Wybuch konfliktu zbrojnego zmienia optykę prognoz w obszarze transformacji energetycznej i rynku paliwowego. Przyspieszenie prac nad wdrożeniem zielonych technologii dla transportu jest możliwe, wyzwaniem mogą okazać się wysokie koszty takich inwestycji.
Wybuch konfliktu zbrojnego zmienia optykę prognoz w obszarze transformacji energetycznej i rynku paliwowego. Przyspieszenie prac nad wdrożeniem zielonych technologii dla transportu jest możliwe, wyzwaniem mogą okazać się wysokie koszty takich inwestycji.
Przyszłość transportu w Europie rysuje się w zielonych barwach, choć zwrot w kierunku paliw alternatywnych wymaga ogromnych nakładów pracy i pieniędzy.
– Biznes paliwowo-energetyczny będzie podlegał zdecydowanej transformacji. Wiele działań zostało już podjętych i zapewne do nich powrócimy. Większość dużych firm, które działają w sektorze paliwowym, przymierza się do inwestycji w zielone technologie oraz stworzenia punktów tankowania z wykorzystaniem paliw alternatywnych. Mając na uwadze, że ta transformacja będzie następowała, to i tak zapewne będziemy mieli do czynienia z presją na wyższe ceny paliw. Po pierwsze, producenci ropy będą chcieli utrzymać określony poziom cen, żeby zapewnić sobie odpowiednie zyski przy wygasającym rynku. Jednocześnie wprowadzenie nowych technologii na rynek wymaga ogromnych nakładów finansowych. To dwutorowy wzrost kosztów – mówi Halina Pupacz, prezes Polskiej Izby Paliw Płynnych.
Na wysokie koszty związane z transformacją energetyczną i rozwojem technologii niskoemisyjnych zwraca uwagę również Leszek Wiwała, prezes Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego.
– Cała nadzieja w tym, że zostaną one rozłożone w czasie i wyliczone proporcjonalnie dla państw członkowskich Unii Europejskiej z zachowaniem zabezpieczeń finansowych dla społeczeństwa, w celu uniknięcia wykluczenia energetycznego i transportowego – komentuje.
Jak zauważa, zapewne z czasem silniki na paliwa naftowe zostaną z rynku skutecznie wyeliminowane przez technikę albo przez rozwiązania fiskalne. Zakłada się, że spadek zużycia tradycyjnych paliw i ropy naftowej powinien być kompensowany proporcjonalnym wzrostem zużycia innych, alternatywnych nośników energii, których wykorzystanie nie będzie przyczyniało się do emisji gazów cieplarnianych i zapewni przynajmniej porównywalną wartość energetyczną.
– Obecnie najbardziej prawdopodobną alternatywą zastąpienia paliw kopalnych w transporcie i komunikacji jest rozwój elektromobilności z wykorzystaniem energii elektrycznej pochodzącej z OZE, a także zwiększenie zastosowania niskoemisyjnych paliw, gazu LNG, CNG czy też wodoru. Przed nami okres, w którym do dyspozycji kierowców i przedsiębiorców transportowych będzie cała gama paliw, a te z przerobu ropy będą tylko jednymi z nich, chociaż bez nich jeszcze długo transport nie będzie mógł się obejść – ocenia prezes POPiHN. Jak zaznacza, obecna sytuacja za naszymi wschodnimi granicami pokazuje, że dzisiejsze założenia mogą być jednak szybko weryfikowane przez życie.
Według Marcina Roszkowskiego, prezesa Instytutu Jagiellońskiego, wojna w Ukrainie w niektórych aspektach przyspieszy transformację energetyczną, a w innych ją spowolni.
– Widać – i to jest dobry kierunek – że część firm, ale też rządów i polityków chce zrezygnować z uzależnienia od surowców z Federacji Rosyjskiej, co powoduje, że będziemy musieli dostarczyć ropę z innych kierunków – mówi ekspert.
Podobnego zdania jest główny ekonomista PKN Orlen Adam Czyżewski.
– Na początku marca uczestniczyłem w światowej konferencji energetycznej CERAWeek 2022, która odbyła się w Houston. Wszyscy byli zgodni co do tego, że wojna w Ukrainie wzmocni transformację energetyczną. Podczas debat dominowało przekonanie, że trzeba się długoterminowo uniezależnić paliwowo od Rosji. Rosja jest największym na świecie producentem i eksporterem paliw kopalnych. Jak można się uniezależnić od tak dużego producenta? Trzeba wytwarzać energię z czegoś innego. Stąd tak istotne są inwestycje w energię odnawialną. To ważny filar strategii ORLEN2030, którą skutecznie realizujemy, inwestując właśnie w energetykę wiatrową, rozwój paliw alternatywnych czy technologię jądrową – ocenia Adam Czyżewski.
Jak dodaje Marcin Roszkowski, w przypadku technologii związanych z wodorem i amoniakiem pojawi się nowe otwarcie.
– Moim zdaniem będziemy mieli przyspieszenie, jeżeli chodzi o środki unijne, bo to nie tyle nisko wiszące owoce, ile takie, które są już zaplanowane i realne – wskazuje prezes Instytutu Jagiellońskiego.
Przeprowadzenie transformacji na rynku paliw wymaga jednak odrobienia lekcji z poprzednich kryzysów, na przykład z grudniowego kryzysu energetycznego wywołanego wysokimi cenami gazu.
– Potrzebna jest międzynarodowa współpraca i trzeba dbać o to, aby dokąd nie nauczymy się efektywnie magazynować energii, zielone technologie miały zaplecze w energetyce konwencjonalnej i paliwach płynnych. To, co świat zrozumiał po kryzysie energetycznym w przypadku paliw, to fakt, że nie ma jednego kierunku. Każda technologia zasilająca transport, która jest zeroemisyjna, jest dobra. Czyli na przykład inwestujmy w zasilanie energią elektryczną w przypadku aut osobowych, ale dla pozostałych ważne są biopaliwa, a w przyszłości wodór dla transportu ciężkiego – tłumaczy Adam Czyżewski. Jak dodaje, obecnie w Europie nie ma jeszcze popytu konsumpcyjnego na wodór, ale sytuacja zmieni się istotnie w ciągu najbliższych 10 lat.
Na potencjalnym przyspieszeniu zielonej transformacji na rynku paliwowym może skorzystać Polska. Jak zauważa Marcin Roszkowski, na naszą korzyść przemawia renta zapóźnienia.
– Skorzystaliśmy z tego po raz pierwszy przy reformie systemu bankowego na początku lat 90. i to samo działo się w przypadku telekomów. Bardzo szybko scyfryzowaliśmy oba sektory i obecnie są one jednymi z najnowocześniejszych na świecie właśnie z uwagi na rentę zapóźnienia – mówi.
Prezes Instytutu Jagiellońskiego wskazuje, że choć trudno przewidzieć rozwój sytuacji w średniej lub długiej perspektywie, to powinniśmy mieć wszystkie narzędzia, aby przygotować się do tego, żeby polski przemysł mógł zarabiać na tych zmianach. – To ważne, żebyśmy nie przespali tego momentu – podkreśla.
Strategię wodorową nad Wisłą realizuje już PKN Orlen. Do 2030 r. koncern zamierza przeznaczyć 7,4 mld zł na inwestycje, które umożliwią rozwój w obszarze nisko- i zeroemisyjnego wodoru, opartego na odnawialnych źródłach energii, i technologię przetwarzania odpadów komunalnych. Strategia wodorowa grupy jest realizowana w czterech kluczowych obszarach: mobilność, rafineria i petrochemia, badania i rozwój oraz przemysł i energetyka. W efekcie, do końca tej dekady ma powstać 10 hubów wodorowych, a kierowcy w Polsce, Czechach i na Słowacji będą mogli korzystać z sieci ponad 100 stacji tankowania wodoru. – Do niedawna mówiło się, że wodór to technologia wymyślona przez przemysł, żeby odwlekać transformację. A w rzeczywistości to technologia, która budzi bardzo duże zainteresowanie i ma wielu zwolenników. Coraz więcej krajów i firm posiada strategie wodorowe – zauważa główny ekonomista koncernu.
Halina Pupacz przypomina jednak, że w Polsce technologia wodorowa jest dopiero na początku swojej drogi.
– Duzi gracze rynkowi są zainteresowani wodorem i wierzę mocno, że te firmy bardziej się zaangażują i ta technologia w Polsce mocno przyspieszy. Na razie nie jest ona jednak na tyle dostępna i rozwinięta, aby mogła zastępować tradycyjne paliwa – ocenia.
Transformacja w kierunku paliw alternatywnych nie oznacza też, że państwa, które do tej pory odgrywały kluczową rolę na rynku naftowym, stracą na znaczeniu. Jak zauważa Marcin Roszkowski, kraje OPEC będą przygotowywać się do rozwiązań wodorowych, co widać już w przypadku Arabii Saudyjskiej i koncernu Saudi Aramco, rozwijających zielone technologie.
DZP
/>
Reklama
Reklama
Reklama