Zapowiedź obniżenia przez Rosję w czwartym kwartale tego roku dostaw ropy do Białorusi do 4 mln ton, o 26 proc. w porównaniu do poprzednimi kwartałami, świadczy o tym, że nie jest bynajmniej zamknięty spór między dwoma państwami o eksport produkowanych z rosyjskiego surowca rozpuszczalników, któremu Białoruś zawdzięczała w pierwszej połowie roku dodatni bilans w handlu zagranicznym - podkreślają eksperci.
Eksportując z ogromną korzyścią dla siebie rozpuszczalniki, rozcieńczalniki i smary produkowane z rosyjskiego surowca, Białoruś nie łamała umów, a jedynie wykorzystywała luki w międzynarodowych porozumieniach. W unii celnej Białorusi, Rosji i Kazachstanu nie ma bowiem cła eksportowego na te towary, obowiązuje ono natomiast na surowiec do ich produkcji. Z oficjalnych danych wynika, że Rosja tylko w tym roku straciła z tego tytułu 1 mld dol.
Proceder ten zakończył się, gdy w trzeciej dekadzie lipca rosyjskie koleje wstrzymały dostawy do zakładów białoruskich surowca do produkcji rozpuszczalników. Premier Białorusi Michaił Miasnikowicz oświadczył, że ostatni transport rozpuszczalników opuścił Białoruś 4 sierpnia. W rezultacie natychmiast pogorszył się bilans handlu zagranicznego kraju. W sierpniu po raz pierwszy w tym roku Białoruś zanotowała deficyt w handlu zagranicznym towarami.
Wprawdzie agencja Reutera informowała 12 września - powołując się na niewymienione z nazwiska źródło w rządzie rosyjskim - że eksport rozpuszczalników wcale nie ustał, ale białoruscy eksperci są przekonani, że Miasnikowicz nie kłamał.
"Biorąc pod uwagę dane eksportowe, wierzę Miasnikowiczowi. Poza tym zestawienia za sierpień wskazują, że nie sprowadzono do Białorusi z Rosji żadnego surowca, który mógłby stanowić materiał do produkcji rozpuszczalników" - podkreśliła w rozmowie z PAP białoruska ekspertka ds. ropy Tacciana Manionak.
Gra toczy się jednak nie tylko o rozpuszczalniki. Białoruś w taki sam sposób wykorzystuje luki prawne przy eksporcie innych produktów petrochemicznych wytwarzanych z rosyjskich surowców oraz biodiesla, który trafia głównie na ukraiński rynek. (Białoruskie koncerny eksportują oprócz tego proukty naftowe z rosyjskiej ropy, od których odprowadzają do Rosji cło, takie jak benzyna czy mazut.)
Manionak uważa, że ograniczenie dostaw ropy w czwartym kwartale to próba skłonienia Białorusi do szybszego podpisania porozumienia skierowanego przez Rosję do Euroazjatyckiej Komisji Gospodarczej, które ma formalnie ukrócić możliwość eksportowania bez płacenia cła wszelkich towarów produkowanych z rosyjskiego surowca.
"Rosja używa takiej broni, jaką dysponuje. I może ona okazać się bronią zabójczą, a w politycznym sensie nawet bronią masowego rażenia" - ocenia w środowym wydaniu tygodnika "Swobodnyje Nowosti Plus" politolog Waler Karbalewicz.
Podkreśla on, że Rosja wymierzyła cios w najwrażliwsze miejsce białoruskiej gospodarki, bo w pierwszym półroczu udział produktów naftowych oraz rozpuszczalników w białoruskim eksporcie wynosił 40 proc.
"Poza tym nieszczęścia chodzą parami. Jednoczenie pojawiły się informacje, że rząd Ukrainy podjął decyzję o wszczęciu śledztwa w sprawie importu białoruskich produktów naftowych. Jak się przypuszcza, zakończy się ono wprowadzeniem od 1 grudnia opłat na ich import z Białorusi. W rezultacie według wstępnych ocen ekspertów straty białoruskiego budżetu spowodowane działaniami Rosji i Ukrainy mogą wynieść około 2,5-3 mld dol." - pisze Karbalewicz.
Uważa on, że spadek dopływu dewiz już dał się zauważyć, gdyż władze podały, że w przyszłym roku starczy z budżetu środków tylko na obsługę połowy zadłużenia zagranicznego Białorusi, a pozostałą część kraj chce uzyskać z kredytów oraz emisji obligacji państwowych.
Strona białoruska już wystąpiła do funduszu antykryzysowego Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej o dwie kolejne transze kredytu wysokości 3 mld USD, przyznanego Mińskowi w 2011 r. Manionak uważa jednak, że jest bardzo mało prawdopodobne, by Rosja się zgodziła na ich wypłacenie, jeśli nie zostanie uregulowana prawnie kwestia eksportu produktów z rosyjskich surowców.
Podkreśla ona, że dla Białorusi dodatnie saldo handlu zagranicznego jest bardzo ważne, bo gwarantuje rezerwy walutowe, te zaś są warunkiem stabilności na rynku walutowym. "Jeśli saldo się pogorszy, najprawdopodobniej trzeba będzie sięgnąć do rezerw walutowych, żeby wesprzeć krajową walutę. Białoruski rubel już zaczyna słabnąć" - mówi.
Przy tym jest ona zdania, że ograniczenie dostaw ropy to dość łagodny środek nacisku ze strony Rosji, wynikający z chęci wciągnięcia Ukrainy od unii celnej. "Dla Rosji wciągnięcie Ukrainy do unii celnej jest priorytetem, więc nie chce żadnych publicznych konfliktów w tej strukturze" - podkreśla.
Karbalewicz ocenia zaś: "Stawianie przez białoruskie kierownictwo na cud, na wyszukiwanie luk w porozumieniach celnych jako alternatywy systemowych reform zawsze będzie kończyć się tak samo. W taki sposób można sobie zapewnić tylko chwilowy oddech, nic więcej".
W ubiegłym roku ujemne saldo w handlu zagranicznym i spadek rezerw walutowych wywołały poważne problemy w białoruskiej gospodarce. Kraj przeżył dwie dewaluacje, kurs dolara wzrósł o 187,33 proc., a inflacja wyniosła 108,7 proc.