Za sprawą wejścia w życie unijnej dyrektywy plastikowej (SUP) zaczyna się wielkie ograniczanie używania plastiku.

Na początek z rynku mają zniknąć plastikowe kubki, opakowania na żywność, słomki, sztućce. Unia dała czas krajom członkowskim na wdrożenie tych przepisów do 3 lipca 2021 r. W Polsce wciąż jednak nie ma przepisów w tej sprawie, a odpowiedzialne za regulacje Ministerstwo Klimatu i Środowiska przyznaje, że prace nad projektem zmiany ustawy o obowiązkach przedsiębiorców w zakresie gospodarowania niektórymi odpadami oraz o opłacie produktowej mogą jeszcze potrwać.
– Obecnie analizowane są uwagi przekazane w ramach uzgodnień, opiniowania i konsultacji publicznych. W najbliższym czasie projekt zostanie skierowany do kolejnego etapu prac legislacyjnych. Przekazanie projektu do Parlamentu RP przewidziano na jesieni tego roku. Trudno jednak na tym etapie prac legislacyjnych stwierdzić, jak długo potrwają prace nad projektem ustawy w Sejmie oraz Senacie, a tym samym, kiedy dokładnie ustawa wejdzie w życie – wyjaśnia wydział komunikacji medialnej departamentu edukacji i komunikacji w Ministerstwie Klimatu i Środowiska.
Mimo oczekiwania na ostateczną treść regulacji część przedsiębiorców postanowiła już teraz dostosować się do nowych wytycznych. – Tego wymagają od nas klienci. Dlatego już od dłuższego czasu oferujemy wyłącznie ekologiczne opakowania cateringowe. Są zarówno z bioplastiku, jak i trzciny cukrowej, liścia palmowego czy papierowe. Dziś trudno powiedzieć, które mają największe wzięcie. Pewne jest natomiast, że te papierowe są najtrudniejsze do wyprodukowania, bo brakuje surowca – mówi Aleksander Hałaszewski z firmy aMPAK.
Na polskie przepisy nie czekała też firma Tetra Pak. W 2014 r. wprowadziła na rynek opakowanie na żywność płynną wykonane w pełni z materiałów odnawialnych. W 2019 r. była pierwszym w Europie producentem w branży, który wprowadził papierowe słomki. W marcu tego roku firma ogłosiła wdrożenie rozwiązania dotyczącego nakrętek mocowanych do opakowań, co pomoże zminimalizować ilość odpadów. Firma potwierdza, że wyzwaniem jest dostęp do alternatywnych surowców, ze względu na sukcesywny wzrost ich cen. – Upłynie też jeszcze trochę czasu, zanim odnawialne polimery, które chronią przed wilgocią oraz utrzymują świeżość produktu, będą mogły w pełni zastąpić te tradycyjne, oparte na paliwach kopalnych. Wszystko dlatego, że przemysł przetwarzający te surowce jest wciąż w fazie początkowej – zaznacza Lyndsey Loyden-Edwards, dyrektor generalna Tetra Pak na Europę Wschodnią.
I właśnie ten czynnik sprawia, że część producentów najprawdopodobniej nie odejdzie od plastiku do momentu ostatecznego wprowadzenia przepisów. Czas dwóch lat przeznaczony na przygotowanie się do wejścia ich w życie oceniają jako zbyt krótki. – Sporo firm zainwestowało w linie do produkcji wyrobów jednorazowych, ponieważ nikt nie spodziewał się tak ekspresowego tempa – wskazuje dr inż. Anna Kozera-Szałkowska, dyrektor zarządzająca w stowarzyszeniu producentów tworzyw sztucznych PlasticsEurope Polska.
Część przedsiębiorców nie czekając jednak do ostatniej chwili zdążyła już wyrzucić swój sprzęt. Poprzednie urządzenia musiały trafić na… śmietnik. – Przeprofilowanie produkcji oznacza m.in. złomowanie bardzo drogich maszyn i form, które nie nadają się do innych produkcji. Zmiany wprowadzone w tempie kilku lat nie zezwoliły na amortyzację linii produkcyjnych, która w realiach przemysłowych planowana jest na kilka lub kilkanaście lat, co oznacza dla nas bardzo duże straty finansowe… To trochę tak, jakby nagle wycięto nam kilka dobrych lat z historii firmy – przyznaje Jakub Franek, dyrektor firmy Fameks.
Drogie surowce i wymiana maszyn to niejedyny koszt, jaki poniosą producenci. Liczą się też z tym, że w ramach wojny z plastikiem zapłacą także dodatkowy podatek, który od początku 2021 r. wynosi 0,8 euro za każdy nieprzetworzony kilogram. – Na ten moment koszty plastic tax są w całości pokrywane przez budżet państwa, jednak docelowo będą ponoszone bezpośrednio przez podmioty wprowadzające opakowania z tworzyw sztucznych na rynek. To wpłynie na koszty działalności i bez wątpienia zostanie przetransferowane na klienta końcowego – ocenia Robert Rosicki, członek zarządu i dyrektor finansowy Eurocast.
Część firm bez regulacji dostosowała się do zmian