Instrument finansowy dla eurolandu, jeśli wejdzie w życie, to dopiero w połowie dekady i nie będzie powiązany z budżetem UE. Tak wynika z raportu Van Rompuya i to Polskę uspokoiło - mówił we wtorek minister Piotr Serafin. Swe stanowisko niuansują też Niemcy.

Najnowszy projekt wniosków na szczyt przywódców Unii Europejskiej w czwartek i piątek w Brukseli, a także raport o zacieśnianiu eurolandu, który będzie omawiany na tym samym szczycie, powtarza pomysł stworzenia dla strefy euro osobnego mechanizmu, tzw. zdolności budżetowej.

Oba dokumenty nie nazywają jednak tego instrumentu osobnym "budżetem centralnym eurolandu", jak mówił jeden z wcześniejszych dokumentów przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya. Mowa o zbadaniu w "średniej perspektywie czasu" możliwości ustanowienia tzw. fiscal capacity, która ma być "mechanizmem solidarności" dla dokonujących ciężkich reform państw euolandu. Tak, by łagodzić w tych krajach skutki kryzysu, np. na rynku zatrudnienia. By te środki otrzymywać - jak wynika z dokumentów - kraje musiałyby zobowiązać się w osobnym kontrakcie z unijnymi instytucjami do reform.

"To, co nas martwiło najgłębiej do piątku (do opublikowania nowej wersji raportu Van Rompuya - PAP), to było to, że mieliśmy jakiś pomysł na +fiscal capacity+, co zostało przetłumaczone na budżet dla strefy euro, i nie było żadnych innych punktów odniesienia w tej rozmowie" - powiedział Serafin dziennikarzom w Luksemburgu.

"Od piątku mamy na stole więcej szczegółów w raporcie Van Rompuya i po ich lekturze wiemy, że ta +fiscal capacity+, ten dodatkowy instrument finansowy dla strefy euro to kwestia niepowiązana z negocjacjami wieloletnich ram finansowych (budżetu na lata 2014-20) i dotyczy średniej perspektywy. Nie wejdzie wcześniej w życie niż po wyborach do PE w 2014, czyli mówimy o horyzoncie najwcześniej w połowie dekady" - dodał Serafin.

Z najnowszego projektu wniosków na szczyt wynika, że ten specyficzny dla strefy euro instrument finansowy miałby być utworzony z "zachowaniem koniecznej konwergencji (koordynacji) z państwami członkowskimi, które w przyszłości wejdą do euro". To aluzja do państw spoza euro, które jak Polska zobowiązały się do przyjęcia wspólnej waluty. Pragnący zachować anonimowość polski dyplomata powiedział PAP, że można to interpretować tak, że Polska, jeszcze nie będąc w euro, mogłaby uczestniczyć w tym instrumencie fiskalnym eurolandu, pod warunkiem podpisania kontraktu o przeprowadzaniu reform i oczywiście składania się na niego.

Niemiecki dyplomata w rozmowie z PAP potwierdził, że też rozumie pod pojęciem "średniookresowa perspektywa" dla zasobów budżetowych eurolandu termin najwcześniej po 2014 roku.

Sami Niemcy naciskali także, by z unijnych dokumentów usunąć sformułowanie "budżet eurolandu", a jedynie mówić o "fiscal capacity".

"Dla naszego rządu drugi budżet UE, obok regularnego budżetu UE, nie jest w planach" - powiedział we wtorek w Luksemburgu niemiecki minister ds. europejskich Michael Link. Czyniąc aluzję m.in. do wypowiedzi premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona, który poparł pomysł budżetu eurolandu, powiedział, że debata w tej sprawie prowadzi do wielu "nieporozumień". Wskazał, że projekt wniosków na szczyt nie zawiera już sformułowania "budżet eurolandu". "To dobrze, w naszej ocenie" - powiedział, wyjaśniając: "To co, jest na agendzie, to pogłębianie strefy euro (...) Chcemy więcej obowiązkowych zasad i chcemy wspierać w przyszłości tych, którzy dokonują reform".

To same Niemcy, jak przyznają od kilku tygodni dyplomaci różnych państw, naciskają na utworzenie instrumentu finansowego dla państw eurolandu w kryzysie, by odwieść je od postulatu uwspólnotowienia długu państw euro (tzw. euroobligacje), czemu Niemcy się kategorycznie sprzeciwiają.

Z drugiej strony na rok przed wyborami parlamentarnymi niemiecka koalicja rządowa (partie chadeckie CDU i CSU oraz liberalna FDP) kanclerz Angeli Merkel unika deklaracji zapowiadających nowe wydatki na rzecz innych państw, zwłaszcza że niemiecka konstytucja zobowiązuje rząd do uzyskania zrównoważonego budżetu najpóźniej w 2016 roku. Ze względu na rekordowo niską rentowność niemieckich obligacji Berlin zmniejsza deficyt budżetowy szybciej niż zakładano i liczy na osiągnięcie równowagi budżetowej już w przyszłym roku.