Lamassoure tłumaczył stanowisko PE tym, że jego partner w rozmowach, czyli Rada UE grupująca rządy państw członkowskich, nie może się porozumieć co do załatania dziury finansowej za rok 2012. PE zatem nie jest w stanie przystąpić do rozmów dotyczących kolejnego roku.
Cypryjska prezydencja zapewniła, że robi wszystko, by rozmowy mogły się jednak odbyć i by zakończyły się porozumieniem. "Kontynuujemy wysiłki. Termin procedury koncyliacji upływa o północy" - podkreślił rzecznik prezydencji Nikos Christodulides.
Fiasko rozmów oznaczałoby, że Komisja Europejska ma przedstawić na nowo projekt budżetu na rok 2013, tak by nowe negocjacje mogły się rozpocząć w celu zawarcia porozumienia przed końcem roku - jak to miało już miejsce w przeszłości.
W piątek negocjacje budżetowe zostały zawieszone, bowiem mimo apeli PE ministrowie krajów UE nie znaleźli porozumienia, jak załatać dziurę w wys. blisko 9 mld euro w budżecie na rok 2012.
KE zaproponowała, by brakujące środki pokryć z jednej strony z dochodów z grzywien, jakie firmy prywatne płacą m.in. za zawiązywanie karteli. To około 3,1 mld euro. Normalnie te dodatkowe dochody powinny zmniejszyć składki państw do unijnej kasy. Resztę, czyli 5,9 mld euro, kraje miałyby dołożyć zwiększając swe płacone co miesiąc składki do budżetu UE oparte na PKB.
Ale płatnicy netto - Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Szwecja, Holandia, Finlandia, Dania i Austria - zażądali, by całość pokryć z niewydanych środków z budżetu UE szacowanych przez nich na 15 mld euro, choć Komisja Europejska zapewniała, że takich pieniędzy nie ma.
Brakujące środki z budżetu UE mają pokryć wydatki już poczynione przez poszczególne kraje członkowskie; KE musi po prostu dokonać zwrotu za nadesłane do Brukseli faktury. Jest ich teraz najwięcej, bo dobiega końca obecny wieloletni budżet 2007-13 i związane z tym programowanie inwestycji i wydatków.
Na rok 2013 - ostatni w ramach bieżącego wieloletniego budżetu UE - KE zaproponowała budżet w wysokości 138 miliardów euro, czyli o 9 mld (6,8 proc.) większy niż w 2012 roku. Kraje UE już w połowie roku opowiedziały się za znaczną redukcją - według nich wzrost w stosunku do bieżącego roku powinien wynieść tylko 2,7 proc. Wielka Brytania, Szwecja i Holandia zażądały jeszcze większych cięć.
Przeciwna cięciom była KE ostrzegająca, że bez znacznego zwiększenia wydatków w budżecie w 2013 roku znowu zabraknie środków na realizację spływających do Brukseli faktur - tak jak to się stało w 2012 roku, co wymusiło propozycję korekty budżetu.
Brak porozumienia w sprawie budżetu rocznego psuje atmosferę przed szczytem ws. budżetu wieloletniego na lata 2014-2020, który odbędzie się 22-23 listopada.