Bańki spekulacyjne, przez wielu ekspertów z socjalistycznymi zapędami w tle, uważane są za bękarta współczesnego kapitalizmu. Za sprawcę głodu w Afryce oraz drogą benzynę na stacjach paliw obwinia się uwolnione mechanizmy rynkowe, podszyte chciwością wpływowych spekulantów oraz irracjonalnym zachowaniem inwestorów. Jak pokazuje historia ekonomii, zjawiska te mają już wieloletnią tradycję, a ich przyczyn powinniśmy szukać w nas samych.

Tulipomania to termin ukuty w odniesieniu do wydarzeń w XVI – wiecznej Holandii, kiedy to sprowadzono pierwsze tulipany z Imperium Osmańskiego. Początkowo nikt nie spodziewał się wpływu jaki będą miały na gospodarkę w skali całej Europy, jednak w ciągu kolejnych dekad okazało się, że wielu kupców było w stanie zastawić swoje nieruchomości w zamian za kilka cebulek. Ogromny popyt na tulipany uruchomił naturalny mechanizm psychologiczny napędzany chęcią gwałtownego wzbogacenia się, co z kolei pociągnęło za sobą nagły wzrost cen tych kwiatów. Bańka spekulacyjna będąca wypadkową presji cenowej oraz niezaspokojonego popytu w końcu została „przebita”, a wielu kupców, którzy przeoczyli punt kulminacyjny koniunktury, straciło swoje majątki.

Z paralelnym problemem rynki kapitałowe borykają się również współcześnie. Żeby zrozumieć mechanizmy rządzące „sztucznym” popytem, warto odnieś się do definicji bańki cenowej w ujęciu Charlesa Kindlebergera oraz Petera Garbera. Według badaczy jest to „gwałtowny i ciągły wzrost cen aktywów, który kreuje oczekiwania dalszego ich wzrostu, przyciągając tym samym nowych inwestorów, zainteresowanych zyskami kapitałowymi. Charakter bańki spekulacyjnej nie jest możliwy do wyjaśnienia w oparciu o czynniki fundamentalne dla danej kategorii aktywów”. Istotnym elementem jest zatem czynnik psychologiczny, który odgrywa kluczową rolę w odniesieniu do rozdźwięku pomiędzy realnym kosztem produkcji określonego dobra, a jego ceną końcową, którą płaci konsument. Analiza dostępnych danych wskazuje jednoznacznie, że kryzys światowej gospodarki ma swoje korzenie, m.in w bezprecedensowo rozdmuchanej bańce spekulacyjnej zarówno w kontekście rynku walut, jak i surowców, które wówczas osiągnęły absolutnie nierealne ceny.

Jak pokazuje powyższy wykres, w roku 2009, kiedy to o kryzysie gospodarczym media informowały w formie ciekawych „newsów” i bajek opowiadanych przez ekonomistów żądnych popularności, niewielu zauważało dramatycznie rosnącą rozbieżność pomiędzy kosztem produkcji żywności (w tym przypadku kukurydzy), a jej ceną na rynku. Duża część inwestorów zauważyła wówczas realne perspektywy budowania kapitału na rosnącym popycie w odniesieniu do surowców, przyłączając się tym samym do impulsu spekulacyjnego nadanego przez bardziej wpływowych graczy. Podobne zjawisko miało miejsce również miejsce w przypadku paliw. Marzeniem socjalistów, obwiniających mechanizmy rynkowe o kryzys żywnościowy na Czarnym Lądzie, byłoby z pewnością wprowadzenie różnorakich ograniczeń i regulacji mających w rezultacie zapobiec podobnym sytuacjom.

Pozostaje jednak pytanie, czy ludzka natura, której oczywistym przejawem jest chęć bogacenia się, powinna być regulowana? Czy logiczne zachowania ekonomiczne zmierzające do osiągnięcia dobrobytu mogą zostać realnie ujarzmione? Historia ekonomii i dzieje polityki pokazują, że idee socjalistów, choć niezwykle szczytne, nie mają racji bytu w rzeczywistości. Jak mawiał Gournay - Laissez – faire!

Maciej Jędrzejak