Polskie jedzenie szybko zdobywa zagraniczne rynki. Jego sprzedaż w pierwszym kwartale była o 6,5 proc. większa niż rok wcześniej. Zdaniem analityków także kolejny rok przyniesie wzrost eksportu – od 6 do 10 proc.
Polskie jedzenie szybko zdobywa zagraniczne rynki. Jego sprzedaż w pierwszym kwartale była o 6,5 proc. większa niż rok wcześniej. Zdaniem analityków także kolejny rok przyniesie wzrost eksportu – od 6 do 10 proc.
Od naszego wstąpienia do UE eksport firm z branży rolno-spożywczej zwiększył się już ponadtrzykrotnie. W ubiegłym roku wyniósł prawie 13,3 mld euro. A w pierwszych trzech miesiącach tego roku osiągnął wartość 3,1 mld euro i był o 6,5 proc. większy niż przed rokiem – wynika z danych resortu gospodarki.
Analitycy są przekonani, że mimo zagrożeń sprzedaż polskiej żywności za granicą będzie rosła także w przyszłości. Różnią się tylko w prognozach tempa wzrostu. – W całym roku eksport produktów rolno-spożywczych może się zwiększyć o 8 – 10 proc. – ocenia Michał Koleśnikow, analityk rynków rolnych w BGŻ.
Jego zdaniem eksportowi sprzyjać będzie między innymi szybki wzrost gospodarki niemieckiej. W pierwszym kwartale PKB tego kraju zwiększył się w skali roku o 4,8 proc. – podał Eurostat. Niemcy mogą więc nadal zwiększać zapotrzebowanie na polską żywność – już jedna czwarta całego naszego eksportu trafia do zachodniego sąsiada. Ostrożniejszy jest Wiesław Łopaciuk, ekspert Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Według niego można oczekiwać, że w całym roku eksport produktów rolno-spożywczych zwiększy się o 6,2 proc. – Trudno spodziewać się większego wzrostu, ponieważ mała jest produkcja trzody chlewnej i nie wiadomo, jakie mogą być zbiory owoców i warzyw, o których zadecyduje w dużym stopniu pogoda – wyjaśnia Łopaciuk. Są też inne czynniki, które będą miały wpływ na poziom eksportu. – Będzie on rósł, jeśli na polskim rynku nastąpi stabilizacja cen żywności. Jeśli będzie ona nadal drożeć, to zniechęci firmy do wywozu za granicę produktów rolno-spożywczych, bo w kraju uzyskają one wysokie marże – ocenia Andrzej Kalicki, kierownik zespołu monitoringu zagranicznych rynków rolnych FAMMU/FAPA.
Dodaje, że eksport może ograniczać także ewentualne zbyt duże wzmocnienie złotego. Tego obawia się Dariusz Sapiński, prezes Spółdzielni Mleczarskiej Mlekovita, jednej z największych firm w branży mleczarskiej. – Nasz eksport jest na granicy opłacalności przy kursie 3,95 zł za euro, a dziś wynosi on 3,93 zł – twierdzi Sapiński. Dotychczas sprzedaż firmy za granicą rozwijała się dobrze. – Wysyłamy swoje produkty do krajów UE, Rosji, południowo-wschodniej Azji, Chin i do północnej Afryki – mówi Sapiński.
Do polskich hitów eksportowych zaliczają się nie tylko mleko, sery i inne wyroby mleczarskie, lecz także mięso i wędliny. Eksport tych ostatnich wzrósł w pierwszym kwartale aż o 34 proc.
– Dynamika eksportu naszej firmy była niższa, bo wyniosła 15 proc., ale tylko dlatego, że w ubiegłym roku mieliśmy wysoką sprzedaż – ujawnia Zenon Puciaty, dyrektor handlowy Zakładów Mięsnych Łmeat-Łuków. Twierdzi, że pojawiły się przy tym bariery, których trudno się było spodziewać. Na przykład w Turcji rosną cła i tamtejsi odbiorcy wołowiny oczekują niższych cen. To może hamować eksport. Z innego powodu może wyhamować sprzedaż wieprzowiny na Białorusi, która stała się jej dużym importerem. – Zauważamy, że w ostatnich tygodniach nasi partnerzy mają trudności w zakupie walut – mówi Puciaty. Ale mimo tych kłopotów analitycy są przekonani, że jeśli w tym roku eksport rolno-spożywczy zwiększy się o 6,2 proc., to nasze dodatnie saldo w handlu żywnością może wynieść 2,3 mld euro.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama