Z badania United Surveys dla DGP i RMF FM wynika, że mimo szalejącej inflacji prawie 60 proc. respondentów nie zgadza się na określenie górnego pułapu cen w odniesieniu do podstawowych produktów spożywczych. Zwolenników cen maksymalnych jest ok. 31 proc., a 9 proc. nie ma zdania. Widać też, że mniej entuzjastyczni do pomysłu maksymalnych cen na żywność są wyborcy opozycji (61 proc.) niż sympatycy obozu władzy (48 proc.).

Także w przypadku cen benzyny i oleju napędowego Polacy są sceptycznie nastawieni do wprowadzenia cen maksymalnych. Takiego wariantu nie akceptuje 52 proc. ogółu respondentów. Ale liczba zwolenników jest już większa niż w odniesieniu do cen żywności - w przypadku paliw wprowadzenie górnego pułapu cenowego zaakceptowałoby 38 proc. ankietowanych (8 proc. nie ma zdania). Inaczej rozkładają się też poglądy wśród elektoratów: 56 proc. osób sympatyzujących z obozem rządzącym nie chce cen maksymalnych na stacjach, a po stronie opozycji to 47 proc.
- To optymistyczny wynik, ponieważ w momencie wysokiej inflacji można było oczekiwać większego poparcia dla cen maksymalnych. Nastroje sprzyjające gospodarce rynkowej i wolnym cenom, gdy inflacja idzie w górę, nie są oczywiste - zauważa Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Jednak ogólny brak akceptacji dla określania limitów cen na jedzenie i paliwo można interpretować na kilka sposobów. Część respondentów mogła mieć wątpliwości co do kryteriów, jakimi mógłby się kierować rząd, podejmując taką decyzję. - Co z tego, że ustalimy maksymalne ceny benzyny np. na poziomie 9 zł za litr, skoro teraz jest ponad 7 zł? - ironizuje jeden z polityków PiS. Niechęć do takiego mechanizmu regulowania cen może wynikać także ze złych skojarzeń historycznych i obaw przed powrotem do systemu kartkowego.
Także politycy sceptycznie patrzą na pomysł cen maksymalnych. - Ludzie rozumieją, że wprowadzenie górnej stawki nie rozwiąże kłopotów. To komunistyczna metoda. Potencjalnie groziłoby to jeszcze większymi problemami, np. w postaci niedostępności paliwa - komentuje Łukasz Schreiber, szef Stałego Komitetu Rady Ministrów.
Podobne głosy słychać po stronie opozycji. - Maksymalne ceny to absurd, nigdzie i nigdy w historii się to nie sprawdziło. Każda akcja rodzi reakcję, także w gospodarce. Wtrącanie się państwa w ceny to chory pomysł - komentuje Jarosław Urbaniak, poseł Koalicji Obywatelskiej. ©℗
ikona lupy />
Rząd powinien wprowadzić maksymalne ceny na podstawowe produkty spożywcze / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe