Czarny łabędź” to w świecie ekonomii niezwykle rzadkie wydarzenie, które zaskakuje wszystkich obserwatorów i uczestników obrotu gospodarczego. Choć ma ono charakter nieprzewidywalny, wielu twierdzi już po fakcie – czasem dość protekcjonalnie – że można było, a nawet powinno domyślić się, że nastąpi.

Wciąż otwartą kwestią pozostaje to, czy światowy kryzys ekonomiczny wywołany pandemią COVID-19 stanowi przykład „czarnego łabędzia”. Jeden z najsłynniejszych promotorów przypisywania kluczowego znaczenia temu zjawisku, amerykański naukowiec libańskiego pochodzenia Nassim Nicholas Taleb, twierdzi, że nie. Jeszcze na początku 2020 r., gdy z globalnego punktu widzenia wirus nie stanowił tak istotnego problemu, Taleb oraz kilku innych przedstawicieli świata akademickiego w niezwykle ciekawym artykule „Systemic Risk of Pandemic via Novel Pathogens” apelowali do władz i decydentów o podjęcie szybkich i radykalnych działań sanitarnych, mających na celu zapobiegnięcie pandemii. Wskazywali przy tym, że przed podejmowaniem takich kroków nie powinna ich powstrzymywać obawa przed byciem uznanymi za paranoików. Według autorów odpowiednia „doza respektu wobec nieprzewidywalności” nie powinna być podstawą do czynienia takich zarzutów.
Na pytanie, czy rzeczywiście mieliśmy do czynienia z „czarnym łabędziem”, nie da się obecnie jednoznacznie odpowiedzieć. Kluczowe jest natomiast to, że szybkie i nieraz drastyczne decyzje, jakkolwiek niepopularne, mogą długoterminowo okazać się konieczne i skuteczne. Taka też sytuacja miała miejsce wiosną ubiegłego roku, gdy władze w Polsce w bardzo krótkim czasie wprowadziły stosunkowo daleko idące obostrzenia, w tym także w stosunku do przedsiębiorców. Z perspektywy dążenia do hamowania epidemii podjęte ryzyko się opłaciło. Z tzw. pierwszej fali nasz kraj wyszedł obronną ręką. Jednocześnie statystyki ekonomiczne wskazywały jednoznacznie, że w Polsce sytuacja pod względem gospodarczym należała do najkorzystniejszych w Europie. Oczywiście w pierwszej kolejności jest to zasługa polskich przedsiębiorców, którzy – nie po raz pierwszy – wykazali się niesamowitą determinacją i umiejętnością dostosowywania się do nowych, trudnych warunków. Należy jednak przy tym pamiętać o tym, jak absolutnie bezprecedensowa była towarzysząca obostrzeniom pomoc publiczna skierowana do polskich firm. Do tej pory wsparcie wyniosło ok. 170 mld zł, czyli aż ok. 7 proc. całego polskiego PKB.
Także i obecne prognozy dla polskiej gospodarki na nadchodzące miesiące należy uznać za pozytywne. Przykładowo, zgodnie z Global Economic Prospects Banku Światowego, nasz kraj doświadczy spadku PKB w 2020 r. na poziomie 3,4 proc. (światowy PKB zmaleje w tym samym czasie o 4,3 proc.). W kolejnych latach możemy natomiast liczyć na wzrosty rzędu 3,5 proc. oraz 4,3 proc.
Respekt przed tym, co nieprzewidywalne, nie może być przeszkodą dla dalszego nabywania wiedzy i czerpania z doświadczeń. „Krzywa uczenia się” w przypadku pandemii COVID-19 niejako z definicji musi być bardzo stroma. W obszarze polityki gospodarczej polski rząd stara się wdrażać jak najlepsze rozwiązania, bazując na aktualnym stanie wiedzy, zasobach i możliwościach aparatu państwowego. Oczywiście w rzeczywistości, która cechuje się tak daleko posuniętą niepewnością i dynamiką, nie wszystkie okazują się ostatecznie optymalne. Wówczas ma jednak miejsce ich modyfikacja i dostosowanie do nieustannie zmieniających się okoliczności. Pamiętajmy, że jedną z definicji szaleństwa jest powtarzanie tej samej czynności przy jednoczesnym oczekiwaniu odmiennych rezultatów.
Konsekwencją powyższego jest w szczególności to, że zmianie uległ sposób walki z gospodarczymi skutkami pandemii. Obostrzenia wprowadzone jesienią ubiegłego roku nie mają już charakteru generalnego, tak jak miało to miejsce wiosną. Są natomiast związane z konkretnymi aktywnościami i przestrzeniami, które wydają się stanowić źródło największego ryzyka epidemicznego, w tym poprzez tworzenie skupisk ludności na małych przestrzeniach lub poprzez generowanie mobilności.
W związku z powyższym, wiele wskazuje na to, że odbicie gospodarcze na światowych rynkach, w tym także na rynku polskim, przybiera kształt litery „K”. Oznacza to, że niektóre branże dość łatwo wychodzą z kryzysu, inne zaś nadal muszą mierzyć się z jego konsekwencjami. W ślad za tym ewoluować musi też pomoc publiczna dla świata biznesu.
Obecny stan polskich finansów publicznych, zwłaszcza biorąc pod uwagę wydarzenia ostatnich miesięcy, należy uznać za dobry. Niemniej rozwiązania pomocowe muszą być „szyte” odpowiedzialnie i na miarę, a przedsięwzięte środki – być adekwatne do okoliczności i możliwości. Deszcz pieniędzy, określany też obrazowo mianem „helicopter money”, tym razem nie wydaje się być najlepszą opcją na przeciwdziałanie problemowi. Pomoc musi być obecnie konkretna, ale punktowa.
Instrumenty pomocowe uruchamiane przez rząd jako odpowiedź na tzw. drugą falę są pomyślane jako realizujące właśnie te założenia. Instrumenty te skierowane są do konkretnych rodzajów biznesu, których bezpośrednio dotyczą obecne obostrzenia sanitarne. Skorzystać z nich mogą m.in. przedsiębiorcy działający w sferze rozrywkowej, gastronomicznej czy kulturowej.
Zapewnienie sektorowej pomocy finansowej, która jest przyznawana w sposób szybki i sprawny, ma też jednak swoje naturalne, systemowe ograniczenia. Oprócz zidentyfikowania poszkodowanych branż konieczne jest określenie kryterium, według którego ustalane jest, czy dana firma faktycznie działa w jednej z nich. Niedające się kwestionować ustalenie takiej przynależności wymagałoby każdorazowo przeprowadzenia wyczerpującego postępowania wyjaśniającego. Biorąc pod uwagę liczebność grupy przedsiębiorców, którzy mogą ubiegać się o pomoc, oznaczałoby to prawdopodobnie setki tysięcy tego typu postępowań. Dodatkowo byłyby one bardzo skomplikowane, biorąc pod uwagę fakt, że w Polsce co do zasady nie prowadzi się osobnej rachunkowości dla każdej ze sfer działalności gospodarczej danego przedsiębiorcy ani też formalnego księgowego „przypisywania” osiąganych przez niego przychodów do konkretnej branży. Podstawową konsekwencją opisywanego rozwiązania byłoby wydłużenie czynności służących weryfikacji przynależności branżowej przez administrację publiczną. To z kolei przełożyłoby się na znaczące odsunięcie w czasie przyznania pomocy dla przedsiębiorców. Pamiętajmy, że pomoc płynie poprzez ZUS, PFR i urzędy pracy. Pojawia się pytanie, czy te instytucje mają praktyczne możliwości, by prowadzić taką weryfikację. Nie wiadomo też, czy w ogóle możliwe byłoby zaangażowanie urzędników do zadania na taką skalę, bez doprowadzenia do faktycznego paraliżu instytucji, w których pracują.
To właśnie dlatego najnowsze systemy przyznawania pomocy przez państwo opierają się na kodach PKD identyfikujących profil działalności przedsiębiorcy podany w rejestrach publicznych. W zależności od instrumentu wsparcia oznaczone kody PKD muszą określać jedną z prowadzonych przez przedsiębiorcę działalności bądź też jego działalność przeważającą. Konieczność określenia profilu swej aktywności gospodarczej oraz jego bieżącej aktualizacji w przypadku zmiany branży, w której działa dana firma, obowiązuje w Polsce od lat. Nie jest też jedynie „sztuką dla sztuki”. Informacja w tym zakresie wpływa bowiem pozytywnie na pewność obrotu gospodarczego, nie tylko w relacjach między przedsiębiorcami a szeroko rozumianą sferą administracji państwowej, ale także w stosunkach B2B. Jednocześnie, wraz z postępującą elektronizacją procedur i dążeniem do ich uproszczenia, wnioski w sprawie określenia kodów PKD prowadzonej działalności bądź ich aktualizacji mogą być składane przy wykorzystaniu narzędzi cyfrowych, co znacząco ułatwia i przyspiesza cały proces.
Dzięki oparciu systemu wsparcia na danych z rejestrów publicznych możliwe jest sprawne i szybkie przekazywanie niezbędnych informacji pomiędzy poszczególnymi instytucjami zaangażowanymi w proces udzielania pomocy. Praktycznie wyeliminowany zostaje ponadto problem „uznaniowości urzędniczej” przy określaniu przynależności bądź braku przynależności przedsiębiorcy do danej branży.
Mamy jednocześnie świadomość, że nie jest to rozwiązanie idealne. Z całą pewnością znajdą się niestety przedsiębiorcy, którym z przyczyn stricte formalnych pomoc zostanie odmówiona. Biorąc natomiast pod uwagę skalę przedsięwzięcia, dostępne obecnie narzędzia techniczne oraz wspomniane wyżej uwarunkowania administracyjno-prawne, wydaje się, że jest to jednocześnie jedyne rozwiązanie, które umożliwia realizację opisanych wcześniej założeń dotyczących polityki ratowania polskiej gospodarki w czasach pandemii COVID-19. System polegający na opieraniu wsparcia o używane kody PKD przeszedł pozytywną weryfikację w postaci notyfikacji przez Komisję Europejską.
Na koniec wypada powiedzieć, że nowy rok oznacza nowe wyzwania, ale też rodzi nowe nadzieje. Wraz z optymistycznymi prognozami gospodarczymi dla Polski, najbliższe tygodnie i miesiące związane będą z programem szczepienia przeciwko wirusowi. Głęboko wierzymy, że im więcej Polaków zdecyduje się na wzięcie w nim udziału, tym szybciej możliwe będzie zniesienie najbardziej dotkliwych obostrzeń i powrót do normalności z czasów sprzed wybuchu pandemii.