Powiedzmy, że przesadzamy w tym ciągłym krytykowaniu rządu. Że nie rozumiemy realiów uprawiania polityki z wyborczym pistoletem przystawionym do głowy. Że ci zwariowani ekonomiści i my, rozpaskudzeni łatwym życiem dziennikarze, nie mamy w sobie dość empatii dla emerytowanych 40-latków – policjantów, górników czy nauczycieli pracujących 20 godzin w tygodniu. Że pod szczytnymi hasłami liberałów tak naprawdę kryje się nasza prywata zamożnych ludzi, którzy nie chcą, żeby sowite składki emerytalne szły na finansowanie rozrzutnego systemu świadczeń socjalnych i wciąż rozrastającej się biurokracji. Powiedzmy.
Ale jak naszym egoizmem wytłumaczyć oburzenie Komisji Europejskiej, w tym przewodniczącego Barroso, który nie może się doczekać planu zredukowania deficytu finansów publicznych w Polsce. Jak wytłumaczyć oburzenie przypadkowych osób, którym obiecano zniesienie obowiązku meldunkowego i zakpiono z nich, wprowadzając w to miejsce obowiązek rejestracji. Tych wszystkich, którym dalej wmawia się, że istnieje szybka ścieżka rejestracji firm.
Czy bez naszego podjudzania kierowcy i eksporterzy, którym obiecano szybkie sfinalizowanie umowy transportowej z Rosją, mimo że rozmowy nawet się nie zaczęły, byliby spokojniejsi? Jak naszym podłym charakterem wytłumaczyć to, że wciąż nie udaje się stworzyć planów zagospodarowania przestrzennego, że nowe stawki VAT, które rząd wprowadzał z takim hukiem, dalej są pełne luk i znaków zapytania? Czy faktycznie tylko za sprawą kilku ekonomistów i publicystów europejskie banki inwestycyjne ostrzegają przed problemami finansowymi w Polsce, a Komisja Europejska, MFW, Bank Światowy krytykują brak reform? Może komuś z tą myślą łatwiej jest rządzić. Ale ekonomia sama siebie oszukać nie może.