"To oczywiście temat dość trudny, ale istotny i mający swoje odzwierciedlenie w naszych portfelach, w naszych kieszeniach, ponieważ ceny prądu rosną dość dynamicznie i wygląda na to, że to się nie skończy. Nie dość tego - te ceny prądu mogą się przekładać również na ceny dla przemysłu" - powiedział Poncyljusz.
Jak mówił, Komisja Europejska już w kwietniu zinterpretowała przepisy odnośnie tzw. derogacji - czyli odłożenia momentu, w którym elektrownie w Polsce będą musiały płacić za emitowane dwutlenku węgla. "Okazuje się, że interpretacja KE jest bardzo niekorzystna dla elektrowni tzw. przemysłowych, a więc takich, które są zlokalizowane na terenie dużych zakładów przemysłowych" - tłumaczył.
"To dotyczy Płocka, a więc dawnej Petrochemii Płock, rafinerii Lotos, zakładów chemicznych w Puławach, Polic, Tarnowa, Kędzierzyna-Koźle, papierni w Kwidzynie (...) oraz cukrowni w Środzie Wielkopolskiej i Poznania. A więc tak naprawę nie ma zakątka Polski, którego to nie dotknie" - wyliczał poseł PJN.
Jak mówił, interpretacja KE oznacza, że elektrownie te nie będą miały żadnych wolnych czy odłożonych w czasie powinności odnośnie kupowania certyfikatów za to, że emitują dwutlenek węgla.
Ocenił, że elektrownie te będą obciążane certyfikatami na tyle drogimi, że "praktycznie nie będzie się opłacało produkować prądu". Oznacza to - jak mówił - brak "kolejnych megawatów zainstalowanej mocy na terenie Polski". "Już eksperci o tym głośno mówią, że w 2014-2015 roku będziemy mieć deficyt prądu w Polsce. A jeżeli czegoś brakuje, to rosną ceny" - zaznaczył.