyliczenia kosztów utrzymania floty, a w szczególności ładowania. Jak poradzić sobie z takimi wyzwaniami?
Należy wszystko zaplanować krok po kroku. W Volkswagen Financial Services uważamy, że wprowadzając auta elektryczne do floty firmowej, trzeba podejść do tego zadania jak do projektu. Przyjąć pewne założenia, sprawdzić, gdzie i z jakim prawdopodobieństwem będą jeździły samochody, i na tej podstawie sprawdzić dostępność do ładowania w danych miastach. Drugi wątek to przyjęcie założeń, gdzie i po jakich stawkach będzie się ładował samochód. I my przychodzimy tutaj z pomocą, oferując ankietę online, po wypełnieniu której użytkownik otrzymuje informacje o swoim profilu ładowania. W przypadku aut elektrycznych różnice dotyczące tego, gdzie naładujemy samochód, mają ogromne znaczenie. Przy obecnych kosztach samochód elektryczny do jazdy na odcinku 100 km w uproszczeniu potrzebuje 20 kW energii. Jeśli przyjmiemy, że średnia kWh Jana Kowalskiego to 60 gr, wówczas koszt energii potrzebnej do przejechania 100 km wyniesie 12 zł. W przypadku samochodu spalinowego będzie to ok. 50 zł. Koszt kWh energii biurowej to, powiedzmy, ok. 1,30 zł, co daje już 26 zł na 100 km. Jeśli zaś mówimy o ładowaniu na szybkiej ładowarce, to kWh może już kosztować 2-3 zł. Jeśli przyjąć, że kosztuje 3 zł, mamy już wyższy rachunek niż w przypadku auta spalinowego. Dlatego tak ważne jest, aby zaplanować, gdzie zostanie naładowane auto elektryczne. Kolejny krok to audyt infrastruktury, jeżeli chcemy mieć możliwość ładowania aut w firmie. I tutaj niestety każdy budynek jest inny. W jednym jest wolny przydział mocy, w innym go brakuje. W jednym instalacja będzie łatwa, w innym trzeba będzie kuć ścianę i zrywać posadzkę. To szczegóły, o których firmy zaczynają myśleć już teraz, bo w elektromobilności wszystko zaczyna się i kończy na ładowaniu. Warto też pamiętać, że im później firma zacznie proces przygotowywania się do transformacji na auta elektryczne w perspektywie 2035 r., tym prawdopodobnie więcej będzie ją to kosztować. Powtórzę więc, że pytanie o elektryki we flotach nie brzmi: „Czy?”, ale: „Kiedy?”. Temat samochodów elektrycznych jest obecny w niemal wszystkich rozmowach z klientami dotyczących floty.
Skoro mowa o klientach, to jaka jest pozycja Volkswagen Financial Services wśród firm?
Jako Volkswagen Financial Services jesteśmy największą firmą, która finansuje floty w Polsce. Gdy spojrzymy na wyniki sprzedaży w leasingu i wynajmie długoterminowym, nasz udział w całym rynku wynosi prawie 17 proc., co daje nam pozycję lidera w finansowaniu flot. Dzięki współpracy z Volkswagen Group Polska dysponujemy naprawdę korzystną ofertą, co potwierdzają nasze wyniki. Klienci, którzy są z Volkswagen Financial Services od dwóch dekad - w tym roku świętujemy 25-lecie - cenią naszą przewidywalność oraz to, że mogą na nas liczyć. W 2020 r., kiedy rozpoczął się lockdown i obroty firm spadły o 90 proc., nie czekaliśmy, aż klienci do nas przyjdą, tylko sami zaproponowaliśmy im bezkosztowe wydłużenie terminu płatności do 90 dni. Biznes flotowy to biznes oparty na bezpośrednich relacjach, dlatego też dbamy o stały skład zespołu. Nasi pracownicy są z nami długo, my natomiast troszczymy się o nich. Dzięki temu nasi klienci wiedzą, że są w odpowiednich rękach. Naszymi priorytetami są zadowolenie klienta i jego współpraca z nami w dłuższej perspektywie.
PARTNER:
/>
Reklama
Reklama
Reklama