Już w najbliższych tygodniach mamy poznać decyzję resortu obrony odnośnie wyboru dostawcy trzech wielozadaniowych fregat dla polskiej Marynarki Wojennej. Program Polskiej Grupy Zbrojeniowej o kryptonimie „Miecznik” to, oprócz wzmocnienia potencjału naszej armii, ogromna szansa dla krajowego przemysłu stoczniowego oraz zbrojeniowego.

Fregaty to okręty, które służą do wykrywania i zwalczania okrętów nieprzyjaciela, zarówno tych nawodnych jak i podwodnych oraz do obrony przeciwlotniczej. Zakres ich możliwości operacyjnych jest więc bardzo szeroki, tak jak szeroki jest zakres potencjalnych korzyści dla polskiej gospodarki związanych z realizacją „Miecznika”.

Budżet programu opiewa na 8 mld zł i kwota ta musi robić wrażenie. Ministerstwo Obrony Narodowej podpisywało już wcześniej wyższe kontrakty, ale wtedy korzystały na nich przede wszystkim zagraniczne koncerny, teraz założenia są inne. Za budowę fregat odpowiadać będą polskie firmy stoczniowe i zbrojeniowe, a zobowiązaniem wybranego w przetargu zagranicznego dostawcy będzie tzw. transfer technologii oraz koordynacja całego procesu budowy okrętów.

Do decydującej fazy konkursu zakwalifikowane zostały trzy firmy – hiszpańska Navantia, niemiecki ThyssenKrupp Marine Systems (TKMS) oraz brytyjski Babcock International. Zgodnie z zapowiedziami MON ostateczna decyzja będzie ogłoszona niebawem. Budowa pierwszego z trzech okrętów ma zostać ukończona do czerwca 2028 r., więc kalendarz jest stosunkowo napięty.

Co ważne, bez względu na rozstrzygnięcie, będzie to niepowtarzalna okazja na tak potrzebny polskiemu przemysłowi stoczniowemu i zbrojeniowemu impuls do rozwoju. Pozyskane technologie pozwolą firmom z tego sektora zbliżyć się do zachodniej konkurencji w zakresie projektowania i budowy nowoczesnych okrętów wojennych. Aby jednak w pełni wykorzystać szansę jaką niesie ze sobą „Miecznik” warto, żeby urzędnicy MON szczególnie zagłębili się w szczegóły ofert. Faworytem wydają się być Hiszpanie i Anglicy, bo niemiecka propozycja, mimo, że konkurencyjna, to wciąż jest w fazie opracowywania. Fregata angielska, choć oparta na istniejących jednostkach, nie jest jeszcze w służbie żadnego kraju, z kolei fregata hiszpańska jako jedyna bazuje na istniejącym realnie okręcie. Jako spółka w stu procentach państwowa, Navantia ma też pełne wsparcie i gwarancje hiszpańskiego rządu. Oczywiście decyzja należy do wojska, ale uważam, że nie mamy już czas na morskie eksperymenty.

Program „Miecznik” zakłada ukończenie budowy ostatniej z trzech fregat do sierpnia 2034 r. – to ponad dekada na zbieranie bezcennego doświadczenia, które w dalszej perspektywie może pozwolić polskim koncernom stoczniowym i zbrojeniowym na włączenie się do gry na światowych rynkach. To także setki nowych miejsc pracy i szansa na wyszkolenie szeregu najwyższej klasy specjalistów, zarówno cywilnych, jak i wojskowych, którzy będą stanowić o sile i przyszłości naszego przemysłu, gospodarki oraz kraju. To wreszcie szansa dla szeregu podwykonawców, polskich przedsiębiorców, z których usług przy przedsięwzięciu o tak dużej skali i budżecie MON będzie z pewnością korzystał.