Ubezpieczyciele zabrali się do robienia porządków w swoich portfelach polis dla firm. Na cenzurowanym są spółki z branż drzewnej, meblarskiej czy papierniczej.
Coraz większe grono przedsiębiorców ma duże problemy z ubezpieczeniem swojego mienia od pożaru i innych żywiołów. Towarzystwa nie chcą im sprzedawać polis albo też żądają za nie kilka razy więcej niż jeszcze rok temu. W największym stopniu ten problem dotyka branże, w których pożar w krótkim czasie może spowodować olbrzymie straty: drzewną, meblarską, chemiczną, drukarnie czy też fermy drobiu. Znalazły się one na nieformalnej czarnej liście ubezpieczycieli.
– Praktycznie nie ma tygodnia, w którym nie spotkalibyśmy się z przypadkiem odmowy ubezpieczenia mienia przedsiębiorcy – mówi nam Jan Turski z toruńskiej firmy brokerskiej Maximus Broker.
Inni pośrednicy, z którymi rozmawiał „DGP”, potwierdzają, że jest to wyraźny trend na rynku. Twierdzą, że jeszcze w ubiegłym roku na ich zapytania ofertowe odpowiadało szerokie grono ubezpieczycieli. Obecnie należy się cieszyć, jeśli sprzedażą polisy będzie zainteresowany ktokolwiek. Dodatkowo towarzystwa bardzo restrykcyjnie zaczęły podchodzić do kalkulowania ryzyka. Z tego powodu sprzedaż polis jest poprzedzana masowymi audytami bezpieczeństwa. Sprawdzane są np. zabezpieczenia przeciwpożarowe. Wcześniej dochodziło do niech w sporadycznych przypadkach.
Tylko część ubezpieczycieli wprost przyznaje się, że są branże, którym nie sprzedają polis. Tak robi m.in. PTU, które nie ubezpiecza np. produkcji z drewna czy papieru. – Posiadania w portfelu pewnej liczby takich ryzyk może spowodować pogorszenie wyniku finansowego spółki – tłumaczy Tomasz Szejnoch z PTU.
Reszta twierdzi, że wydziela ryzykowne branże, którym bacznie przygląda się przed ubezpieczeniem. – Przy ograniczonym zaangażowaniu z naszej strony nie wykluczamy możliwości sprzedaży polisy firmom z tych segmentów gospodarki – mówi Anna Krajewska-Horosz z InterRisk.
W Warcie jest aż siedem klas ryzyka. Oferta dla firm zaliczanych do najbardziej ryzykownych jest tworzona dopiero po wizycie jednego z 12 inżynierów ds. oceny ryzyka na miejscu u klienta. – Ze względu na koszty takiej analizy niektórym firmom będziemy przedstawiali oferty dopiero wtedy, kiedy będą chciały ubezpieczyć majątek o wartości powyżej przyjętego przez nas minimum. Będzie to dotyczyło takich branż, jak drewno, meble, plastik, chemia czy odpady – mówi Rafał Tokarz, dyrektor departamentu zarządzania produktami ubezpieczeń korporacyjnych w Warcie.