Analitycy oceniają, że popyt cały czas ma kiepską kondycję, a zwyżkę w trakcie sesji zawdzięczamy głównie osłabieniu presji podażowej. "Po wczorajszej panice na GPW oraz słabej sesji w Stanach dzisiejsze otwarcie na GPW musiało wypaść na minusie. Słabość rynku pogłębiła się w pierwszej godzinie handlu, kiedy WIG20 poprawił wczorajsze minimum i zszedł do 2.164 punktów, lecz chwilę później inicjatywę przejęli kupujący, którzy szybko podbili indeks powyżej bariery 2.200 punktów" - ocenia analityk BDM Piotr Kaczmarek.
Według niego, w kolejnych godzinach handlu poruszaliśmy się w okolicy 1-2% poniżej wczorajszego zamknięcia czekając na inwestorów amerykańskich. „Przed godziną 14. bykom udało się wynieść indeks na dzienne maksimum, co rozbudziło popyt i pozwoliło na dość szybki wzrost o kolejne kilkadziesiąt punktów i wyjście indeksu WIG20 nad kreskę.
W szczytowym punkcie notowań indeks skupiający największe spółki przekroczył barierę 2.300 punktów, co oznacza bardzo wysoką, ponad 6% dzienną rozpiętość wahań" – podkreślił analityk.
Rynek nadal bardzo niestabilny
Jego zdaniem, cały czas każdy wariant na rynku jest możliwy i nie można przekreślać w kolejnym tygodniu zarówno wyjścia powyżej 2.400 punktów, jak i ponownego testu 2.100. „Wydaje się, że gwarantowana jest jedynie wysoka zmienność" – podsumował.
W piątek indeks WIG20 wzrósł o 0,17% do 2.252,40 pkt. WIG zyskał 0,13% wzrastając do 38.749,61 pkt. Wartość obrotów na rynku akcji przekroczyła 1,0 mld zł.
W Europie nadal spadki na giełdach
W piątek główne europejskie giełdy zakończyły sesje na minusach. Pod kreską są też giełdy w USA. Niemiecki DAX spadł o 1,99 proc., francuski CAC 40 o 1,9 proc., a brytyjski FTSE 100 o 1 proc.
"Inwestorzy obawiają się recesji w USA" - ocenił Andrea Williams, zarządzający Royal London Asset Management. "Kolejny czynnik obaw to Europa ze swoim kryzysem zadłużenia: są odczucia, że w Europie nie robi się dostatecznie dużo, aby rozwiązać ten problem" - dodał.
Analityk DM BOŚ Marek Rogalski wskazuje, że rynek usilnie chciał odbić w górę - kupowano przecenione akcje. "Nie sprawdziły się też pogłoski o ewentualnej telekonferencji państw G-7, czy też nadzwyczajnym posiedzeniu Fed" - stwierdził Rogalski.
Dodał, że rynki w piątek otrzymały pozytywną informację z Hiszpanii - tamtejszy rząd znalazł kolejne 5 mld euro oszczędności.
W jego opinii rynek spekuluje też, że szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej Ben Bernanke może poinformować w piątek o trzecim skupie amerykańskich papierów wartościowych.
Mimo to za oceanem piątkowa sesja rozpoczęła się od spadków: Dow Jones stracił 0,8 proc., Nasdaq spadł o 0,77 proc., a S&P 500 o 0,75 proc.
W trakcie sesji indeksy wychodziły na niewielkie plusy, ale i tak większość czasu pozostawały pod kreską. Ok. 18.00 Dow Jones tracił 0,22 proc., Nasdaq rósł o 0,37 proc., a S&P 500 tracił 0,01 proc.
W ocenie Marcina Kiepasa z X-Trade Brokers, nastroje na globalnych rynkach pozostawały jedynym wyznacznikiem zachowania się złotego wobec innych walut. "Wydaje się, że jeżeli tylko inwestorzy giełdowi powstrzymają się od panicznej wyprzedaży akcji, to złoty ma szanse pozostać stabilny do końca dnia" - ocenił.
Tuż przed południem złoty, po osłabieniu spowodowanym spadkami na giełdach, wrócił do poziomów z czwartkowego zamknięcia, w granicach 2,916 zł za dolara, 4,1824 za euro i 3,6845 za franka szwajcarskiego.
Około 18.00 za franka płacono 3,69 zł, za euro 4,18 zł, a za dolara 2,90 zł.
Kiepas podkreślił, że krótkoterminowa sytuacja złotego wobec dolara i euro pozostaje relatywnie dobra.