Najsłabszym punktem polskiego przemysłu zbrojeniowego jest marketing. Tak uważa wiceszef MON odpowiedzialny za zakupy i modernizację armii, Waldemar Skrzypczak.
Minister, który brał udział w dorocznej konferencji "Dni Przemysłu" powiedział, że jeśli firmy zbrojeniowe nie postawią na promocję i marketing, zwiększające sprzedaż - w tym na eksport - to za dwa lata upadną.
Według Skrzypczaka ludzie kierujący firmami zbrojeniowymi powinni szybko nauczyć się dobrej promocji swoich produktów. Z wielomiesięcznej obserwacji wiceministra obrony wynika jednak, że jak na razie promocja przemysłu zbrojeniowego jest na "bardzo kiepskim poziomie".
Waldemar Skrzypczak negatywnie wypowiedział się też o kontaktach na linii MON - zbrojeniówka. Zdaniem wiceszefa MON nadal pokutuje przekonanie, że nie ma się co starać, bo resort i tak kupi potrzebne wyposażenie w polskich firmach.
Z zarzutami Waldemara Skrzypczaka nie zgadza się prezes największego konsorcjum zbrojeniowego w Polsce - Grupy Bumar, Krzysztof Krystowski. Jego zdaniem firmy zbrojeniowe reformują się i powoli przynosi to efekty. Prezes Bumaru jako przykład podaje wyniki sprzedaży eksportowej, która w ubiegłym roku wyniosła 340 milionów złotych. Dla porównania Huta Stalowa Wola - druga po Bumarze firma zajmująca się ekspertem uzbrojenia - sprzedała w tym czasie towar wart około 20 milionów złotych.
Prezes Krystowski poinformował przy tej okazji, że Bumar od początku roku zmienił strategię eksportową. Firma skupia się na sprzedaży do siedmiu krajów - głównie azjatyckich i północnoafrykańskich. Kierunek nie jest przypadkowy. W tych państwach wojska mają jeszcze wyposażenie poradzieckie, a nasz kraj w modernizacji tego sprzętu ma duże osiągnięcia.