Posiedzenie podkomisji było poświęcone przyszłości energii z paliw kopalnych w kontekście unijnej polityki ograniczenia emisji.
Buzek mówił, że sam fakt rozwijania projektu CCS w należącej do Polskiej Grupy Energetycznej elektrowni w Bełchatowie - mimo, że nie wiadomo, czy ta technologia ograniczania emisji stanie się opłacalna - jest politycznym argumentem Polski w dyskusji nad dalszą polityką klimatyczno-energetyczną Unii.
Polska ostatnio sprzeciwiła się planom Unii jeszcze większego ograniczenia emisji do roku 2020, argumentując to faktem, że niemal całą energię czerpie ze spalania węgla.
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego mówił, że Polska - ze względu na opartą na węglu energetykę - nie chce znacząco ograniczać emisji i ma prawo do takiego stanowiska. Jednak sam fakt, że Polska coś robi w tym kierunku to potężny argument w Brukseli.
Instalacja w Bełchatowie to ogromna siła polityczna, o ile będziemy ją budować, bo to dowód, że coś robimy w kierunku ograniczenia emisji, to pokazuje, że mamy prawo do uwag do pakietu - mówił Buzek na spotkaniu z posłami, naukowcami i szefami firm energetycznych i chemicznych.
Podkreślał, że czas na dyskusję o złagodzeniu pakietu był w 2008 r. kiedy był przyjmowany a teraz jest faktem i musimy na niego odpowiedzieć politycznie, a proste "nie" w stosunku do możliwych zmian pakietu jest politycznie niemożliwe - mówił Buzek.
Namawiał też do podejmowania większego ryzyka, jeśli chodzi o poszukiwanie czystych technologii uzyskiwania energii z węgla. Bez ryzyka nie ma innowacji, jak coś nie jest ryzykowne, to nie jest innowacyjne - podkreślał.
Mający ruszyć w 2016 r. projekt CCS w Bełchatowie przedstawiał wiceprezes PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna Paweł Skowroński. Chodzi o wychwyt CO2 z jednej trzeciej spalin w kończonym właśnie nowym bloku energetycznym. Wychwycony gaz, zamiast trafić do atmosfery, ma zostać skroplony i skierowany rurociągiem do podziemnego składowiska. Skowroński podkreślał, że projekt biznesowo jest ryzykowny, bo technologia obecnie jest bardzo droga i nie wiadomo, czy w przyszłości korzyści z jej zastosowania zrównoważą te koszty. Podał szacunki, z których wynika, że koszt wychwytu i składowania tony CO2 w tej technologii szacowany jest na 65-70 euro, podczas gdy obecnie koszt uprawnienia do emisji tony dwutlenku to kilkanaście euro.
Polska ostatnio sprzeciwiła się planom Unii jeszcze większego ograniczenia emisji do roku 2020
Zaznaczył też, brak obecnie pewności na współfinansowanie projektu z funduszy UE, nie ma też wsparcia krajowego. "Chcemy to rozwijać, ale nie zależy nam na tym, żeby wydać 2,3 mld zł bez szansy na zwrot" - podkreślał Skowroński.
Wiceprezes grupy Tauron Joanna Schmid przedstawiała z kolei inny projekt CCS, jaki spółka planowała rozwijać wraz z Zakładami Azotowymi Kędzierzyn (ZAK). Instalacja działająca na innej zasadzie niż bełchatowska miała jednocześnie produkować prąd oraz metanol, jednak wiosną br. ZAK wycofała się ze wspólnego projektu.
Przedstawiciele kędzierzyńskich zakładów argumentowali, że w najbardziej sprzyjających warunkach projekt byłby na granicy opłacalności, a ryzyko strat sięgało 500 mln euro. To ryzyko zagrażające całemu naszemu biznesowi - podkreślali. Przy omawianiu tego projektu również padały stwierdzenia o niepewnym finansowaniu z Unii i braku krajowego wsparcia.
Wiceminister gospodarki Marcin Korolec przyznał, że kwestię wsparcia trzeba przedyskutować, tak by nie stało ono w sprzeczności z unijnym zakazem pomocy publicznej. Korolec przyznawał też, że spółki energetyczne stoją przed dylematami, czy rozwijać drogie, niesprawdzone i biznesowo ryzykowne technologie obniżające emisje, czy też może liczyć, że będzie się bardziej opłacało kupować uprawnienia do emisji, niczego nie rozwijając.
Szef podkomisji poseł PO Andrzej Czerwiński zapowiedział, że wnioski z dyskusji pójdą w kierunku sporządzenia szacunków nakładów wdrażania nowych rozwiązań, oszacowania przyszłych korzyści oraz inwentaryzacji rozwijanych technologii.