Duzi producenci leków na receptę apelują do Ministerstwa Zdrowia o wprowadzenie mechanizmu inflacyjnej indeksacji cen. Resort odpowiada, że to wykluczone - pisze "Puls Biznesu".
Gazeta przypomina, że leki w Polsce w dużej mierze produkowane są z substancji czynnych sprowadzanych z Azji. Dokładnych danych nie ma, ale szacuje się, że 80 proc. wykorzystywanych w Europie, trafia tu z tego kierunku, przede wszystkim z Chin i Indii.
Według gazety, branża i Ministerstwo Zdrowia myślą intensywnie nad tym, jak zmienić ten stan rzeczy i zwiększyć bezpieczeństwo lekowe kraju. Jednocześnie rodzi się nowy problem - według firm farmaceutycznych produkcja leków na receptę w Polsce jest zagrożona, bo zwyczajnie przestaje się opłacać.
Prezes Polpharmy Sebastian Szymanek uważa, że "Polska, podobnie jak cała Europa, w ostatnich dekadach uzależniła się od importu substancji czynnych z Azji, gdzie było po prostu taniej, a władze mocno wspierały sektor. Podobnie może się stać z lekami na receptę ich produkcja w Polsce przestaje się opłacać, opłaca się natomiast import. Bez zmian urealniających ceny i kwoty refundacji może dojść do tego, że krajowy sektor farmaceutyczny będzie produkował leki bez recepty, suplementy i kosmetyki, a najważniejsze leki na receptę będzie po prostu sprowadzał z innych krajów, pakował i dystrybuował" - przewiduje prezes największego producenta leków z polskim kapitałem. Szymanek zwrócił uwagę na pandemię i wywołane nią zaburzenia łańcuchów dostaw, co pokazało, jakie to jest niebezpieczne.
Najwięksi producenci w kraju apelują więc do Ministerstwa Zdrowia, by wprowadzić automatyczny mechanizm inflacyjnej indeksacji cen i pokrywania rosnących kosztów.
Prezes firmy Sandoz Polska z grupy Novartis Thomas Weigold zaznacza, że dla dużych producentów leków, którzy zainwestowali w infrastrukturę w Polsce, kluczowa jest stabilność otoczenia i uznanie, że producenci leków w Polsce są branżą strategicznie ważną. "Przy takim wzroście kosztów, jaki obserwujemy, i niskich cenach leków refundowanych potrzebne jest rozważenie mechanizmu inflacyjnej indeksacji cen. Nie można zachowywać się tak, jakby dało się prowadzić business as usual" - mówi prezes Weigold, który kieruje dużą fabrykę leków w Strykowie.
Także Paweł Roszczyk, członek zarządu i dyrektor zarządzający Adamed Pharmy przekonuje, że "producenci leków od ponad dwóch lat działają w wyjątkowo trudnych warunkach". "Pandemia była testem, który zdaliśmy - produkcja została utrzymana, mimo zaburzeń w łańcuchu dostaw substancji czynnych nie mieliśmy do czynienia ze znaczącymi brakami leków. Teraz test jest jeszcze trudniejsze, bo bezprecedensowy wzrost kosztów mocno odbija się na rentowności i sprawia, że produkcja leków refundowanych w Polsce przestaje się opłacać. Dlatego liczymy na dialog w sprawie wsparcia firm, które zainwestowały i wciąż inwestują tu w bazę produkcyjną, zwiększając bezpieczeństwo lekowe Polski, i na wprowadzenie konkretnych rozwiązań" - oświadczył Paweł Roszczyk.
Wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski przyznał podczas wrześniowej debaty o bezpieczeństwie lekowym, że "pandemia unaoczniła nam problemy z łańcuchami dostaw". "Polskich producentów substancji czynnych nie zostało zbyt wielu, a niektóre leki są w całości uzależnione od produkcji chińskiej" - przyznał wiceminister Miłkowski.
Odnosząc się do postulatów producentów leków w Polsce o ustanowienie automatycznej indeksacji cen opartej o inflację, gazeta zauważa, że strona publiczna uznaje je za "niezasadne, bo branża i tak dobrze zarabia".
W odpowiedzi na pytania "Pulsu Biznesu" w tej sprawie, biuro prasowe MZ poinformowało, iż w apelach branży farmaceutycznej "podawano informacje na temat wzrostu kosztów produkcji leków i funkcjonowania przedsiębiorstw od 2011 r., jednak bez podania, jakie były zyski związane z refundacją od tej daty". Według ministerstwa, "praktyka refundacyjna pokazuje", że niekiedy marże wynoszą nawet blisko 100 proc."
"Wielokrotnie obserwowano obniżanie cen leków o 60, czy nawet blisko 70 proc., gdy na rynku pojawiały się leki konkurencji, a także dalsze obniżanie ceny w późniejszych latach refundacji. Kiedy lek ma ugruntowaną pozycję wśród lekarzy, to nawet pojawienie się odpowiednika dużo tańszego dla pacjenta nie zmusza koncernu farmaceutycznego do obniżenia ceny swoich leków. Powyższe zjawisko, występujące w codziennej praktyce obowiązywania ustawy o refundacji, przedstawia wadliwość proponowanego rozwiązania" - czytamy w opublikowanej przez "Puls Biznesu" odpowiedzi ministerstwa. - podaje "Puls Biznesu". (PAP)
rud/ ok/