Samo wzmocnienie reguł dyscypliny finansowej przez 26 państw UE nie wystarczy, by zwalczyć kryzys, a może prowadzić do większej destabilizacji - ocenił profesor Irwin Collier z Instytutu Studiów Północnoamerykańskich na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie.

Jego zdaniem o wiele ważniejsze byłoby rozszerzenie statutu Europejskiego Banku Centralnego, a także ekspansywna polityka fiskalna w krajach o stabilnej sytuacji finansowej.

"Kompletną iluzją było myślenie, że cała Unia z dnia na dzień w trybie pilnym może utworzyć tzw. unię stabilności" - powiedział PAP Collier, komentując wyniki zakończonego w piątek szczytu UE.

Jak ocenił, choć Wielka Brytania ma interes w utrzymaniu strefy euro, to jej polityka fiskalna nie ma z tym nic wspólnego. "Nierealistyczne było oczekiwanie, że Anglia dostrzeże jakąś konieczność ograniczenia swej suwerenności fiskalnej" - dodał.

"Rdzeniem UE pozostaje strefa euro. Wydaje się, że jest gotowość do szybkiego działania. Ale pozostaje ważne pytanie: Czy polityka może reagować wystarczająco szybko? Rynki finansowe poruszają się w ciągu mikrosekund. A jeśli chodzi o politykę jest to kwestią miesięcy, jeśli nie lat" - powiedział Collier.

Jego zdaniem europejscy politycy stoją w obliczu "stresstestu", który pokaże, czy potrafią wystarczająco szybko powołać do życia unię fiskalną. "To jest wielki znak zapytania" - dodał.

"Samo zaostrzenie reguł dyscypliny finansowej nie wystarczy"

Ekspert uważa, że błędem byłoby skoncentrowanie się jedynie na wymuszeniu oszczędności na krajach południowej Europy, bez prowadzenia jednocześnie przez państwa północnoeuropejskie "ekspansywnej polityki fiskalnej", polegającej na obniżaniu podatków i zwiększaniu wydatków. "Bez tego Hiszpanii, Włochom, Grecji i Portugalii trudniej będzie odzyskać równowagę" - powiedział.

Ekspansywnej polityce fiskalnej przeciwne są Niemcy. "Większy jest strach przed inflacją niż przed upadkiem strefy euro" - ocenił Collier.

Jak podkreślił, "samo zaostrzenie reguł dyscypliny finansowej nie wystarczy". "Obawiam się, że może to raczej doprowadzić do większej destabilizacji niż stabilności. Jeśli dojdzie do recesji, spadną wpływy z podatków. Przymus zwiększania podatków albo ograniczenia wydatków państwa może jeszcze pogłębić recesję. To nie przyczyni się do stabilizacji" - uważa Collier.

Jak podkreślił, "diabeł tkwi w szczegółach". Wiele będzie zależeć od skuteczności nowego paktu, np. tempa nakładania kar za łamanie dyscypliny budżetowej.

Zdaniem eksperta o wiele ważniejsze niż unia fiskalna byłoby rozszerzenie mandatu Europejskiego Banku Centralnego, by mógł pełnić rolę "pożyczkodawcy ostatniej szansy". Temu rozwiązaniu także sprzeciwiły się Niemcy.

"Jesteśmy zatem w sytuacji, gdy pomogłoby nam to, co politycznie jest nie do przeprowadzenia, a to, co można politycznie przeforsować, nam nie pomaga" - powiedział Collier.

"Myślę, że to nie koniec. Likwidacja strefy euro nie rozpocznie się natychmiast, ale wiele czasu nie zyskaliśmy" - ocenił.